poniedziałek, 30 lipca 2012

#17- Pan Marchewka

Drogi Pamiętniku!
Ostatni wpis trzy tygodnie temu? No to zaszalałam. Pewnie chcesz wiedzieć co się działo przez ten czas? Jasne. Nic wielkiego. Tylko uściśliłam znajomość z przygłupami. Tak, to dziwne. Chociaż czasem dziwię się za co oni mnie tak lubią? Przecież traktuję ich z góry. Czasem nawet to mnie przeraża. To, że mam kumpli i To, że oni mimo wszystko nadal mnie lubią. No bo spójrz. Przez 3 lata z nikim się nie kumplowałam. Ludzie próbowali się ze mną zaprzyjaźnić, ale co z tego skoro ja ich wszystkich odpychałam? Oni w końcu sobie dali spokój, ale nie byli tak nachalni. Ale czy ta "przyjaźń" ma jakieś dobre strony? Trudno mi się do tego przyznać nawet przed samą sobą. Po prostu oni sprawiają, że się śmieję. Przez nich, a może dzięki nim uśmiech często bywa na mojej twarzy. Co za paranoja. A pamiętasz może jak to było na samym początku? Jak ich nie cierpiałam, a teraz ich lubię. Naprawdę. Może nie tak mocno, ale mimo wszystko są tego warci. Szczerze? Brakowało mi kogoś do głupich, bezsensownych rozmów. Kogoś z kim można było schlać się w trzy dupy lub wyskoczyć na pizzę. Zdążyłam ich już dobrze poznać. Niall - lubi dużo jeść. Dosłownie jest odkurzaczem, który nie pochłania kurzu, ale jedzenie. Czasem się śmiejemy, że ma jakiegoś tasiemca, bo przy jego spuście powinien ważyć jakieś 100 kilogramów, ale dość o nim jedziemy dalej.
Zayn- dość spokojny, chociaż lubi imprezować, a wtedy potulny Zaynuś zmienia się w diabełka z rożkami. Nałogowo pali papierosy i ma dziewczynę Perrie. Widziałam ją zaledwie dwa razy i jest mi tak samo obojętna jak reszta świata. Nie żebym ją jakoś wyzywała czy coś. Po prostu jest bo jest. Po za tym Zayn często nie zabiera jej w nasze grono. Częściej spotykają się sam na sam i nie wnikam w to co oni tam robią.
Liam - jest odpowiedzialny, spokojny. Gdybym miała go oceniać po tych dwóch cechach uznałabym go za nudziarza, ale według mnie przyda się chociaż jeden rozgarnięty w tej paczce. Bo gdyby był takim samym świrem co reszta to wszyscy leżeli by już dwa metry pod ziemią. Ostatnio zdarzyła się taka sytuacja, że Harry i Niall chcieli usmażyć naleśniki, ale się zagadali, a naleśnik spalił się na wiór. Cóż, Harry nie mógł znaleźć łopatki żeby go zdjąć z patelni, więc po prostu zrobił to rękami tym samym parząc sobie palce i nadgarstek rozgrzanym naczyniem. Niall przerażony zajął się płaczącym kumplem. Zapomnieli o patelni, która wciąż stała w pełnym ogniu. Liam czując zapach spalenizny przybył na odsiecz, wyłączając ogień. A patelnia? Cóż nie nadawała się już na nic. Pewnie jesteś ciekawy jak poradzili sobie Harry i Niall z ranami lokatego? Beznadziejnie. Owinęli poparzenia bandażami co sprawiło, że gaza przykleiła się do ran. Liam wkurzył się na nich za brak wiedzy i inteligencji. Włożył rękę Loczka pod strumień zimnej wody i delikatnie zdjął "opatrunek" Nialla. Sam widzisz, Pamiętniczku, Liam Payne jest zbliżony do ideału. Inteligentny, mądry, wie jak się zachować w każdej sytuacji, nie jest wścibski i nie narzuca swojego zdania. Oprócz tego zawsze odnosi się pomocą i ma seksowną fryzurę, którą z niewiadomych powodów postanowił zmienić. Ale nie myśl sobie, że taki ideał jest singlem. Jego dziewczyną jest Daniell. Podobno jest tancerką, dlatego rzadko widuje się z Liamem. Mimo wszystko gdy są razem wydaje się, że cały świat eksploduje szczęściem, a ja mam ochotę rzygać tęczą.
Harry- Podobno mój BEST FRIEND. W jego przekonaniu, rzecz jasna. Zachowuje się jak jakaś typowa stara baba. Dużo plotkuje i stęka. Najbardziej jednak zastanawia mnie fakt skąd on tyle wie o showbiznesie. Wprowadzał mnie w tajniki skandali gwiazd. Na przykład powiedział mi kim jest Justin Bieber, jaką ma muzykę i, że Niall jest jego ogromnym fanem. Mówił też, że Cher Lloyd jest super laską i że kiedyś się z nią umówi. Co mnie bardzo rozbawiło. Ponadto pokłada silną wiarę w przyjaźń damsko-męską,której jak twierdzi my jesteśmy żywym przykładem. I nawet porównywał nas do jakiejś tam znanej Victori i jakiegoś tam gwiazdora Avana. Nie miałam w ogóle zielonego pojęcia co dzieje się teraz na rynku muzycznym i aktorskim. No bo przecież mnie To nie obchodzi. Za to Harry zachowywał się jak jakiś maniak ploteczek o gwiazdach. Ale ogólnie rzecz biorąc Styles jest strasznie nierozgarnięty. Nie wiem czy on się boi używać mózgu, czy to sprawia mu ból. Jest też flirciarzem. Zupełnie nie mam pojęcia co te dziewczyny w nim widzą. Bo ja widzę krzywy ryj i szczotkę do kibla zamiast włosów. Mimo wszystko nie był z dziewczyną dłużej niż dwa dni, ale za to jak na osiemnastolatka zachowywał się jakby był uzależniony od seksu. Nie no może trochę przesadzam, ale wiem prawie wszystko co dotyczy jego pożycia. Wiem, brzmi to dość komicznie, ale to nie moja wina, że zwierza mi się z tego jak ta czy tamta dziewczyna jest taka i taka. Uparcie twierdzi, że jest moim przyjacielem i musi mi mówić wszystko. W sumie to jest tak jakby wersją papużki nierozłączki, która uparcie szuka kogoś do kogo mogłaby się przyczepić i rozprawiać o detalach. Oczywiście miał czterech męskich przyjaciół, ale na moje oko to miał obsesję na punkcie przyjaźni damsko-męskich.
Louis- chyba największy dziwak z tej piątki. Zachowuje się trochę jakby jego mózg przestał się rozwijać w wielu pięciu lat, ale jednocześnie jest bardzo urzekający i trudno jest go nie lubić. Ogółem w stosunku do mnie zachowuje się już normalnie. Traktuje mnie po prostu tak jak reszta. Chyba tak naprawdę wtedy się we mnie nie zakochał. Może to sobie ubzdurał albo po prostu to było zauroczenie. Oczywiście czasem zachowuje się dość dziwnie w moim towarzystwie, a czasem nawet ze mną flirtuje, ale to nieważne. Właściwie to Louis jest osobą, którą polubiłam najprędzej z tej piątki, chociaż trudno mi to przyznać. Dziwne to, prawda? Przez to wszystko co było między nami to on jest według mnie najfajniejszą osobą z moich wszystkich kumpli. Jednak teraz już nic między nami nie może być? Dlaczego? Pominę już wątek o tym co myślę o miłości czy związkach. Po prostu on ma dziewczynę, którą ja niechętnie przyjmuje do naszej paczki, ba dobija mnie jej perfekcyjność. A wiesz o kim mowa? O jakże idealnej, wyrozumiałej, pięknej, cudownej Avery. Rzygam tęcza normalnie. Wszyscy ją tak uwielbiają, a ja jak jakiś wyrzutek mam jej dosyć. A najgorsze jest to, że to ja namówiłam Louisa żeby z nią był. Żeby tego było mało to spotykają się tak często, że muszę znosić widok Pani Idealnej prawie że na co dzień.
To może scharakteryzuję jeszcze Edwarda- miły i wrażliwy chłopak o innej orientacji. Czasem zachowuje się jak baba. Lubi, a może nie lubi, w każdym bądź razie często płacze. Zastanawiam się czy to że się kumplujemy jest odpowiednie, bo oprócz wspólnego zainteresowania jakim jest jazda na deskorolce nic innego nas nie łączy. Moje zachowanie często doprowadza go do smutku. Jednak dzięki temu, że przyjaźni się ze mną i z przygłupami nikt głośno nie mówi o nim złego słowa.
Edward ma jeszcze brata bliźniaka- Jeremy'ego, który nijak mi nie przypadł do gustu. Zdarzało się, że Ed zabierał go na jakieś imprezy, ale nikt nie zwracał na niego specjalnej uwagi. Chociaż zauważyłam, że jego zachowanie w jakimś stopniu przypomina moje. Ale to nieważne.
Ogółem zdałam sobie sprawę, że coś dziwnego się dzieje z przygłupami. Nie wiem co oni przede mną ukrywają, ale czuję się z tym nieswojo. W każdą sobotę nie mają dla mnie czasu ani nawet na imprezy. Zdarza się to też w inne dni tygodnia, ale to rzadko. W każdym bądź razie nie mam zamiaru dowiadywać się o co chodzi, bo po pierwsze to nie leży w mojej naturze. Po drugie jeśli naprawdę nazywają się moimi przyjaciółmi powiedzieli mi gdyby to było coś ważnego. Po trzecie pewnie to moja wybujała wyobraźnia.
Harry, którego uczyłam matematyki jakimś cudem napisał dobrze test i udało mu się otrzymać promocję do następnej klasy. Co tylko dowodzi, że jestem geniuszem matematyki.
Co do Caroline. Pisałam ci ostatnio o niej, że chce mnie wrzucić do psychiatryka. Cóż, zdania nie zmieniła, ale nic takiego się jej nie udało. Pozostałam obojętna na wszystko co jej dotyczy. Nie mam zamiaru się unosić żeby czasem nie znalazła jakiegoś haczyka. Po prostu jej nie ufam w szczególności i nie zanosi się na to żebym zmieniła zdanie.
Ręka mnie już boli od tego pisania. Chyba streściłam wszystko tak, że wiesz co działo się ze mną przez ten czas. Aż sama się dziwię, że jestem taka wylewna. Żeby taka ja zwierzała się papierowi.
Czasem sama siebie nie ogarniam.


