piątek, 4 maja 2012

#1 - Uciekam w samotność. Tam jest mi dobrze...


Leżałam na łóżku z przymkniętymi oczyma oddając duszę muzyce. Straciłam poczucie czasu i zupełnie o wszystkim co można zaliczyć do tego świata.
Otworzyły się bramy mojego królestwa.
- Puka się!- warknęłam w stronę kobiety
- wyłącz ten szajs!-odpowiedziała mi również nieprzyjemnym głosem
- Nie nazywaj tej muzyki szajsem. Obrażając ją obrażasz mnie!
- Teraz mi wszystko wytłumacz -zignorowała moją wypowiedź. Wiedziałam o co jej chodzi, ale nie chciałam drążyć tego tematu. Jednak jej nie przetłumaczysz.
- Nie ma co do tłumaczenia-odparłam zgryźliwie ponownie włączając piosenkę, którą przed chwilą wyłączyła matka
- Owszem jest - odłączyła wieżę od prądu
- Kurwa -powiedziałam po polsku, tak żeby matka nie zrozumiała, a nawet gdyby zrozumiała to nic.
- Alexandro Courtney Nowak masz dokładnie 5 minut na wytłumaczenie wszystkiego- jęknęłam cicho i usiadłam na łóżku zakrywając uszy rękoma.
- Alexiu...-wyszeptała zdejmując moje ręce, które po chwili wyrwałam z jej dłoni
- Nigdy do mnie tak nie mów. Tylko tata tak mógł mówić, ty nie masz prawa! - syknęłam przez zaciśnięte zęby. Chwyciłam jedno ze zdjęć, na którym byłam wraz z tatą. Uśmiechnęłam się delikatnie i przejechałam opuszkami palców po ciemnym blondynie z uśmiechem na pół twarzy i radością w oczach o odcieniu morskim ni to zielony, ni niebieski. Po nim odziedziczyłam te paczałki. Uniosłam fotografie na wprost twarzy i pocałowałam mężczyznę ze zdjęcia. Zupełnie zapomniałam o obecności Caroline w moim pokoju. Jeszcze raz spojrzałam na fotografie i wtuliłam się w ramkę.
- Alexandro! - przypomniała o swoim istnieniu
- Czego? - warknęłam
- Nie odzywaj się tak do matki. Trochę szacunku!
-A zasługujesz? - spytałam retorycznie chociaż z góry znałam odpowiedź
- Alex!- była wściekła, widziałam to w jej czekoladowych oczach. Zupełnie się różniłyśmy i z wyglądu, i z charakteru. Nie rozumiem za co tata ją kochał. Dlatego moje imiona są angielskie. Tata uwielbiał Wielką Brytanię i tą kobietę, która mylnie nazywała się moją matką. Nie czułam tego. Nie było jej przy moim pierwszym samodzielnie wykonanym kroku, wypowiedzianym słowie, pierwszych urodzinach, pierwszym dniu szkoły i całym moim dorastaniu. Wracając do tematu. Jak można kochać tak mocno osobę, którą znało się tak krótko i która zostawiła ci dziecko nie dając znaku życia. Całe szczęście, że tata sprzeciwił się aborcji, bo być może umarłabym w ciele tej bezdusznej kobiety. Tata później kontaktował się z nią, ale ona nie chciała mieć nic ze mną wspólnego. Cóż, a tatuś cieszył się, że może wychować dziecko swojej wielkiej miłości. O matce starał się mówić dobrze. Tak naprawdę nie mówił na nią nic złego oprócz drobnego szczegółu. Sprawę stawiał jasno: matka mnie nie chciała, próbowała usunąć ciążę, zostawiła nas na pastwę losu i miała nas szeroko i głęboko w dupie. Nie miałam mu za złe, że był taki bezpośredni. Owszem bolały mnie te słowa, ale za to nie byłam oszukiwana i od małego przyzwyczajana do tego, że matka się mną nie zainteresuje.
- Alex co się z tobą dzieje?
- Nie wiem o czym mówisz
- Czemu jesteś taka? - zapytała z wyrzutem
- Taka to znaczy jaka? - zbiła mnie z tropu
- Taka nieczuła, obojętna i Tak mnie traktujesz? Zmieniłaś się.
