sobota, 25 sierpnia 2012

#25- Nieobecność sprawia, że serce rośnie w czułość ♥

Nie wiem jak długo chodziłam po mieście. W każdym bądź razie był już normalny ranek kiedy wstają normalni ludzie, gdyż częsty był widok śpieszących się ludzi do pracy.
A tak na serio to mam dosyć moich głupich myśli. Dlaczego wciąż myślę o Louisie?
Powinnam starać się przypomnieć sobie to, co działo się wczorajszej nocy lub myśleć o pocałunku Radka. A zamiast tego wspominałam dotyk ust Lou. Co się ze mną dzieje?
Wiem tylko jedno. Muszę wrócić do Londynu.
Ruszyłam w kierunku lotniska.
Miałam wszystko czego było mi trzeba do odlotu. Telefon, słuchawki i bluza Louisa.
- Kogo to moje piękne oczy widzą - usłyszałam czyjś głos przed sobą
Podniosłam wzrok i ujrzałam tlenioną blondynkę z mnóstwem makijażu na twarzy. Miała krótki top bez ramiączek z wyeksponowanymi cyckami i krótką spódniczkę ledwo zakrywającą dupę. Miałam przed sobą samą Weronikę.
Z trudem powstrzymałam przewrócenie oczami.
- No nie wiem czy takie piękne- skwitowałam
- Czemu ja nic nie wiem, że wróciłaś
- Informacja tylko dla VIP-ów. A po za tym jestem tu gościnnie - powiedziałam i chciałam ją ominąć kiedy mnie zatrzymała
- Nie masz ochoty ze mną porozmawiać?- spytała
- A mamy o czym?
- Wróciłaś dla Radka?
- Nie. Po co? Przecież Wam tak się świetnie układa. Czemu miałabym to psuć
- Daruj sobie debilko
- Nie pozwalaj sobie szmaciaro
- Kiedy pizgnęłaś sobie taki oczojebny kolor? Lepem na facetów to on raczej nie jest
- Patrz na swój kolor pusta tapeciaro
- Czyżby nasza Olka wróciła tu dla szukania polskich frajerów, bo Angole nie interesują się takimi chłopczycami jak ty?
- Sorry jeśli mój sposób bycia Ci przeszkadza, w sumie to wolę być chłopczycą niż tanią cizią z fullem tapety na mordzie.
- Odpierdol się od mojej twarzy. Lepiej spójrz na siebie. Próbujesz wtopić się w otoczenie chłopców? Ale nikt nie zwraca na ciebie uwagi? Przykre. Lepiej zrób miejsce doświadczonej
- Doświadczonej dziwce? Bardzo proszę. A jeśli chodzę w luźnych spodniach, nie maluje się, klnę jakby to był mój język narodowy, lubię słuchać dobrego rapu, czasem lubię wypić, nie znaczy, ze jestem gorsza od ciebie, wytapetowana zdziro-powiedziałam i chciałam odejść, ale Weronika znów mnie zatrzymała
- Czego jeszcze chcesz? Najpierw spierdoliłaś mi życie, a teraz chcesz jeszcze mnie zwyzywać? Sprowokować? Wybacz gówna nie tykam, bo śmierdzi. A jeśli usłyszę jeszcze coś na swój temat przekrzywię ci ten twój wytapetowany ryj - powiedziałam i odeszłam od niej
- Aha i możesz zająć się Radkiem chyba czuje się bardzo samotny- rzuciłam przez ramię