Odłożyłam pamiętnik na łóżko i ruszyłam w kierunku łazienki. Fakt, że jest dopiero 6, ale nie zamierzam już nigdzie wychodzić.
Wzięłam gorący prysznic i owinęłam się ręcznikiem, bo oczywiście zapomniałam czystych ubrań. Z mokrymi włosami i na bosaka poczłapałam do swojego pokoju.
Stanęłam na środku pomieszczenia oszołomiona nadzwyczajnym widokiem.
Na moim łóżku siedział Louis trzymający mój otwarty pamiętnik.
Chłopak podniósł wzrok i zagwizdał.
- No w takim wydaniu to cię jeszcze nie widziałem - poruszył zabawnie brwiami
Wyrwałam mu z ręki pamiętnik i uderzyłam go nim w głowę.
- Nie podniecaj się tak. Nie muszę ci przypominać, że masz dziewczynę. A właściwie to jak tu weszłeś? Albo nie mów mi teraz. Najpierw się ubiorę
Weszłam do garderoby i zabrałam z niej czystą bieliznę, zielone spodnie dresowe i czarny, szeroki T- shirt.
Skierowałam się do wyjścia z pokoju kiedy zatrzymał mnie głos Lou:
- Gdzie idziesz?
- Jasne, że się ubrać. Nie myślałeś chyba, że ubiorę się w twoim towarzystwie?- nie czekając na odpowiedź wyszłam z pomieszczenia.
Ubrałam się w błyskawicznym tempie, bo bałam się zostawić Tomlinsona samego w pokoju.
Rozczesałam szybko włosy i pozostawiłam je wilgotne opadające na ramiona.
Louis przyglądał się pobazgranej fioletowej ścianie z zachwytem. Niektóre słowa były napisane po polsku, inne po angielsku.
- Więc jak tu wszedłeś?
Chłopak się odwrócił i popatrzył na mnie chwilę w ciszy po czym się odezwał
- Przez balkon. Nie było tak trudno się wspiąć.
- Mogłeś wejść drzwiami. Wiesz do czego one służą? A tak w ogóle to się włamałeś!
- Daj spokój, okey?
- Kłopoty w raju?
- Nie!
- No to dlaczego nie ma cię na imprezie urodzinowej swojej dziewczyny?-spytałam
- Między mną a Avy wszystko jest w najlepszym porządku. A nie jestem na imprezie, bo Avery poprosiła mnie, żebym po drodze cię zabrał - powiedział lekko zdenerwowany
- Przecież mówiłam wam, że nie idę! Po pierwsze i najważniejsze nie lubię jej. A po drugie nie mam dla niej prezentu.
- To nieważne. Pójdziesz? Dla Avy?
- Nie
- Dla mnie?
- Tym bardziej nie!
- Dla darmowego alkoholu?
- No, to ja rozumiem- uśmiechnęłam się promiennie
Plan na dziś wieczór? Nawalić się w trzy dupy
- No to chodź - złapał mnie za nadgarstek i ruszył w kierunku balkonu
- Nie sądzisz, że lepiej wyjść drzwiami? -spytałam
- No niech ci będzie - zmienił kierunek na odwrotny ciągnąc mnie za sobą
- No, Ale nie zauważyłeś może, że mam mokre włosy?
- Pośpiesz się. Nie dałem jeszcze Avy prezentu!



Szłam za Louisem ze wzrokiem wpatrzonym w swoje obuwie.
- Możesz się pospieszyć- ponaglał mnie chłopak
- Przecież impreza zaczyna się o 8 -prychnęłam
- No i? Chcę być wcześniej!
- Avy to, Avy tamto! Ale to jest wkurzające. W kółko tylko Avy, Avy, Avy!
- O co ci chodzi?
- O nic. Lepiej się przymknij i Nie odzywaj się. Może droga minie nam lepiej.
Przez dłuższą chwilę szliśmy w napiętej ciszy, ale Louis oczywiście musiał ją przerwać
- Alex?
- Czego? -warknęłam
- Tam się coś rusza - wskazał ręką na wąską uliczkę
Stanęliśmy głupio wpatrując się w miejsce wskazane przez chłopaka
Przystawiłam palec do ust nakazując milczenie.
Nagle usłyszałam ciche skamlenie. Popatrzałam na Louisa, który pchnął mnie lekko w kierunku wydawanego odgłosu, ciągnąc się za moimi plecami.
Moim oczom ukazał się mały, rudy piesek. Przykucnęłam koło niego delikatnie go głaszcząc.
Psiak wydawał się przestraszony. Był strasznie chudy. Można było policzyć mu żebra. Louis przykucnął obok mnie wpatrując się w zwierzątko.
Pies podszedł do Louisa, podniósł nogę i nieoczekiwanie opsikał mu buta. Zaczęłam się śmiać jak opętana
- Chyba właśnie cię olał ciepłym moczem - zachichotałam na co Louis spiorunował mnie wzrokiem
- Nie słyszałaś, że psy zaznaczają swój teren moczem?
- chyba bardziej pasuje wersja, że cię nie lubi
Chłopak machnął ręką zrezygnowany po czym dodał:
- Jak myślisz to chłopiec czy dziewczynka ?
- Mówi się suczka albo pies. A poza tym nie widzisz sposobu w jaki sika? Podnosi nogę do góry. To pies lub jak ty go nazwałeś chłopiec. Ale jak chcesz to możesz sprawdzić
- Chyba będę musiał uwierzyć ci na słowo
Wzruszyłam ramionami i wróciłam do głaskania zwierzątka
- Co z nim zrobimy? - dodał
- My? Chyba chciałeś powiedzieć co z nim zrobisz.
- Jak to?
- Tak to! Ja biorę tego rudzielca
- Chyba cię straszy! To ja go pierwszy zobaczyłem! On jest mój!
- Ty idziesz do Avery na urodziny, to ja go wezmę
- Nie! On jest mój!
- Ty nawet sobą nie potrafisz się zająć !
- Nieprawda! On jest mój
- Mój!
- Mój!
- Mój!
- Nasz!- powiedział Lou
- Jak to nasz?- zdziwiłam się
- Normalnie. Ty się nim opiekujesz na przykład dzisiaj a ja jutro lub na odwrót- zaproponował
- No niech ci będzie- odpowiedziałam po dłuższej chwili zastanowienia
- To jak go nazwiemy?- zapytał
- Pan Marchewka - powiedzieliśmy jednocześnie po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem
- To co z nim zrobimy?
- Zabierzmy go do.... do Thomasa! Tak! On kocha zwierzęta!
- Thomas, Thomas... Aa... Thomas to twój chłopak! Tak przynajmniej mówił Harry
Popatrzałam na niego zdumiona i ledwo co udało mi się wstrzymać śmiech. Ale nie zaprzeczyłam fajnie będzie później zobaczyć jego zszokowaną minę!
A tak w ogóle z tego wszystkiego zapomniałam dodać, że Stephanie i Tom dzisiaj wrócili z Liverpoolu



- Leeexii! - usłyszałam uradowany głos małego chłopca po czym poczułam jak ktoś przytula mi się do nóg. Natychmiast wzięłam Toma na ręce, który przytulił się do mnie mocno
- Tak bardzo tęskniłem
- Ja też Tommy, ale puść już mnie. Nie przyszłam sama
Thomas popatrzał na Louisa zabawnie mrużąc oczka
- Czeeeść - uśmiechnął się szeroko Tomlinson - jestem Louis - wyciągnął rękę do chłopca
- Cześć jestem Thomas
- Tommy,zobacz co mamy -wskazałam na małego pieska na rękach Tomlinsona
- Mogę go potrzymać? Proszęę
- Jasne - powiedział Lou przekazując szczeniaczka w jego ręce
Tom zaczął bawić się z pieskiem. Popatrzałam na Louisa, który zmrużył na mnie swoje niebiesko-zielone oczy
- Niespodzianka?- powiedziałam bezgłośnie uśmiechając się szeroko
- Alex? - usłyszałam głos Stephanie
Staruszka podeszła do mnie przytuliła mnie mocno po czym spojrzała na Lou
- To mój kolega Louis - uprzedziłam ją
- Miło, że wpadliście, ale Tom właśnie idzie spać
- Babciu! Spójrz to piesek
- Stephanie, mogłabyś się nim chwilę zająć? Przeczytamy Tomowi bajkę. Później ci to wytłumaczę
- Dobrze, to ja dam mu coś jeść
Pociągnęłam za sobą Louisa i Thomasa i skierowaliśmy się do pokoju.
Tom rozsiadł się na łóżku z książeczką w rękach
- "Tomcio Paluch"?Serio? Znowu będziesz mnie tym męczył - westchnęłam
- Nie- odpowiedział Tom ku mojemu zdziwieniu - Dzisiaj poczyta mi Louis
- Ja? Ja nie umiem dobrze czytać
- No proszę, proszę, proszę- Tom zrobił słodką minkę, że Louis nie mógł się nie zgodzić
- No dobrze
Tomlinson usiadł po lewej stronie Thomasa a ja po drugiej
Lou zaczął czytać.
Moje powieki z każdą chwilą robiły się coraz cięższe aż w końcu sama nie wiem kiedy zasnęłam.