- Co?! Nie mów mi, że się zmieniłam, bo nie znasz mnie! Nie było cię przez 16 lat plus te 2 lata kiedy byłam w poprawczaku, więc nie wiesz jaka byłam, a teraz masz czelność tak mówić? Masz rację, zmieniłam się, ale w stosunku do otoczenia. Do ciebie zawsze czułam niechęć, złość, żal i obojętność. Dziwisz mi się? Nie sądzę. Nie wiesz jak się czułam słysząc słowa taty: " Mama nas zostawiła" , " Mama nie chciała żebyś się urodziła" czy " Alexiu, mama nie przyjdzie ". Nienawidzę cię za to, że pozwoliłaś mu to mówić! Rozumiesz? Nienawidzę! - wykrzyczałam
- To chyba ta muzyka tak na ciebie działa- starała zachować spokój i opanować łzy.
- Muzyka? Muzyka?- powtórzyłam zirytowana - Nie masz prawa mówić nic na moją muzykę, To dla mnie rzecz święta!-wrzasnęłam już zupełnie wściekła
- Jak inaczej to wytłumaczysz?
- Całe 18 lat nie było cię przy mnie. Dwa lata nie pozwalałaś mi odwiedzać babci i umieściłaś w jakimś beznadziejnym ośrodku poprawczym dla trudnej młodzieży. Mieszkasz ze mną prawie rok i do tego nazywasz się moją matką, a matka to chyba osoba, która cię wychowała, a nie człowiek pragnący twojej śmierci. Nie mam ojca, który był dla mnie najważniejszy. Kochałam go bezgranicznie i kocham nadal tylko jego. Nikt inny na to nie zasługuje- powiedziałam ze złością - no, może muzyka i marchewki- dodałam po chwili namysłu
- Przepraszam - zwiesiła głowę, a z oczu popłynęły łzy
- Żałosne. Teraz nie da się tego odkręcić. Mogłaś w ogóle mnie tu nie zabierać tylko żyć swoim życiem, a ja zastałabym z babcią. A od mojej muzyki się odwal, bo to ona jeszcze mnie trzyma na tym świecie! -warknęłam i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju
- Martwię się o ciebie - powiedziałam cicho kładąc rękę na moim ramieniu.
- od kiedy? -prychnęłam i zgarnęłam telefon i słuchawki. Nałożyłam trampki i skierowałam się ku wyjściu z domu
- Gdzie idziesz? - usłyszałam za sobą głos Caroline
- Do diabła! - warknęłam - przecież i tak to cię nie obchodzi! - trzasnęłam jej drzwiami przed nosem
Coraz mocniej podkręciłam muzykę w słuchawkach, które sprawiały wrażenie, że za chwilę eksplodują tylko po to by zagłuszyć wszystkie myśli zabijające ten wieczór. Dawało mi to ukojenie, w jakimś sensie odstresowanie, odlot. Szłam środkiem chodnika, jeśli można to nazwać chodzeniem. Próbowałam chociaż tak rozładować napięcie lecz z chęcią bym komuś lub czemuś przywaliła.
Londyńskie wieczory były dość chłodne, ale napierająca złość ogrzewała mnie od środka. Było ciemno, co jakiś czas chodnik oświetlały 'palące' się lampy, a ludzi było mało. Ruszyłam w stronę ławeczki, na której dzisiaj pozwoliłam porwać się wspomnieniom. W międzyczasie ze słuchawek dobiegały bity pezeta, które tak mnie wciągnęły, że wsłuchana w słowa nie krępowałam się powtarzać ich na głos. Przechodzący ludzie zawieszali na mnie przeszywające pogardą i zaskoczeniem swoje oczy. Cóż w tym dziwnego jeśli się widzi dziewiętnastoletnią dziewczynę w ciemnościach i do tego rapującą w obcym języku? W sumie dawało mi to pewną satysfakcję. Słowa mające dla mnie tak wielkie znaczenie były zagadką dla innych, zwykłym, niezrozumiałym bełkotem. Mi dawały siłę i utwierdzały w przekonaniu, że jestem wersją człowieka odrzuconego przez innych takim Brzydkim Kaczątkiem z jedynym dobrym szczegółem: ja nigdy nie stanę się pięknym łabędziem.
Zbliżyłam się do ławeczki, na której grzał miejsce jakiś młody chłopak.
Siedział w lekkim rozkroku z głową pochyloną do przodu, na której założony był kaptur. Ręce podpierał na kolanach trzymając twarz w dłoniach. Przyglądałam mu się z niekrytą uwagą, a ze słuchawek płynął najlepszy fragment piosenki:

