Wierzchem dłoni otarłam samotną łzę płynącą po policzku. Nie. Nie boję się płakać. Już nie.
Dzisiaj, siódmego sierpnia dwa tysiące trzynastego roku jest rocznica śmierci Louisa. Nadal trudno jest mi w to uwierzyć. Pamiętam ten dzień doskonale i mimo wszystko chcę go pamiętać na zawsze. Dopiero wtedy tak naprawdę odczytałam swoje uczucia. To wtedy słysząc słowa " Kocham Cię" zrozumiałam, uwierzyłam i zaufałam.
Doszłam już do cmentarza. Brama otworzyła się z nieprzyjemnym skrzypnięciem. Było ciemno, ale do grobu Louisa mogłam trafić z zamkniętymi oczami. Przychodziłam tu codziennie. A inni nie rozumieli dlaczego to robię. Dlaczego akurat JA? Tylko Harry wiedział. Domyślał się od początku, że Louis nie jest mi obojętny. To była prawda. Harry naprawdę jest moim przyjacielem. Nie rozumiem tylko samej siebie. Dlaczego chwilę przed śmiercią Lou wszystko stało się jasne? Dlaczego nie zrozumiałam tego wcześniej?
Zatrzymałam się przed grobem. Był cały zawalony kwiatami i zniczami. Były tu nawet rozłożone zdjęcia Louisa. Nocą było tu najlepiej. Nikogo tu nie było. Za dnia przychodziły tu fanki. To bardzo miło, że wciąż o nim pamiętają.
Gdzieś na białych margaretkach położyłam marchewki, które tu przyniosłam. Nie żadne kwiaty, bo tego cholerstwa było tu pełno. Wiedziałam, że marchewki bardziej przypadłyby do gustu Louisowi.
Usiadłam na drewnianej ławce wpatrując się w grób. Zawsze to robiłam. Patrzyłam tylko na grób. Dziś pragnęłam czegoś więcej. Czegoś co zawsze napawało mnie ogromnym strachem. Chociaż tak naprawdę to nic takiego. Po tej tragedii wszystko stało się inne. Ja stałam się inna. I choć trudno mi o tym myśleć: jestem bardziej wrażliwsza. Chyba już nie jestem taka chamska.
Z kieszeni bluzy wyciągnęłam pomiętą fotografie. Uśmiechnęłam się widząc osoby na tym zdjęciu. Kiedyś Harry zrobił zdjęcie mi i Louisowi kiedy się przytulaliśmy. Wtedy miałam ochotę go zamordować, teraz- wyściskać go na śmierć. Na jedno wychodzi.
Pocałowałam Louisa ze zdjęcia i zaczęłam:
- Rozpamiętywanie boli, jak cholera. Dziwnie się tu czuję. Może dlatego, że nie powinno nas tu być? Tak naprawdę pierwszy raz mówię do Twojego grobu. Zawsze mnie to przerażało. I choć jest tyle spraw, które chciałabym Ci powiedzieć, ciężko jest mi cokolwiek z siebie wydusić. Nawet do Twojego grobu. Nie wiem czy mnie słyszysz czy widzisz te moje łzy, ale uh... to nie jest takie proste. Bo widzisz, każdy dzień przypomina mi twój uśmiech. A to boli. Jak cholera.
Odeszłeś. Moja babcia mówiła, że życie jest jak płomień. Zostanie zdmuchnięty lub dotrwa do końca, ale zgaśnie na pewno. Ciebie zdmuchnęli. Za wcześnie to wszystko się stało. I żałuję, że się nie ustabilizowałam wcześniej. A tak? Nawet nie wiem czy wiesz co do Ciebie czuję. Wtedy powiedziałam to wszystko bardzo chaotycznie i nie określiłam sprawy jasno. Wiesz, to było najgorsze. Dlatego chciałam się zabić. Tydzień po twojej śmierci chciałam nałykać się jakiś leków przeciwbólowych, ale Harry mnie nakrył i powstrzymał. Spytał wtedy "Dlaczego chciałaś to zrobić", a ja mu wtedy powiedziałam "Mam do pogadania z Bogiem". Harry zawsze przy mnie był. Pocieszał mnie i wycierał łzy. Wiedział wszystko co do moich uczuć i on też bardzo cierpiał. W końcu byliście przyjaciółmi.