___________________________________________

Witajcie! Przeskoczyłam trochę co ? A to tylko dla tego, że niedługo zdarzy się coooś wielkiego w ty opowiadaniu, ale to dowiecie się z czasem 
Coś mnie ten rozdział nie zadowala ale zawsze spoko.
Dobra jestem okrutna i następny rozdział po 45 komentarzach :)
Możecie też podawać swoje nazwy na twittera żebym mogła Was follować :)
Jakby co moją nazwę na tt macie w zakładce Kontakt z Autorką

Kocham,
Majka <3

piątek, 27 lipca 2012

#16- Jestem Alex, geniusz matematyki

Siedziałam znudzona na lekcji matematyki, czekając aż nauczycielka wywoła moje nazwisko. W końcu oddawała testy, po tygodniu sprawdzania.
- Alexandra Courtney Nowak!- usłyszałam piskliwy głos kobiety. Wstałam niechętnie z miejsca i ruszyłam w stronę biurka nauczycielki
- Dobry
- Co?!- pisnęłam - Chyba pani się źle czuje- oburzyłam się
- Czuję się doskonale, a chyba ty zapomniałaś o dobrych manierach
Wzięłam do ręki test i zawróciłam ku ławce
Jak to możliwe, że dostałam czwórkę skoro matematyka jest tym co umiem najlepiej. Może nie umiem, bo nie przykładam się specjalnie do nauki, ale mam to we krwi. Po prostu ją rozumiem jakby była częścią mnie.
Szybko przejrzałam wszystkie zadania wyszukując błędu, ale nic nie dostrzegłam. Sprawdziłam sprawdzian jeszcze raz, tym razem powoli i spokojnie, ale również nie znalazłam błędu, którego ponoć popełniłam. Przejrzałam teraz punkty, które zostały mi przyznane. Przy jednym zadaniu miałam 0 punktów na 4 możliwe. Dokładnie przeczytałam polecenie i o myślach dokonałam obliczeń. Otrzymałam taki sam wynik jak na sprawdzianie.
W pewnym momencie wstałam gwałtownie z miejsca jednocześnie przewracając krzesełko.
- Nowak? Jakiś problem?
- Pani się chyba w dupie po przewracało!- odparłam zbliżając się do kobiety
- Słucham? - spytała z niedowierzaniem - Powtórz to co powiedziałaś
- Że się pani w dupie po przewracało
Usłyszałam za sobą długie wycie podnieconych sceną uczniów klasy.
- Może powtórzysz to panu dyrektorowi -odpowiedziała zdenerwowana
- Z miłą chęcią, ale najpierw porozmawiamy o tym - Rzuciłam jej na biurko mój sprawdzian
- Znowu chcesz się kłócić Nowak? Dostałaś dobry i nic tego nie zmieni
- A co pani powie na ostatnie zadanie
- Źle zrobione. 0 punktów
- Ja zrobiłam źle? Chyba pani źle sprawdziła. Ono jest dobrze. No niech pani spojrzy. O tu! - wskazałam palcem na działanie - Kolejność wykonywania działań! Pani uznała że to jest źle tym samym przekreślając całe zadanie
Spojrzałam na milczącą kobietę, która nie odrywała wzroku od testu. Wzięła czerwony długopis i przekreśliła 0 punktów i zmieniła na 4. Tak samo zrobiła z oceną. Zasłużyłam na bardzo dobry
- Skoro jesteś takim geniuszem matematycznym, to może zostaniesz po lekcjach i wytłumaczysz pewnemu uczniowi matematykę
- To prośba czy groźba ?
- Raczej rozkaz.
- A jeśli nie zostanę?
- Skonsultuję się z dyrektorem za twoje wcześniejsze zachowanie i wspólnie wymyślimy coś bardziej ekstremalnego. Na przykład do końca zakończenia roku szkolnego obowiązkowo zatrudnimy cię do sprzątania toalet po lekcjach - uśmiechnęła się triumfalnie za co z chęcią bym jej dowaliła.
Bez słowa wróciłam do swojego miejsca oczekując dźwięku szkolnego wybawienia, który rozbrzmiał już po kilku minutach


Tak jak było zapowiedziane zostałam po lekcjach. Niechętnie skierowałam się do pracowni matematycznej do której szłam wraz z nauczycielką.
- Po jaką cholerę mam uczyć jakiegoś bezmózgiego debila? - mruknęłam do siebie po polsku
Kobieta spojrzała na mnie dziwacznie i poprosiła mnie żebym przetłumaczyła na angielski
- Jestem bardzo zadowolona, że mogę pomóc koledze- powiedziałam z udawaną radością
Doszłyśmy do sali po czym nauczycielka otworzyła drzwi.
Klasa była pusta, niczym nie wyróżniała się od pozostałych sal w tej szkole. Żółto pomarańczowe ściany i zielone żaluzje. Na parapecie kilka kwiatów doniczkowych, tablica, biurko belfra i trzy rzędy ławek z krzesełkami.
- No to gdzie ten gamoń, którego mam uczyć?-spytałam rozglądając się po klasie.
Mój wzrok zatrzymał się na ostatniej ławce siedział lokaty, zdenerwowany chłopak.
Wybuchłam śmiechem widząc zdziwionego Harry'ego
- Nie no, poważnie? Ja mam go uczyć?
- Tak. Harry, dzisiaj zastąpi mnie Alexandra. Zostawiam was- powiedziała i wyszła z klasy
Gapiłam się na niego jak na idiotę, a nie przepraszam. Gapiłam się na idiotę.
- Nie wiedziałam, że jesteś aż takim debilem
- Nie wiedziałem, że oceniałaś mnie wyżej- odpowiedział zażenowany
- Zawsze mogło być gorzej-mruknęłam i usiadłam przy biurku nauczyciela
- Dlaczego a k u r a t T Y ?
- Bo belferka uznała mnie za geniusza matematyki
- A tak serio?
- A czy ja nie wyglądam na geniusza matematyki?-oburzyłam się
- Nie sądzę
- To zobaczymy kto cię teraz będzie uczył
- Więc?
- O jeny wkurzyłam matematyczkę. A ty? Co ci jest, że mam cię uczyć? Wrodzona głupota czy nie potrafiłeś omamić nauczycielki swoim urokiem? -zadrwiłam
- Zagrożenie. Przecież ja jestem mądry od urodzenia. To oni nie umieją tego dostrzec
- Może dlatego, że tylko ty to widzisz-wzruszyłam ramionami
-Dzięki -prychnął
- Dlaczego zawsze trafiam na Was?
- Powinnaś się cieszyć, że kopnął cię taki zaszczyt
- Za wysoka samoocena, kochanieńki
- Dobra, daj spokój. Ja muszę to zaliczyć, żeby zdać.
- Czyli twój los zależy ode mnie? No to będzie ciekawie - uśmiechnęłam się przebiegle


- Załapałem! -cieszył się Harry, gdy wracaliśmy do domu
- I Co nie nazwiesz mnie teraz geniuszem matematyki?- spytałem
- Nie!
- No to choć tu! Zaraz wybiję ci to czego się nauczyłeś - powiedziałam się do niego z zaciśniętą pięścią
- No dobra! Jesteś- zaśmiał się Styles
- Lepiej
- Alex?
- Czego?
- Mogłabyś grzeczniej?- poprosił chłopak
- Nie
- Nie chciałabyś pójść do kina czy coś takiego
- Z tobą? Horrorów się boisz, ja nie mam nastroju na komedię, nienawidzę romansideł, a na bajki jestem za duża. A po za tym z tobą nie poszłabym nawet do zoo. A tak w ogóle to po co?
- No wiesz uściślić naszą przyjaźń - uśmiechnął się
- A co to jest przyjaźń? - spytałam głupkowato- w moim słowniku nie ma takiej definicji
- No to ją dodamy i tyle. Ale ty komplikujesz
- Powiem ci to samo co kiedyś Louisowi: Przyjaźni nie ma, bo ludziom ufać nie można
- Marudzisz- skwitował
-A właściwie to dlaczego ci tak zależy na tej " FRIEND FOREVER " - zakreśliłam w powietrzu cudzysłów
- Bo cię lubię
- Ale chyba nie tak... no wiesz... nie tak, że się we mnie zakochałeś czy coś? - wystraszyłam się
- Co? Zwariowałaś?! W ogóle jak ktoś mógłby się w tobie zakochać? - zaczął śmiać się jak szalony
- Ale ty głupi jesteś- uderzyłam go w tył głowy i przyspieszyłam zostawiając go w tyle
- No co? Masz głupio czerwone włosy, odstające uszy i nienaturalnie wielkie oczy. Do tego ubierasz się jak facet i zachowujesz się bardzo brzydko.
- Styles zejdź mi z pola widzenia zanim zrobię ci krzywdę i trzymaj się ode mnie pięć metrów z dala, żebyś mi powietrza nie zanieczyszczał
- No co? Mówię tylko, że masz nietypową urodę i trudny charakter. Cała prawda- wzruszył ramionami
- Nie mów do mnie! - krzyknęłam
Nagle chłopak zdjął mi full cap'a i założył na siebie
- Jestem Alex, geniusz matematyki - sparodiował mnie unosząc głowę do góry mówiąc cienkim głosikiem
Zaczęłam śmiać się jak szalona, choć aż takie śmieszne to nie było
- Dawaj to- wyciągnęłam do niego rękę
- Nie
- I tak z czapeczką lub bez wyglądasz tak samo żałośnie. Już nic ci nie pomoże na twój krzywy ryj
- No wiesz ?
- Tylko prawda. Nikt ci tego wcześniej nie powiedział, bo bali się, że twoja choroba psychiczna popchnie cię do samobójstwa - Uśmiechnęłam się
- Dziwna jesteś, ale i tak cię lubię
- Jest w ogóle jakiś sposób żebyś przestał? - zapytałam z nadzieją
- Pomyślmy...- zastanawiał się -Nie -zaśmiał się
- Mówił ci już ktoś, że jesteś głupi?
- Tak. Nieskończoną liczbę razy Ty
- Opinia specjalisty ! - podkreśliłam
Harry wyciągnął swój telefon i chwilę w nim poszperał, aż w końcu przycisnął go do ucha
- Do kogo dzwonisz ?-zainteresowałam się
- Do najlepszej przyjaciółki
- O! To fajnie. To powiedz jej żeby trzymała cię ode mnie z daleka
Harry tylko się zaśmiał, a Ja po chwili poczułam wibracje w kieszeni i usłyszałam swój dźwięk dzwonka- Pih "Pierdol to, biegnij"
Zdziwiona wyciągnęłam urządzenie i spojrzałam na ekran. Wyświetlił się na nim obcy numer. Odebrałam po czym usłyszałam znajomy głos
- W jakim języku leci ten twój dźwięk dzwonka?
Obróciłam głowę w stronę Stylesa
- Skąd ty mała kanalio masz mój numer?
- Mów mi Hazza - zaśmiał się
- Odpowiadaj!
- No jak tłumaczyłaś mi matmę to byłaś tak tym pochłonięta, że nie zauważyłaś kiedy wyciągnąłem ci telefon i zadzwoniłem z niego do siebie. Dobry jestem, co? - uśmiechnął się szeroko
- Ty, ty... Pojebańcu jeden ty!
- Widzisz? Nie jestem taki głupi za jakiego mnie uważasz
Zbliżyłam się do niego żeby coś mu zrobić, a on zrobił skok w bok i wszedł do jakiegoś domu.
Dopiero teraz się zorientowałam, że to posiadłość przygłupów.
Harry pomachał mi przez okno i uśmiechnął się szeroko. Pokazałam mu środkowy palec i ruszyłam do swojego domu.