Ludzie kpią z nas zanim zdążą nas poznać
Biorą nas za przestępców bo nie widzą w nas dobra
Nie ma problemów to nie ma przyczyn czy uczuć
Przyczyny zawsze są, a uczuć nie ma bez zarzutów
Nie znajdziesz w sobie Bonda, nie stworzył cię Hollywood
Twardo stoisz na nogach, chcą okraść cię z twoich ról
Bliscy nie chcą się oddać, nie wierzą w nasz intelekt
W naszą muzykę, we wszystko co w nas szczere
Rujnują nasze plany, jesteśmy diabłami dla nich
Biorą nas za nic, a w tłumie też jesteśmy sami



To było dość dziwne, chłopak nie zwracał na mnie uwagi, mimo że wciąż rapowałam. Odwróciłam wzrok i gapiłam się w przejeżdżające co jakiś czas samochody, nie przestając wypowiadać słów w rytm muzyki.
Bity się skończyły, nastąpiła chwila ciszy po czym zaczęły lecieć pierwsze nuty GrubSona "Nowa fala". Teraz już nie rapowałam, kiwałam się lekko w rytm muzyki. Zamknęłam oczy i zatraciłam się w słuchaniu aż do momentu gdy mi bezczelnie przerwano. Poczułam dotyk na swoim ramieniu. Odwróciłam głowę i ujrzałam twarz nieznajomego chłopaka. Ładne, duże oczy o dziwnym odcieniu niebieskiego mieszającym się z delikatną zielenią. Były tak dziwnie podobne do moich. Widziałam w nich coś jeszcze: smutek, żal i... łzy? Zdecydowanie. Poza tym były strasznie opuchnięte, zapewne od płaczu. Usta wykrzywione w cienką, prostą linię i nieodgadnięty wyraz twarzy. Spod czarnego kaptura wychodziły kosmyki grzywki zaczesanej na bok. Całość dodawała mu tajemniczości, która w dziwny sposób mnie przyciągała. Wszystko to sprawiło, że chciałam gapić się w te smutne oczy będące bezczelną kopią moich. Siedzieliśmy w bezruchu patrząc na siebie w milczeniu. Z tego co widziałam nieznajomy przyglądał mi się uważnie. No tak. Miałam na sobie szerokie, fioletowe spodnie dresowe z obniżonym krokiem, szeroką, za dużą, zieloną bluzkę na krótki rękaw, a włosy w odcieniu żywej czerwieni splecione w niedbałego koka. Może ten obraz wydawał się dziwny dla nieznajomego? Istota przypominającego stylem chłopaka, twarz bez ani grama makijażu, lekko odstające uszy i te włosy. Od zawsze byłam postrzegana jako chłopczyca. Nikt nie widział we mnie dziewczyny, no może Radek, chociaż nie, tylko tata. Czułam się dość dziwnie w towarzystwie chłopaka, ale nie czułam zakłopotania. Zwyczajnie skanował mój wygląd tak jak każdy inny człowiek widzący mnie pierwszy raz. Norma. Powiedzmy sobie szczerze, nie wywieram specjalnie pozytywnych emocji czy po prostu pierwszego, dobrego wrażenia.
Wyjęłam słuchawki z uszu widząc, że chłopak próbuje się ze mną skontaktować
- Czy ty jesteś mądra? Zimno jak cholera, a ty siedzisz w krótkim rękawku?-odezwał się z pretensją w głosie. Nagle cała fascynacja jego osobą odeszła wraz z wypowiedzianymi przez Niego słowami. Może w jego głosie można było dostrzec troskę? Nie wiem sama...
- A ty? Jak można ubierać vansy na gołe stopy?- skrzywiłam się.
Zawiesił wzrok na swoich stopach i nerwowo zaczął przytupywać w jakimś rytmie. Wyruszyłam ramionami i z powrotem Nałożyłam słuchawki.
Poczułam na ramionach zapach męskich perfum, które wraz ze swoją intensywnością przywoływały wspomnienia. Otrząsnęłam się na samą myśl o Radku i wróciłam do rzeczywistości. Ktosiek nałożył mi bluzę na ramiona i uśmiechnął się delikatnie, taki uśmiech przez smutek. Spojrzałam na niego niepewnie. Faktycznie zrobiło mi się cieplej
- Teraz ty jesteś na krótki rękaw - mruknęłam do niego
- I Tak gdy na ciebie patrzę automatycznie robi mi się zimno, więc co to za różnica- wyruszył ramionami
- To po co patrzysz? - Uśmiechnęłam się. Chłopak chyba poczuł się niezręcznie, bo spuścił głowę
- Masz bardzo smutne oczy - cholera, powiedziałam to głośno? Idiotka. Podniósł głowę i skierował na mnie swój wzrok po czym delikatnie zamrugał