Zdałam sobie sprawę, że prawdziwą wartość drugiego człowieka odkrywamy dopiero wtedy, kiedy już go nie ma. Jak skarb, który trzymało się w dłoni, ale bezwiednie pozwoliło mu się wyślizgnąć przez palce. To smutne. Tęskniłam za Tobą, kiedy uciekłam do Polski tylko, że to było kilka dni a nie reszta życia. Jedynie co mi po Tobie zostało to wspomnienia, zdjęcie i czarna bluza, którą dałeś mi pierwszego dnia kiedy się poznaliśmy.
Decydując się na znajomość z Tobą nie sądziłam , że narodzi się we mnie coś znacznie silniejszego. Tak długo nie mogłam się odnaleźć w uczuciach a kiedy w końcu to się stało, było już za późno. Po prostu... nie potrafię naprawiać swojego błędu.
Miesiąc temu zmarła Stephanie. Thomas na razie przebywa w domu dziecka. Złożyliśmy już papiery z prośbą o adopcję. Procedura właściwie trwa dość długo, ale wy to wy. Chłopcy są sławni. Jak ktoś ma pieniądze może dużo zdziałać. Powoli przygotowuję się do nowego życia. Nie wiem czy lepszego. Bez Ciebie to nie to samo. Przede mną rola matki zastępczej. Boję się. Nie chcę zawieść Toma. Szkoda, że Ciebie nie ma, wychowalibyśmy go razem.
Wstałam z ławki i zabrałam jedną marchewkę z grobu.
- Kocham Cię Louis, Królu marchewek - szepnęłam i odwróciłam się na pięcie.
Ruszyłam w kierunku wyjścia a wiatr niósł słyszalny tylko dla mnie dźwięk "Ja Ciebie też".
THE END
____________________________________________OCh Smutno mi! :C Ten blog był naprawdę czymś wielkim. Miałam tyle czytelników tyle wejść. Po prostu. Największe osiągnięcie mojego życia. W statystykach zdarzało się nawet, że było 1200 wejść na dzień. A teraz to wszystko się skończyło. Ta piękna historia dobiegła końca.
Obiecałam Wam, że wszystkko Wam wytłumaczę, więc czytajcie:
Opowiadanie o Alex nie było zwykłym opowiadaniem. Nie chciałam tu zmyślać bezsensownych historii, które nie miały być celu. Każde działanie niesie za sobą skutki. Mam nadzieję, że mój blog też.
Bop widzicie. Louis musiał umrzeć. Gdyby to się nie stało Historia by się nie dopełniła. O czym ja mówię?
Chciałam Was czegoś nauczyć przez to opowiadanie. Może domyślacie się czego? Między innymi tego, że nie warto zwlekać z tym co ważne. Pozwolę sobie użyć słów księdza Jana Twardowskiego "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą". Można powiedzieć, że ten cytat prowadził mnie do końca tej historii. Teraz Alex ma nowe zadanie. Opiekę nad nieletnim Thomasem. Czy da sobie radę? Pozostawię to dla Waszej wyobraźni.
Nie będę pisać nowego bloga. Jeśli chcecie czytać nadal moje dzieła, zapraszam na:
http://zycie-to-jeden-wielki-bol.blogspot.com/
Nie sądzę żeby tamten blog odniósł taki duży sukces i nie sądzę żeby był aż tak popularny. Cóż, przeżyłam już chwilę wyższości. Właśnie tu. A moja godzina już minęła.
Nie będę Was prosiła żeby każdy z Was napisał byle coś jako świadectwo, że czytaliście, bo to tylko liczba. Ja wiem, że jest was dużo, bo po prawej jest ankieta. Wystarczy, że napiszecie " Dziękuję" jeśli to coś odrobinę dla Was znaczy.
Teraz chciałabym wszystkim Wam podziękować za to, że czytaliście, wspieraliście i poganialiście. Za te ponad 1200 komentarzy ponad 70 tysięcy wejść i oddane głosy w konkursie. Wiecie jaka piosenka mi się teraz nasuwa? "Bielieve" Justina Biebera . Bo Nic bym nie osiągnęła gdyby nie Wy.
Nie jestem pewna czy przeczytacie tą moją "krótką" notkę, ale to nic. Wystarczająco się ze sobą męczyliśmy :D
I LOVE YOU ALL ♥
Majka