Leżałam już w łóżku myśląc o wszystkim co mi wleciało do umysłu. Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego sms. Przekręciłam oczami i wzięłam urządzenie do ręki.
" Byłoby miło gdybyś pomyślała o mnie przed snem ;** L.T. xx"
Louis? Ta głupia, mała kanalia dała numer tej dużej kanalii? O nie!
" Mogę pomyśleć jak cię zabijam? "
Odpisałam chłopakowi, po czym usłyszałam przybycie nowej wiadomości
"Dobranoc! Kolorowych koszmarów xD H."
" Spierdalaj kanalio" odpisałam
" Może być i tak, byle żebyś o mnie myślała :) Dobranoc. Kolorowych snów ;** L."
- A dajcie wy mi święty spokój-mruknęłam do siebie i wyłączyłam telefon

_________________________________________


Rozdział 16. Trochę taki dziwaczny, ale co tam.
Wkracza Styles :D


Co myślicie? ;D


Kocham,
Majka <3

sobota, 21 lipca 2012

#15 - Koniec pierdolenia o tym czego nie ma


Drogi Pamiętniczku!
Mamy poniedziałek. Powinnam teraz być w szkole, ale nie jestem. Okazało się, że zasnęłam w domu przygłupów podczas ich "krwawego seansu filmowego". Obecnie siedzę w garderobie i pisze. Właściwie wczoraj zdarzyło się bardzo wiele. Tak szczerze mówiąc nie wiem od czego zacząć. No to chyba najlepiej od początku, no nie? Więc...
Niedziela koło godziny... hmm... 15? Nieważne. Poszłam do Edwarda żeby pójść z nim do Skateparku. Zachowywał się co najmniej dziwnie. Jak nie on. Nie będę opisywać jego, a raczej nie jego zachowania, bo nie chcę się znów denerwować. Musisz uwierzyć mi na słowo. W każdym bądź razie to nie był Edward. W takim razie kto jak wyglądał tak samo? Jeremy-jego brat bliźniak. Buuum! Zaskoczony? Tak się w sumie złożyło, że dostał po mordzie. I słusznie, bo jego zachowanie w stosunku do brata było karygodne. Coś czuję, że nie specjalnie się polubimy. I dobrze. Starczy już mi tych "przyjaźni". Tak, tak. Wychodzi na to, że mam już sześciu przyjaciół. No z Ed'em to wiesz jak było. A z przygłupami? Po prostu. Przyjmując zaproszenie na ten cały seans. Mogłam się spodziewać, że ukryty jest w tym jakiś haczyk. Właściwie to mogłam wyjść z ich domu, kiedy Harry jęczał mi nad uchem o naszej wspólnej "FRIEND FOREVER". Trochę go drasnęłam, ale jego natarczywość nie ustępowała. Tak, więc zostałam, by ponabijać się z tych strachliwych "panienek". Ale nie sama. Oczywiście umowa nie opierała się na jednostronnych warunkach. Jasne, że nie dam sobie w kaszę dmuchać. Więc tak. Jeśli miałam się zgodzić na "przyjaźń" z nimi(oczywiście w ich rozumowaniu) postawiłam im warunek. Jeśli mamy się kumplować, to także Edward Bell ma do nas dołączyć. Oczywiście nie specjalnie ten pomysł przypadł im do gustu, ale okazało się, że po tym wieczorze zmienili zdanie. Cóż, moja opinia egoistki straciła swoją siłę, kiedy uszczęśliwiłam sześć osób i unieszczęśliwiłam tylko jedną, ale najważniejszą- siebie. No tak okazali się nawet równymi gościami, ale to co zaszło między mną a Louis'em lekko naruszyło całą swobodę, a wzmogło czujność. Ale to za chwilę. Wszystko po kolei.
Więc opisałam ci sytuację z Eddy'm to teraz czas na Caroline.
Kiedy wróciłam do domu z tego nieszczęsnego Skateparku zastałam moją matkę grzebiącą w moich rzeczach. Sprawa wydała się dość krępująca, ale to nie wytrąciło mnie z równowagi. Jeszcze.
Otóż, usprawiedliwiała się, że szukała narkotyków, ponieważ jestem nadzwyczajnie agresywna, a ona "dba o moje dobro". Później jednak okazało się, że zamknęła mnie w pokoju i wymieniła zamki w drzwiach. Wreszcie pojawił się Louis pod moim balkonem. Dziwna zbieżność czasu, zważywszy na to, że właśnie miałam rozmawiać z psychologiem.
Więc, wyskoczyłam przez balkon i ukryłam się z Tomlinsonem w krzakach (o ironio!) Podsłuchałam rozmowę matki z psychologiem. Chcą udowodnić, że jestem niezrównoważona żeby wsadzić mnie do psychiatryka. Pewnie chcesz zapytać co z tym zrobię? Nic. Nie mogę udowodnić jej, że jest tak jak ona przypuszcza. Postanowiłam usunąć się w cień. Żadnych kłótni, wyzwisk i tym podobnych. Zachowam zupełną obojętność nie dając jej żadnej satysfakcji.
Przejdźmy dalej. Louis.
Namawiał mnie na ten głupi seans. Oczywiście, że się nie zgodziłam, ale on uważał inaczej. Wziął mnie na ręce i niósł przez jakieś pół drogi. A kiedy postawił mnie na ziemię pobiegłam w stronę parku i on za mną. Więc w sumie wyszło tak, że wylądowaliśmy razem na trawie.
Później pomógł mi wstać, a wtedy splótł dłonie z moimi. Stałam jak sparaliżowana magią jego oczu a serce....
Dość! Mówię jak niepoprawna romantyczka! Więc tak sobie staliśmy kiedy chciał mnie pocałować. No i co zrobiłam? Uderzyłam go w twarz i delikatnie mu wytłumaczyłam żeby spierdalaj, bo z nim nie będę. Oczywiście mówiąc "delikatnie" mam na myśli sens dosłowny. Może to dziwne, ale prawdziwe. W każdym razie chyba poczułam coś na kształt serca. Ale to było tylko wtedy. Teraz powróciła dawna Alex. Bezczelna, bezwzględna, wredna, obojętna... No dobra, dobra. Starczy tych komplementów.
Ściślej mówiąc-dałam mu kosza.
Oczywiście zaraz zaproponowałam Avery na moje miejsce. Chociaż na początku nie odnosił się specjalnym entuzjazmem, później zmienił swoje zdanie. Ale to później.
Co do tej sytuacji z Louis'em, to miałam wrażenie, że ktoś robił nam zdjęcia. On nie za bardzo się tym przejął. Dziwne nie? Muszę się dowiedzieć o co chodzi, ale jakoś nie chce mi się.
Dobra. Przejdźmy do seansu.
Było nas ośmiu: Ja, Edward, Harry, Louis, Liam, Zayn, Niall no i Avery.
Mieliśmy obejrzeć wszystkie części "Piły", ale jakoś obejrzeliśmy tylko połowę pierwszej części. Bo wszyscy oprócz mnie i Zayna tak się bali, że zakrywali się poduszkami. Dodatkowo Avy przytulała się do Louis'a jak rzep do psiego ogona. Wszyscy zadecydowali, że gramy w butelkę. Protestowałam. Jako jedyna. Ale w końcu się ugięłam kiedy do towarzystwa dołączył alkohol.
W tej chwili zazdrościłam Edwardowi. Miał dookoła siebie pięciu chłopaków. Bardzo przystojnych (jak to on sam określił). A ja? Ich wszystkich miałam gdzieś. No bo według mnie żaden nie paraliżował urodą. No może byli przystojni, ale ja od trzech lat nie patrzałam na chłopaka jak na kogoś z kim mogłam się związać.
W każdym bądź razie. Co wyszło z tej zabawy? Że całowałam się z: Harry'm i Zayn'em. Dzięki czemu wywnioskowałam, że obaj świetnie całują. No, ale Harry się naprawdę popisał. Jak na osiemnastkę to całkiem, całkiem. Szczerze? Nie spodziewałam się. Ale, żeby nie było. To nic dla mnie nie znaczyło. To tylko głupia gra. Na całe szczęście, że nie wypadło na Louis'a albo Avy. O Boże! Co to by było.
W sumie najwięcej wypadało na Edwarda. Zabawne było to, że według chłopaków on dobrze całuję. No, ale niestety nasz gejowski przyjaciel nie znalazł drugiej połówki. Bo: Louis zajął się Avy, Liam ma jakąś dziewczynę, Zayn też. Jedynie Harry i Niall byli do wzięcia. Chociaż oboje się wyrzekali, że nie zmienili orientacji, ale uprzejmie poinformowali, że gdyby tak się stało to Ed dowie się pierwszy.
Ale to nie koniec ploteczek. Teraz coś naprawdę pikantnego. A ot co. Podczas filmu Lou i Avy zaoferowali się, że zrobią popcorn. W tym czasie musiałam wyjść za potrzebą, a żeby iść do łazienki musiałam przejść przez kuchnię, więc widziałam co nie co. Otóż Lou i Avy wymieniali się śliną. Kiedy mnie zobaczyli oboje strasznie się speszyli. Avery uśmiechała się delikatnie natomiast Louis gapił się na swoje stopy. Jakby bał się, że wpadnę w szał po tym co między nami było.
Kiedy wyszłam z kuchni ryknęłam takim śmiechem, że chyba wszyscy w domu mnie słyszeli, bo później patrzyli na mnie takim wzrokiem jakby wątpili czy aby na pewno jestem zdrowa psychicznie.
Na całym tym seansie wymieniłam tylko kilka obojętnych spojrzeń. Wydawało mi się, że czuł się trochę nieswojo kiedy miział się z Avy choć jeszcze tego samego dnia chciał bym z nim była. Ale to już nie moja sprawa. W każdym razie nie jestem specjalistką w uczuciach więc nie będę wypowiadać się na ten temat.
Ale powiem Ci coś w tajemnicy Pamiętniczku: gdy widziałam Avery i Louis'a razem coś mnie zaswędziało w serduszku. Nie jestem pewna co to za znak, ale nie podoba mi się to. Niestety będę musiała wrócić do domu "przyjaciół" po moją ulubioną zieloną bluzę. Uh... będę musiała ją odkazić. Na razie