- A teraz?- zapytał i zrobił zeza. Odpowiedziałam mu uśmiechem, bo na śmiech nie było mnie stać.
Szukałam w głowie racjonalnych powodów tego smutku. Cóż takiego chłopaka może dołować.
Pomyślmy... dzisiejsza młodzież... jakich problemów ma najwięcej? Miłość? Tak to chyba to. Ale po co ja się w to angażuję? Nie, dam sobie spokój. Cholera, nie mogę. Nie wytrzymam jak nie zapytam.
- Dziewczyna?
- yhm...-mruknął patrząc w dal. Wyruszyłam ramionami. Czemu tyle ludzi ma taki problem? Chłopak, dziewczyna, dziewczyna, chłopak. To już robi się nudne, standardowe.
- Kłótnia czy rozstanie? - zajebię się zaraz za tą dociekliwość
- rozstanie...- westchnął
- Nie pozwól by twoje życie straciło sens przez osobę, która po prostu nie jest ciebie warta - ale mnie wzięło na filozofowanie. Może przynajmniej jemu coś się w życiu ułoży, choć to tylko kilka głupich słów, które dla mnie nie miałyby najmniejszego znaczenia
- Byłabyś dobrą przyjaciółką - powiedział posyłając mi uśmiech. Co? Że niby ja przyjaciółką, przecież ja nie wiem co to za uczucie.
- Nie wierzę w przyjaźń, gdyż wiem, że ludziom ufać nie można - chyba zaskoczyłam go tą wypowiedzią. A niech ma powód do rozmyślań.
- Czemu ona mi to zrobiła? - zignorował moją poprzednią wypowiedź. Czy to pytanie retoryczne? Dlaczego ludzie zadają takie trudne pytania?
- Bo wiesz, większość ludzi jest z kimś ze strachu przed samotnością, a ona nie jest wcale taka zła. Trzeba ją tylko lepiej poznać. Przyjdzie taki czas, że to właśnie samotność będzie tym czego tak naprawdę pragniemy. Coś o tym wiem ...-ostatnie zdanie było wypowiedziane szeptem i nieznajomy tego nie usłyszał, mam nadzieję.
- Coś w tym jest - powiedział chyba bardziej do siebie niż do mnie - A ty?
- Co ja?
- Masz jakiś problem w tym życiu? - zapytał
- Całe moje życie to jeden wielki problem- odparłam z oschłością w głosie
- I jak sobie z tym radzisz?
- Fuck everything and everyone. Moje życie to jeden wielki nieogar
- Aż tak źle ?-zapytał zdziwiony
- wywiad środowiskowy przeprowadzasz? - odparłam zgryźliwie. Oho, obudziła się prawdziwa ja: zimna, oschła i obojętna
- Nie, tak tylko pytam - zmieszał się
- Sorry, ale muszę już iść, a ty smuć się dalej, bo to ci akurat pomoże - wypowiedziałam to moim jakże zwyczajnym, pełnym obojętności głosem kipiącym sarkazmem.
Włożyłam słuchawki do uszu i szłam powoli. Była już 23:02. Matka o tej porze zwykle śpi, więc nie będzie kolejnej awantury.
- Fuck! Bluza! - obróciłam się na pięcie i wróciłam do miejsca nieplanowanego spotkania. Niestety chłopaka już tam nie było. Trudno, jego strata. Szeroka, czarna bluza z kapturem całkiem w moim stylu. A przede wszystkim ładnie pachnie. Zapach męskich perfum to jedna z nielicznych rzeczy, które lubię. Tak więc nic ie straciłam a jedynie zyskałam.
Wróciłam do domu a w słuchawkach na zmianę Pezet, Pih, Grubson, Eldo i wielu innych polskich artystów, królów rapu.
Szarpnęła za klamkę. W powietrzu unosił się lawendowy zapach odświeżacza powietrza. Tak jak myślałam, matka już śpi. Poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam bluzę na łóżko zakrywając przy tym Frogusia
- Sorry Mr. Frog, ale czy nie sądzisz, że ładnie pachnie? - zagadałam do żabiej maskotki. Skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam zęby i przebrałam się w piżamy, które składały się z czarnych szortów i turkusowej, szerokiej bluzki na krótki rękaw. Ułożyłam się w ciepłym łóżeczku i kolejny dzisiaj raz włożyłam słuchawki do uszu. Leżąc myślałam nad tym jaka jestem strasznie głodna. No, żołądkowi się nie odmawia, ale nie w tym przypadku. Wygrzałam łóżeczko, w słuchawkach buzuje zajebista nuta, a moje kończyny nie chcą wykonać żadnego ruchu. Nie pozostaje nic, tylko zasnąć zapominając o niemiłym odgłosie wydobywającym się z brzucha. Oh, life is brutal, baby.