Stałam przed wielkim domem. Energicznie zapukałam do drzwi, w których stanął Louis. Ominęłam go i weszłam do środka.
- A kogo to widzą moje piękne oczy?
-No ja wiem czy takie piękne?- mruknęłam rozglądając się po wnętrzu
- Po co do mnie przyszłaś?
- Nie przyszłam do ciebie!
- A do kogo? Chłopaków nie ma. Poszli na pizzę
- Beze mnie?!- wrzasnęłam
- Przecież nas nie lubisz- wzruszył ramionami
- Ale pizzę lubię. Nieważne. Przyszłam po bluzę - powiedziałam i poszłam do salonu
- Gdzie ona jest?! - krzyknęłam
- Zapytaj Nialla
- A co on ma do tego?
- Na przykład,że wykorzystał ją na nowe ubranie dla swojego misia- Odparł Lou rzucając się Na sofę
- To on ma jeszcze misia?!
- Takiego wielkiego- machnął rękami- dostał od Liama na urodziny w zeszłym roku
- Dlaczego akurat moją bluzę?
- Proste. Jego misiek jest u niego w pokoju, a jego ściany są zielone, więc bluza do nich pasuje. Ponadto Kurczak ma granatowo-zielone bokserki Harry'ego
Patrzałam na niego jak na idiotę, a on odwrócił wzrok i gapił się W telewizor
- Kurczak? Dlaczego Niall nazwał misia Kurczak?
- Bo kiedy go dostał miał ochotę na kurczaka
- Ale wy jesteście dziwni-skomentowałam- To mało powiedziane. Pojebani
Louis spojrzał na mnie spokojnie i zbyt poważnie jak na niego i wzruszył ramionami
- Tłumacz to sobie jak chcesz. Dla mnie to ty jesteś nienormalna -mruknął
- Dzięki- prychnęłam i poszłam do pierwszych drzwi, które wydawały się wejściem do czyjegoś pokoju.
Ściany były jasno fioletowe, a wszędzie panował porządek. Nie znam dobrze przygłupów, ale to mi wygląda na pokój Liama. Następny miał ściany w kolorze niebieskim. Nic szczególnego. Tylko trochę porozrzucanych płyt a Po podłodze walały się bejsbolówki. To pomieszczenie pewnie należało do Zayna.
Kolejny pokój miał ściany o odcieniu łososiowym, ale wszędzie gdzie tylko spojrzeć leżały ciuchy. Nie byłam pewna czyj to pokój, ale chyba Hazzy. On mi wygląda na bałaganiarza.
Następne pomieszczenie miało bardzo ładną tapetę w biało-seledynowe paski z przyklejonymi marchewkami. Nie miałam wątpliwości. To na pewno pokój Louisa. Miał śliczną poduszkę w kształcie wielkiej marchewki. Ogólnie nie było zbyt wielkiego bałaganu.
Ostatnie pomieszczenie na pewno było Nialla. Zielone ściany poduszki w kształcie hamburgerów, bananów i ziemniaków i wielki włochaty miś. Właśnie miś. Powinien mieć moją bluzę. Zaraz, zaraz. On ma tylko bokserki.
Wkurzona poszłam z powrotem do salonu gdzie leżał rozwalony Lou.
- Gdzie jest ta bluza?!
- Mówiłem ci, że Niall ją miał -odparł patrząc się w telewizor
- Nie ma jej tam
- To nie wiem - wzruszył ramionami
- Nieważne-mruknęłam- Pogadam sobie z nim w szkole i "Panie Boże" nie pomoże - powiedziałam i skierowałam się do wyjścia
- Alex!- zawołał za mną Lou
- Nie mam czasu!- odkrzyknęłam nie odwracając się
- Poczekaj! - złapał mnie za rękę i odwrócił do siebie.
Popatrzałam na jego dłoń dotykającą mojego przedramienia. Natychmiast ją cofnął zawstydzony
- Czego?!
- Możemy pogadać?
- A mamy o czym?- uniosłam brew
- Zawsze coś się znajdzie
- Nie mam czasu- rzuciłam i odwróciłam się do wyjścia, ale jego ciepła dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku
- Posłuchaj. Ja i Avery... to nic nie znaczy. Ja... ona... ech... Ona...
- Więc chcesz mi się teraz głupio tłumaczyć? Tylko tracisz czas. Po pierwsze to nie moja sprawa z kim ty wymieniasz ślinę, a po drugie wcale mnie to nie interesuje- powiedziałam
- To co wczoraj zdarzyło się między nami nie zobowiązuje cię do celibatu dla mnie. Tłumaczyłam ci, że ty dla mnie nic nie znaczysz
- Ale Avy to nie ty. Jasne, ona jest całkiem fajna i w ogóle, ale to ty jesteś dla mnie ważniejsza
- Dość pierdolenia o tym czego nie ma- odpowiedziałam i wyszarpnęłam rękę z jego uścisku
- W takim razie powiedz mi jedno. Co tak właściwie jest między nami?
- Co jest między nami? Piękne, wielkie i wspaniałe nic!
- Ale wtedy byłaś miła i nie przeszkadzała ci nasza bliskość
Złapałam go za sweter i przycisnęłam do ściany
- Umiem być miła, tylko czasem mi się nie chce. Ba, To czasem jest często. A ta twoja durna bliskość to jedna wielka pomyłka! Ty się dla mnie nie liczysz. Między nami nic nie ma, nie było i nie będzie. Zrozum to w końcu. Już nigdy nie wystąpią takie sytuację jak wczoraj. Weź sobie Avery, a mnie zostaw w spokoju i traktuj tak jak wcześniej!
- Nie wiem jak mam się zachowywać gdy jesteś tak blisko- przyznał
- Nie wiem czy potrafię być tak blisko
- Zawsze możemy się przekonać
- Jesteśmy! -drzwi się otworzyły a do środka weszli chłopaki
- Ajć! Przeszkodziliśmy w czymś?- odezwał się Niall
- Nie! - warknęłam i puściłam Louisa
- Fajnie, że jesteś Niall. A teraz oddaj mi moją bluzę- zwróciłam się do Horana
- Jaką bluzę? - zdziwił się
- Nie udawaj głupka. Chociaż nie. Ty nie musisz go udawać. Ty nim jesteś
- Kiedy ja Nie wiem o co ci chodzi -bronił się
- Moja zielona bluza idioto!
- Aaaa... ta bluzaaa. To ja jej nie mam
- To gdzie ona jest, do cholery?!
- No to Lou miał ci ją oddać -podsunął Zayn
Spojrzałam na Tomlinsona i uśmiechnęłam się sztucznie
- Wielkie dzięki. Teraz to się nią wypchaj! Musiałabym porządnie ją odkazić jeśli ty ją miałeś! Pierdolcie się wszyscy!- wyszłam energicznie trzaskając drzwiami

_________________________________________

Ledwo co się wyrobiłam. Ale od środy bd dodawane normalnie bo kończymy wiśnie ;p
Przepraszam za tak długą nieobecność ;(

Dziękuję wszystkim za oddane głosy . Bez Was nigdy bm nie zajęła pierwszego miejsca :)
Chciaż szczerze Wam powiem że nie zasłużyłam . Naprawdę. Dziwię się, że jeszcze chcecie to w ogóle czytać.
Jeszcze raz dziękuję .

KOcham,
Majka <33

wtorek, 10 lipca 2012

#14- Dla mnie facet to tylko kolejny problem

- Cześć Lexi
- Louis, po co tu przylazłeś
- Mi też miło cię widzieć -uśmiechnął się szeroko
- Tomlinson nie wkurzaj mnie, Okey? Harry już zdążył ci wszystko wypaplać? A właściwie to skąd wiedziałeś, że to akurat mój pokój?
- Oj Lex. Harry mówił, że masz pokój na górze, a jako że jesteś dziewczyną, mój umysł podpowiedział mi, że masz pokój z balkonem.
Spojrzałam na niego spode łba
- No dobrze, dobrze. Z tym drugim to przesadziłem. W sumie to nie miałem pewności
- wiesz co Tomlinson? Ja to mam ochotę własnoręcznie cię wypatroszyć, napełnić helem i zrobić z ciebie taaaaki fajny balonik, którym będę mogła straszyć dzieci. Ale jeszcze nie teraz. Jesteś mi potrzebny
- Cóż za dotkliwe wyznanie. A jeśli to się nie powiedzie?
- Uduszę cię poduszką podczas snu, poderżnę gardło, zastrzelę lub cokolwiek żeby więcej nie słyszeć twego durnego paplania. Jest wiele możliwości
- Wiesz co Lexi? Uwielbiam cię w każdej postaci słodkiej i niewinnej jak również wrednej i sarkastycznej. Tylko szkoda, że tej pierwszej nie godne było mi poznać
- Po pierwsze nie ma takiej słodkiej i niewinnej Alex, a nawet gdyby to za cienki jesteś w uszach
- Nie bądź tego taka pewna Lexi
- Zaczekaj tu chwilę - poderwałam się słysząc niezidentyfikowane dźwięki
- Tylko nie pozwól żebym usechł z tęsknoty - powiedział teatralnie przyciskając dłoń do serca.
Posłałam mu pełne politowania spojrzenie i ku mojemu zaskoczeniu słaby uśmiech.
Wbiegłam do pokoju i przystawiłam ucho do drzwi. Wyraźnie było słychać kroki. Wzięłam szybko pamiętnik wrzucając go pod łóżko. Wiem, wiem. To słaba kryjówka, ale z braku czasu nic lepszego nie zdołałam wymyślić. W gruncie rzeczy wcale nie musiałam go chować, bo przecież wszystko było pisane po polsku. Jednak biorąc pod uwagę dzisiejszą akcję i nieoczekiwany spryt Caroline mogłam spodziewać się wszystkiego. Nawet sprowadzenia tłumacza. Tak to jest, kiedy ludzie mają za dużo pieniędzy.
Wróciłam szybko na balkon gdzie powitał mnie radosny głos Tomlinsona
- Jeszcze chwila, a bym usechł
- Oj zamknij się Tomlinson! Lepiej się ustaw bo zaraz skoczę
Chłopak się lekko skrzywił, ale nie tracił entuzjazmu
- Nie lepiej jakbyś zrobiła linę z prześcieradła?- zapytał
- Nie ma czasu - pokręciłam głową
- W porządku! Łapanie w ramiona rzucających się piękności jest takie romantyczne
Rozłożył ramiona i oczekiwał mojego ruchu
- Zaraz cię skrzywdzę jak nie przestaniesz pieprzyć jakiś kiczowatych głupot! Lepiej się zamknij!- warknęłam
Przełożyłam jedną nogę przez barierkę, potem drugą, aż stanęłam na krawędzi balkonu
- No to na trzy- odetchnęłam głęboko- Raz... dwa... trzy!
Skoczyłam, ale nie tak jak zamierzał chłopak, ani nawet jak ja zamierzałam. Leżałam teraz na nim kilka centymetrów od jego twarzy. Wpatrywałam się w jego zielono-niebieskie oczy, które dziwnie mnie przyciągały.
Z transu wzbudził mnie dźwięk rozmów prowadzonych w moim pokoju. Szybko przekulałam się wraz z Louis'em w jakieś krzaki. Nie tracąc tej bliskości zasłoniłam mu usta dłonią, drugą ręką natomiast nakazałam milczenie.
Zaraz usłyszałam rozmowę Caroline prowadzoną z psychologiem, która dobiegała z balkonu.
- Mogłam się domyślić, że ucieknie. To by było zbyt proste- ten głos z pewnością należał do mojej matki - Ale gdzieś w pokoju ma pamiętnik, więc może by tak...
- Nic z tych rzeczy Caroline. To może bardziej nastawić Alexandre przeciwko tobie
Zaśmiałam się w duchu. Nic nie nastawi mnie bardziej przeciwko niej. A wiecie dlaczego? Bo limit jest już osiągnięty.
- Tak czy inaczej osłabiłaś swoją pozycję grzebiąc w jej rzeczach
- Musiałam znaleźć te narkotyki, no bo jak myślisz czemu stała się taka agresywna?
- Cóż nie opowiedziałaś mi całej historii o Alexandrze. Łatwiej byłoby mi wtedy cokolwiek ustalić. Może jej zachowanie wiąże się z jej przyszłością
- A co z tymi narkotykami?-niecierpliwiła się Caroline - myślisz, że jak inaczej miałam to zidentyfikować?
- Po prostu zrobić jej badania czy nie jest pod wpływem narkotyków. Można to zrobić albo w szpitalu, albo kupić specjalne testy, które wykryją obecność niepożądanych substancji we krwi
- A jest możliwość osadzenia jej w psychiatryku ? - spytała zainteresowana kobieta
- A jest pełnoletnia?
- Tak
- Jedyną opcją jest udowodnienie, że jest niezrównoważona. Wtedy będzie taka możliwość
- To może przejdźmy do kuchni. Omówimy szczegółowy plan działania, a ja opowiem ci o moim głupstwie pozostawiając ją na całe 16 lat przy Karolu. Widać, że za bardzo rozpuścił swoją córkę. A wiesz, że....
Rozmowa cichła z każdą sekundą.
Odczekałam chwilę po tym jak było całkiem cicho i zabrałam rękę z ust Louis'a.
- Fuuj! Obśliniłeś mnie - wytarłam rękę o jego klatkę piersiową po czym odepchnęłam go twierdząc, że przebywa w obszarze naruszającym moją intymność (Rany, jak to dziwnie brzmi)
- Słyszałaś to? -zapytał ignorując moje oburzenie
- Nie, jakieś krasnoludki z siekierami wpełzały mi do uszu i rozjebały mi bębenki tak, że ogłuchłam- powiedziałam z drwiącym sarkazmem.
Widząc jego zdziwioną minę i nieodgadnięty wyraz twarzy przewróciłam oczami i rozświetliłam mu sytuację - Oczywiście, że słyszałam, idioto!
Jego tok myślenia i niedelikatność (zabawne, że akurat to mnie irytuje) wkurzała mnie coraz bardziej. No bo jeśli spotykasz klona kumpla, który udaje, że nim jest i obraża go, przyłapujesz "ukochaną mamusię" na szperaniu w swoich rzeczach oraz snuciu niecnych planów przeciw tobie, do tego durne odzywki prześladowcy, musisz wiedzieć, że coś się dzieje. Na deser dodam, że wszystko ma miejsce jednego dnia. I co? Czuję się jak jakaś bomba zegarowa, która za chwilę wybuchnie rozjebując nie tylko system, ale i wszystko w obrębie jej otoczenia wliczając ten cały, paskudny Londyn. Tak więc marzeniem każdego z Was jest podpaść właśnie mi. Czujecie ten sarkazm?
- Ona, to znaczy twoja mama chce zamknąć cię w psychiatryku? - stwierdził lub może zapytał podekscytowany
- Też mi nowina -zadrwiłam
Właściwie już drugi raz Caroline próbowała zamknąć mnie z jakimiś świrami twierdząc, że to wszystko "dla mojego dobra"
- Ten Karol to twój ojciec?
- Przecież słyszałeś - odparłam zrezygnowana kładąc się na miękkiej, soczystej trawie.
Podobno kolor zielony uspokaja, więc nic nie zaszkodzi, a pomoże wlepianie gał w trawę.
- O co chodziło z tymi szesnastoma latami
Zerwałam się z miękkiej trawy i rzuciłam się na Louis'a. Złapałam go za pasiastą bluzkę.
- Słuchaj no, upierdliwy idioto. To, że słyszałeś rozmowie ze mną w roli głównej nie upoważnia cię do tego abyś dopytywał mnie o moje sprawy osobiste. To, że wiesz już o tym, że Caroline zostawiła mnie na szesnaście lat tacie, oskarża mnie o branie narkotyków i robi wszystko żeby uprzykrzyć życie nie znaczy, że rozpłaczę się w twoich ramionach i będę siedziała bezradnie jak jakaś płytka laska. Może spotkałeś full takich dziewczyn, ale powiem ci, że ja do takich nie należę, nie należałam i nie będę należeć. Żeby to było jasne! - puściłam go tak, że upadł na trawę
- To ty bierzesz te narkotyki czy nie - spytał jak gdyby nigdy nic
Podniosłam drżącą pięść na chłopaka żeby go uderzyć. On zakrył się tylko rękami. Serio? Chciałam go uderzyć, tak jak dzisiaj klona Edwarda, ale nie mogłam. Jakaś dziwna, niezidentyfikowana siła mnie od tego powstrzymała. Puściłam go gwałtownie jak zrobiłam to wcześniej po czym cała w nerwach wstałam i ruszyłam w kierunku wyjścia z ogrodu. Ledwo co się obejrzałam a Tomlinson dreptał za mną jak jakiś wierny piesek.