 _____________________________________________

Witajcie pyszczki ;** 
Proszę rozdział 1. Osobiście nawet mi się spodobał ;D But... Never mind! ;P
Co wy o tym myślicie? 
Ppowiem Wam, że ten chłopak to jeden z 1D, ale który? -Może się domyślacie? 
Możecie pisać swoje propozycje ;) 
A tak wgl. Ile nas jest? Skomentujecie? Każdy kto czyta. ;) 

Kocham Was pyszczki <3 !
Majka ;** <3 !

23 komentarze:

  1. Fajne:)
    Ten chłopak to napewno Louis...
    Już nie umiem doczekać się następnego rozdziału
    Dodaj szybko;)
    A wogóle zapraszam cię do mnie
    www.ourcrazyholiday.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie! Co do chłopaka to po tytule bloga, myślę, że to Louis :) Popieram poprzedniczkę: dodaj szybko nowy rozdział! Nie mogę si doczekać. Tak świetnie ubrałaś wszystko w słowa, że po prostu brak mi słów! :)

    Wpadniesz do mnie?
    http://thereasonforthatsmile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że to Louis <3 Mam nadzieję, że w następnym rozdziale znowu się spotkają, i jakoś ich znajomość, o ile tak to można nazwać, się rozwinie :) Dopiero pierwszy rozdział, a ja już kocham Twojego bloga :D
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. No wiadomka, że mój mąż to ten chłopak ;D On nigdy nie nosi przecież skarpetek ! No i te oczy ... *___* Aż musiałam się pogapić na plakat :D Bardzo mi się podoba, polubiłam główną bohaterkę ! Czekam na następny;**


    http://www.nowamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski <3 Hm...To na pewno Louis ;D Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Louis Louis... na 100 % ;)
    Czekam na NN :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaa.♥ Trafiłam tu przez przypadek ale nie żałuję. Muszę zobaczyć twoje poprzednie opowiadania, bo na pewno są świetne.

    http://keep-calm-and-go-to-england.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z moimi poprzedniczkami to napewno Lou ;) Gdy wczoraj w nocy czytałam twoje opowiadanie była akurat burza . Grzmoty idealnie pasowały do wymiany słów między Alex a jej mamą ( o ile taką kobietę można nazwać matką ) . Uwielbiam czytać o takich ludziach jak twoja bohaterka ^^. A jak mogę spytać to kiedy ukaże się epilog na twoim opowiadaniu które kończysz :( ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajne <3

    Zapraszam do mnie ; 3 - http://my-life-myself-xo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. super. nexta proszę:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieję, że to Louis :)
    Rozdział świetny, po prostu MEGA. ♥
    Czekam niecierpliwie na kolejny :)
    Całuski, Angie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zanim dodałaś Prolog, to byłam na tym blogu i wiedziałam że to o Louisie będzie, bo tytuł bloga mówi sam za siebie. Albo to że główna bohaterka lubi Marchewki. Nie trudno zgadnąć, a rozdział suuuuuper !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. lou lou, to akurat trudne nie bylo lol2 :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Myślę że to Lou bo tytuł mówi sam za siebie .

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo fajny rozdzial:D.Mam nadzieje ze dodasz szybko nastepny.To chyba bedzie Louis.:D.Pozdrawiam.:)

    OdpowiedzUsuń
  16. świetne :D To napewno Louis ;> hehe ;) czekam na nastepny.! ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. Ta.. to prawda :D

    Chodzi o Louiska - pogromcę marchewek :)

    Świetny rozdział ;***

    OdpowiedzUsuń
  18. Lulu ma takie paczydełka to on ten pyszczek!! A no i oczywiście świetne!! :3

    OdpowiedzUsuń
  19. Fajny rozdział:)
    Czekam na następny


    Zapraszam do mnie:
    www.ourcrazyholiday.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  21. pierwszą część tego rozdzialu czytałam ze łzami w oczach.

    OdpowiedzUsuń
  22. To napewno LOUIS <3 poznałam go odrazu gdy byla mowa o oczach XD

    OdpowiedzUsuń