- Czego?!-ryknęłam
- Oj nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi -uśmiechnął się zalotnie jakby nie zauważając, że gotuję się w środku- Ja chciałem zapytać czy dałabyś namiary na swojego dilera
- Tomlinson, do jasnej cholery, ja nie biorę żadnych narkotyków! -wrzasnęłam - w każdej chwili mogę potraktować cię pięścią jak Jeremy'ego Bell'a!
- Uderzyłaś Jerry'ego? Brata tego pedała
- Eddy nie jest pedałem. Jakbyś się nie zorientował to chłopaka, który tylko i wyłącznie interesuje się tą samą płcią nazywa się gejem! -krzyknęłam po raz kolejny
- Oj dobra, dobra -mruknął
- A w ogóle to gdzie ty za mną idziesz?
- Zawsze tam gdzie ty!- odezwał się radośnie- A właściwie ty zawsze tam gdzie ja
- Chyba cię Bóg opuścił jeśli myślisz, że gdziekolwiek z Tobą pójdę
Teatralnie opadłam na ławkę znajdującą się pod starym dębem
- Właściwie to przyszedłem pod twój dom żeby zabrać cię do nas na krwawy seans filmowy - rozsiadł się na ławce i otoczył mnie ramieniem, które zaraz z siebie rzuciłam. Popatrzałam na niego jak na idiotę coś w stylu "Jedzie mi tu czołg? "
- No co? "Krwawy seans filmowy" to określenie stworzone przez Harry'ego odnoszące się do wszystkich części "Piły"- powiedział głosem naukowca
- Dobra, możesz zaliczyć to do swoich marzeń, ja nigdzie się stąd nie ruszam
Zarzuciłam nogę na nogę, a ręce splotłam na klatce piersiowej
- Czyżby? - odezwał się Louis z cwanym uśmieszkiem
- Tomlinson, jeśli coś kombinujesz radzę ci przemyśl to pięć razy, bo poważnie przemyślę udział rękoczynu w tym starciu - skarciłam go
- Nie bój się maleńka - powiedział po czym wziął mnie na ręce i utrzymywał w żelaznym uścisku, tak że żadnym sposobem nie mogłam się uwolnić. No, tak właściwie mogłabym gryźć, ale jest duże ryzyko, że się zakaże
- Tomlinson postaw mnie na ziemię - wrzeszczałam zwracając tym samym uwagę przechodniów, którzy albo chichotali głośno, albo tłumili śmiech
Nagle dobiegł mnie błysk lustrzanki nie wiadomo skąd
- Widziałeś ktoś zrobił nam zdjęcie?!
Louis ani nie drgnął oprócz zmiany wyrazu twarzy na powagę
- Louis nooo! - powiedziałam zrezygnowana - wypuść mnie proszę
- Ale będziesz grzeczna?
- Będę - skłamałam
Następnie postawił mnie na ziemię a ja jak najszybciej pobiegłam w stronę parku. Nie musiałam dodawać, że chłopak ruszył w pogoń za mną. Ku mojemu zdziwieniu dogonił mnie i objął w tali przyciskając do siebie. Obydwoje runęliśmy na ziemię.
Zaczęłam się śmiać jak dzika świnia nie zdając sobie sprawy, że leże w objęciach chłopaka na trawie.
- Czy to był uśmiech? - spytał głupio Louis
Natychmiast spoważniałam i powiedziałam niczym jakiś dyplomata:
- skądże. To tylko skurcz mięśni twarzy
Po czym ryknęłam śmiechem. Nie jakimś tam zwykłym śmiechem. Tylko takim, który kipiał wyjątkową szczerością.
Chłopak wstał i wyciągnął rękę w moją stronę oferując pomoc. Chwyciłam ją zdecydowanie i uśmiechnęłam się radośnie. Znowu dobiegł mnie błysk flesza. Błądziłam głową po okolicy, ale nic nie dostrzegłam.
Dopiero teraz poczułam, że moje dłonie są splecione z dłoniami Louis'a. Przeniosłam wzrok na twarz chłopaka, która promieniała radością. Właściwie gdy byłam tak blisko niego nie odczuwałam tych napierających na mnie emocji. Nie dostrzegłam teraz denerwującego i upierdliwego idioty, tylko zupełnie kogoś innego. Nigdy nie patrzałam na Louis'a w takim świetle. Pierwszy raz kiedy go zobaczyłam wydał się dla mnie tajemniczy i interesujący. Później za każdym razem objawiał się jako natrętny dureń, a teraz? Teraz wyglądał jak Radek kiedy pierwszy raz wyznawał mi miłość. Skarciłam się w myślach , że ośmieliłam się przywołać to wspomnienie. Ale jak mogłam tego nie robić widząc w oczach Louis'a taką ogromną troskę i zrozumienie. Chociaż niewątpliwie to drugie nie dopełniło się do końca. Przynajmniej moim zdaniem.
- Louis...-zaczęłam
- Poczekaj Lex, najpierw ja coś powiem
Kiwnęłam głową omamiona zapachem jego perfum, które pamiętałam od naszego pierwszego spotkania, tego dnia w parku i wtedy zorientowałam się, że zdarzenie rozegrane kilka minut temu na ławce miało miejsce tam gdzie spotkałam tajemniczego nieznajomego o zielono-niebieskich oczach przepełnionych takim smutkiem i bólem, że aż łapało za serce nawet takie skamieniałe jak moje.
- Ja bardzo cię lubię i ... podobasz mi się. Mimo tego twojego wiecznego sarkazmu, wredoty i obojętności. Znasz taką historię?
Na zewnątrz dziewczyna zła,wredna, chamska, nie dająca się kochać, a w środku miała serduszko z lukru, tylko ze strachu przed odrzuceniem otaczała je drutem kolczastym, tak żeby nikt więcej jej nie zranił
Po tych słowach coś we mnie drgnęło. W duchu stwierdziłam, że znam tą historię i to aż za dobrze, ale nawet sama się do tego bałam przyznać, a co tu mówić przed nim.
- Właśnie dlatego ja wierzę w Ciebie i wiem, że ten drut można zniszczyć tylko trzeba wierzyć- pogłaskał mnie po policzku, na którym poczułam delikatne drżenie. Serce zaczęło mi walić jak głupie, a wszystkie inne części ciała odmówiły posłuszeństwa. Stałam jak kołek sparaliżowana już sama nie wiem czy jego bliskością, zapachem, dotykiem, magią jego oczu czy słowami, które wypowiedział przed chwilą. Nie byłam zdolna wydusić żadnego dźwięku ani co dopiero się poruszyć. Czułam, że przed chwilą mur oddzielający moje serce od otoczenia pękł w pół jakby serce pragnąc dostać się do światła potraktowało go rękoczynem. Nagle odniosłam wrażenie jakby coś kopnęło mnie w żołądek lub może on sam zrobił trzy fikołki. Co było tego przyczyną? Usta Louis'a, które zbliżały się do moich. Nagle niczym kubeł zimnej wody wylanej na głowę odzyskałam trzeźwość umysłu. Wyszarpnęłam prawą rękę z uścisku Tomlinsona i wymierzyłam mu siarczysty policzek. Jak już mówiłam mur tylko pękł. TYLKO. Odsunęłam się od niego na odległość ramion i patrzałam jak się chwyta za policzek.
- posłuchaj Louis. Nie lubię cię na tyle żeby padać tobie w ramiona i się z tobą całować. Lubię cię tylko jak kumpla. Nie możesz liczyć na nic więcej.-usłyszałam czyjś głos po czym zrozumiałam, że należał do mnie - Dla mnie facet to tylko kolejny problem, a ty nie przełamałeś na tyle tej bariery, która oddziela mnie od uczuć. Nic specjalnego nie poczułam gdy do mnie mówiłeś i nigdy nie poczuję. Nie podobasz mi się i chcę żebyś wiedział, że nic nigdy między nami nie będzie. Proszę nie łudź się, że kiedykolwiek się to zmieni.- powiedziałam z dziwną delikatnością. Odwróciłam wzrok nie mogąc wytrzymać widoku przepełnionych smutkiem oczu chłopaka
- W porządku. Zapomnijmy o tym
- Nie Louis. Musimy pamiętać, żebyś znów nie popełnił tego samego błędu co dziś.
Chłopak kiwnął beznamiętnie głową.
Ruszyłam z miejsca w stronę chodnika
- No idziesz na ten "krwawy seans filmowy"?- spytałam ze zwyczajną obojętnością w głosie lecz z lekkim uśmiechem - bo zmienię zdanie - dodałam w ten sposób wywołując uśmiech u chłopaka.
- Myślę, że powinieneś zaprosić na ten wasz seans także Avery. Zdaje się, że jest całkiem sympatyczną dziewczyną- powiedziałam w drodze do domu przygłupów
Dostrzegłam tylko lewo zauważalne skinienie głowy Louisa. Westchnęłam i pochwaliłam się w duchu, że wspaniała ze mnie egoistka.





________________________________________


Uffff... Wiecie jak długo pisałam ten rozdział, że by jak najlepiej odzwierciedlić uczucia Alex? Pół dnia xD 
No ale coś chyba nie za bardzo mi wyszło opisywanie uczuć między Alexandrą a Louis'em;/ 


No ale paczcie. Niektóre z Was miały wątpliwości co do niego. a tu Bum taka akcja. 
Nie zaprzeczam, że rozdział wyszedł długi. Prawdę mówiąc najdłuższy do tej pry. ale to chyba Wam nie przeaszkadza? 


Dodałam now rozdział na:
 Becouse Only By Your Imagination You Can Achieve Happines


A teraz, WSZYSTKIE moje wierne czytelniczki proszę o oddanie na mnie głosu w konkursie na BLOG MIESIĄCA:LIPIEC 2012 ( ankieta po prawo) http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/ 
Mój numerek to 9.
Zobaczymy ile wart jest ten blog, ja i moja twórczość ;** 


Kocham,
Majka <3

sobota, 7 lipca 2012

#13- Lepiej późno niż wcale


-Czekaj, czekaj, bo nie łapie. Znaczy, że cały czas byłam z twoim klonem?- zwróciłam się do chyba tego prawdziwego Edwarda
Obydwaj nie mogli przestać się śmiać, co już naprawdę mnie irytowało
- Tak- tylko to zdołał wydusić Edzio-Pedzio
- To nie jest wcale śmieszne -fuknęłam
Ed uspokoił się trochę, a raczej całkiem. Wpatrywał się we mnie z przerażeniem. Jeremy natomiast nic sobie ze mnie nie robił i nie przestawał się ze mnie wyśmiewać
- Ty!-wskazałam palcem na Jeremy'ego i szybkim krokiem do niego podeszłam- co mam ci zrobić? - spytałam jednocześnie chwytając go za zielony T-shirt
- Ty mnie okłamałeś, nawciskałeś tanie kity i wyciągnąłeś ze mnie cenne informacje. Więc pytam jeszcze raz: co mam z tobą zrobić? -wycedziłam przez zęby zaciskając dłoń na jego ubraniu.
Jeremy był potwornie podobny do Edwarda. Właściwie taki sam. Orzechowe oczy, kasztanowe włosy, te same rysy twarzy. Jedyne co ich od siebie różniło to ułożenie włosów i uśmiech. Jer miał na głowie "artystyczny nieład", a jego uśmiech był ironiczny i wręcz bezczelny. Natomiast Ed włosy miał uczesane starannie, a wyraz twarzy spokojny i grzeczny.
- No nie wiem... pochwalić za dobrą grę aktorską- uśmiechnął się szyderczo
- I jeszcze co? Może w dupę cię pocałować?
- Z miłą chęcią
Puściłam go zdenerwowana w obawie, że mogę mu coś zrobić. Edward wpatrywał się we mnie z przerażeniem jakby bał się że zrobię mu krzywdę.
- Jesteś żałosna-skwitował Jerry
Odwróciłam się do niego z dziwnym spokojem. Sama się zastanawiałam dlaczego jeszcze nie wybuchłam.
- Ja jestem żałosna? Ja? Ciekawe dlaczego, Wspaniały aktorze - zakreśliłam w powietrzu cudzysłów- nie wiedziałeś o funkcjach deski z szerokością 22 i współczynnikiem kółek 100A. Wspaniale naśladujesz Edwarda.
- Rany masz deskę specjalnie na rampy?-zapytał z podziwem Ed
Popatrzałam na niego chwilę. Podniosłam deskę i rzuciłam ją w jego stronę.
- Proszę. Zatrzymaj ją. Możesz sobie ją nawet wsadzić
- No, no, no... twarda z ciebie sztuka, ale jakoś nie poszło ci rozpoznanie nie-Edwarda
- Człowieku, ja go znam ledwo kilka dni!
- I nie przestraszyła cię jego orientacja?
Spojrzałam na Edwarda, który smutno zwiesił głowę
- Mnie na przykład przeszkadza, że mam brata bliźniaka-geja. To strasznie męczące gdy mnie z nim mylą. Dlatego nie cierpię Edwarda. Jest taki... hmm... pedalski
Popatrzałam na Jeremy'ego, później na Edwarda
- Zobacz co zrobiłeś?- wskazałam na Eda- on płacze, przez ciebie, przez swojego brata. Czy to według ciebie w porządku? -spytałam
- Mam go w dupie- wzruszył ramionami
Tego już było za wiele. Podeszłam bliżej i z całej siły u uderzyłam go z pięści w twarz. Chłopak się zachwiał, a Edward podbiegł do niego i go podtrzymywał.
- Posłuchaj tego czego mam ci do powiedzenia. Nie zadzieraj ze mną. Jestem wredną i podłą suką. Spędziłam trzy lata nienawidząc ludzi i dwa lata w poprawczaku. Jeśli to coś zmieni. Tak jak już mówiłam nie obchodzą mnie inni, ale on- wskazałam na Eda- on jest moim kumplem, a jeżeli on jest moim kumplem, to ten który wywoła u niego łzy skończy tak jak ty. Jednak nie chciałabym bić jego brata bliźniaka, więc zrozum. Ty jako brat powinieneś wspierać go w najtrudniejszych chwilach, a nie martwić się o swoją dupę, którą mogę z łatwością skopać jeśli tylko mi się zachce. To że on jest gejem nie upoważnia cię do takich tekstów. Jeżeli ci tak bardzo zależy to przyklej sobie karteczkę z napisem "To ja Jeremy. Nie Jestem gejem" lub zgol sobie głowę na łyso, wtedy ludzie będą cię rozpoznawać. Umiem panować nad emocjami. Ciężko mi to przychodzi, ale się staram. Jednak słowa, które wypowiedziałeś o Edwardzie wkurzyły mnie bardziej niż gdybyś wzywał mnie od najgorszych. O! Coś ci leci z nosa
Jer popatrzał na mnie z gniewem.
Niezwykły był widok chłopaka podtrzymywanego przez znienawidzonego brata. Edward był bardzo wrażliwy. Z trudem wytrzymywał wycieranie chusteczką krwi, która napływała z nosa Jerry'ego
- Widzisz? On się od ciebie nie odwrócił. Pomaga ci, mimo twoich słów. I co nadal go nie cierpisz? Dzięki za spieprzenie dnia- Uśmiechnęłam się sztucznie -Cześć Edziu- pomachałam mu na pożegnanie i odwróciłam się
- Suka- usłyszałam ostry i wkurzony głos Jerry'ego
Uśmiechnęłam się do siebie i nie odwracając się wyciągnęłam rękę do tyłu i pokazałam środkowy palec
- Pierdol się Jer


- Co jest?
Weszłam po cichu do swojego pokoju. Drzwi były otwarte, ale przecież je zamykałam. Co jest? Rozejrzałam się po pokoju i dostrzegłam otwarte drzwi do garderoby. Zacisnęłam dłonie w pięści i ruszyłam w tym kierunku. Dyskretnie otworzyłam drzwi przyglądając się jak Caroline szpera w moich ubraniach. Nie tylko je wyciąga, ale i grzebie w kieszeniach.
 Oparłam się o framugę drzwi i przyglądałam się jej z uwagą.
- Nie przeszkadzam może? - zapytałam po kilku minutach obserwacji
- O! Alexandro, już jesteś?-spytała zakłopotana
- Przez to szperanie w cudzych rzeczach wzrok ci wypaliło czy co?
Ominęłam ją i wyciągnęłam pamiętnik spod ubrań.
- Tego szukałaś?- pomachałam jej przed nosem po czym wyszłam z garderoby i rzuciłam się na łóżko obok Frogusia. Caroline poszła za mną i przysiadła "w nogach"
- Nie siadaj, bo mi pościel zakazisz -krzyknęłam zanim usiadła
- Za późno. Będę musiała odkazić teren
Otworzyłam pamiętnik i przeglądałam poprzednie wpisy nie zwracając uwagi na Caroline.
Jednak ona milczała. Ta cisza mnie denerwowała.
- O Co ci chodzi, co? Po co tu, do cholery, się włamałaś i szperałaś mi w rzeczach. Co chciałaś znaleźć?- Wybuchłam
- Alex ja tylko...
- Co "tylko"? Co "tylko"?! Dla ciebie to jest "tylko" przeglądanie moich rzeczy? Dla mnie to jest naruszenie mojej prywatności!
- Martwię się o ciebie. Nie rozumiesz tego?
- Nie, nie rozumiem. Jakoś przez ostatnie 18 lat miałaś mnie w głębokim poważaniu, a teraz nagle odezwał ci się instynkt macierzyński?
- Lepiej późno niż wcale
- to nie metoda dla mnie i na pewno nie zamierzam się jej trzymać!
- Uhh.... Alex, dlaczego ty musisz wszystko utrudniać?! - fuknęła
- Trudny charakter? Wiem mam z natury! Powiesz mi wreszcie czego u mnie szukałaś?!
- Narkotyków, pasuje?! -krzyknęła i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju
- Pojebało cię?! Co ci strzeliło do głowy? Narkotyki?
- A co miałam myśleć? Twoje zachowanie... wygląda na to że stajesz się coraz bardziej agresywna i myślę że to przez narkotyki.
- Nie biorę narkotyków! Nie przyszło ci po prostu do głowy, że cię nienawidzę?
- Rozmawiałam z panią Styles. Poradziła mi żeby zapisać cię do psychologa.
- Chyba nie myślisz, że gdziekolwiek z tobą pójdę
- Otóż to. Więc pozwoliłam sobie na więcej. W tym przypadku nie koza przyjdzie do woza, tylko wóz do kozy.
- Co masz na myśli
- Masz na dzisiaj umówioną domową wizytę.
- To ja sobie stąd pójdę i dupa z twoich planów - skwitowałam
- Nie sądzę - powiedziała i skierowała się do drzwi.
- Do zobaczenia na wizycie, córeczko
Wyszła i zamknęła za sobą drzwi na klucz
- Myślisz, że nie mam kluczy?!-krzyknęłam za nią
- Sprawdź czy pasują
Włożyłam klucz do zamka, a raczej spróbowałam włożyć, bo wcale nie pasował do dziurki.
- Kurwa! -krzyknęłam jednocześnie rzucając przedmiotem. Uderzyłam ręką w drzwi dodatkowo je kopiąc.
Cała złość trzymana we mnie od rana ulotniła się jak powietrze z wypuszczanego balona. Jak to się stało, że Caroline okazała się ode mnie sprytniejsza? Ona?
Moją uwagę przykuło wielkie pudło. No tak. Caroline przeszperała mi prawie wszystko. Podeszłam do kartonu po butach i obejrzałam je z każdej strony. W końcu podniosłam wieczko i ujrzałam stertę zdjęć z młodości. Uśmiechnęłam się delikatnie i usadowiłam się na łóżku. Przeglądałam każdą fotografie z uwagą. Tu mała ja bawiąca się samochodzikiem, a tu z miską na głowie. Tam jeszcze zdjęcie z tatą a jeszcze gdzieś indziej z babcią. Znalazło się też zdjęcie z moim psem Dingiem i małym chomikiem Debby'm.
Zatrzymałam się przy fotografii z całą moją rodziną. Kto tam był? Ja, tatuś, babcia, chomik Debby, pies Dingo, kotka Nala i papuga Pazur. Niekontrolowana łza spłynęła mi po policzku i upadła na zdjęcie. Natychmiast wytarłam mokry policzek i odłożyłam pudełko na podłogę. Położyłam się na łóżku i przytuliłam się do Frogusia. Oczy mi się same zamykały. Już prawie zasypiałam kiedy usłyszałam stukanie w okno. Poderwałam się lekko z miejsca. Mieskam na piętrze więc nic nie może pukać. Przyjrzałam się uważnie. Ktoś rzucał kamyczkmi. Wstałam i otworzyłam drzwi balkonowe. Spojrzałam w dół i zobaczyłam tego ktosia
- Co ty tu do choler robisz?!

 __________________________________________

Mamy 13. Czy pechowa? Sami oceńcie. 

Założyłam nowego bloga
http://zycie-to-jeden-wielki-bol.blogspot.com/ 
Wbijajcie i komntujcie, bo nie wiem czy jest sens dalej go pisać. Jest trochę inny niz ten czy poprzedni, ale również pojawią się chłopcy z 1D.

Jak myślicie kim jest ten "ktoś" ?

Zmieniłam tło bloga. Podoba się?

Jeśli chcecie zobaczyć kolejny wywiad na  http://thekaxii.blogspot.com/ lajkujcie zdjęcie na http://www.dmuchane.pl/konkurs/obrazek.php?362  Jak dobijemy do 100 wywiad pojawi się niebawem. Pomóżcie Kaxi


Zapraszam na bloga Angeliki http://believe-in-magic-1d.blogspot.com/
Na pewno pamiętacie ją z blogów Live Your Dreams, You Tell Me You Love Me. 
Tak się składa, że powróciła z nowym pomysłem. Wbijajcie i pomóżcie odzyskać jej czytelników.


Jeszcze raz zapraszam na mojego nowego bloga i komentujcie, b ostatnio się nie popisaliście ;)


Kocham,
Majka <3