- Więc muszę się z tobą pożegnać. Wiem, że duchem zawsze jesteś obok mnie, ale to nie to samo co rozmowa z grobem
Siedziałam na cmentarzu "rozmawiając" z tatą. W sumie nie wiedziałam co mu jeszcze powiedzieć. Jakby sama moja obecność mówiła sama za siebie. Kiedy byłam tu, na cmentarzu mogłam przesiedzieć tu cały dzień. Było tu tak miło i jednocześnie przygnębiająco , a wszystko to skłaniało do rozmyślań.
Ciociaż to było odrobinę żałosne, że bez żadnych hamulców myślę o Louisie.
Wyciągnęłam z kieszeni bluzy jeden woreczek z prochami i miętoliłam go w ręce.
-Wiedziałem, że cię tu znajdę - usłyszałam głos Radka
- Czego chciałeś? - spytałam już trochę zmęczonym głosem
- Sprawdzić jak się czu... Co ty masz w ręce? - spytał i zanim zdążyłam odpowiedzieć wyrwał mi z ręki woreczek
- Prochy? Bierzesz? Przecież to cholerne świństwo - oburzył się
- To moja sprawa co robię! Ciebie to nie musi obchodzić!
- Ale obchodzi!
- Oddaj to! - krzyknęłam wyciągając rękę
- Nie - wysypał całą zawartość na ziemię i wymieszał z piaskiem tak, że nie dało się tego uratowć
- Pojebało cię?!- krzyknęłam na niego
- Chyba ciebie, jeśli bierzesz to gówno!
- Moje życie, mój wybór.
- Wiesz, że możesz się od tego uzależnić?!
- Przecież nie biorę tego tyle żeby od razu się uzależnić
- Każdy tak na początku mówi
- Czyli od razu uważasz, że jestem ćpunką
- Tego nie powiedziałem - bronił się
- Ale tak pomyślałeś
- Ola...
- Mam cię już dosyć. Weź spierdalaj - powiedziałam i wstałam z miejsca
- Chciałem tylko pomóc
- Tą pomoc możesz sobie w dupę wsadzić- powiedziałam do niego
- Kocham Cię tato! - pomachałam w stronę grobu i obróciłam się w kierunku wyjścia
- A jeśli chodzi o Ciebie Radek to zdaje się, że Weronika jest wolna i chyba się jej nudzi, więc... zajmij się nią- zwróciłam te słowa w kierunku Radka i wyszłam z cmentarza nie oglądając się za chłopakiem


Podróż samolotem minęła dość spokojnie. Jeśli nie licząc moich głupich myśli. Jechałam teraz taksówką do domu.
Samochód się zatrzymał. Zapłaciłam kierowcy i wyszłam z auta. Skierowałam się prosto do domu. Już na progu otulił mnie znajomy zapach lawendy. Ruszyłam w stronę swojego pokoju nie zwracając uwagi na Wendy, która krzątała się w kuchni.
Przechodząc obok pokoju, który obecnie zajmowała Maisie usłyszałam głosy. Bez namysłu weszłam do pokoju i ujrzałam stertę ciuchów wyrzuconych na sam środek pokoju, przy których stała moja kuzynka i Caroline. Ich oczy skierowały się teraz na mnie.
- Alex?- zdziwiła się Masie
- Alexandro Courtney Nowak! - odezwała się Caroline
- Dobra darujcie sobie powiedziałam i rzuciłam się na łóżko
- Właściwie co wy robicie z tymi ciuchami? Oddajecie potrzebującym?
- Nie zmieniaj tematu!
- O co ci chodzi? Skończyłam już osiemnaście lat i nie musisz mi mówić co mam robić. Mogę wszystko a ciebie to powinno gówno obchodzić!
- To nie zmienia faktu, że mogłaś powiedzieć, że wyjeżdżasz !
- Bo to akurat ciebie interesuje!
- Pamiętam, że mam córkę - oburzyła się
- To ciekawe czy pamiętasz kiedy mam urodziny!
- Nie kłóćcie się . Lepiej pomóżcie mi wybrać jakieś ubrania - złagodziła sytuację Maisie
- Co to za okazja? - spytałam
- Umówiłam się na randkę
- Z Edwardem? - zachichotałam
- Nie z Jeremym
- Ubierz dresy będzie okey
- Wolę wyglądać bardziej kobieco
- Jak chcesz - wzruszyłam ramionami
- Idę do przygłupów - rzuciłam przez ramię i wyszłam z pokoju



Stałam przed domem chłopaków i zastanawiałam czy wejść tak po prostu czy lepiej zapukać. Zdecydowałam się na to drugie.
Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich Zayn
- O cześć Alex. Już wróciłaś? - przywitał mnie
- Cześć, mogę wejść?- spytałam jak nigdy
- Jasne - otworzył szerzej drzwi i wpuścił mnie do środka
Przeszliśmy do salonu gdzie wszyscy jak jeden mąż i jedna żona rzucili się na mnie w wielkim uścisku.
Zaśmiałam się wesoło i powiedziałam:
- Weźcie mnie puśćcie
- Nie. Dopiero kiedy powiesz, że już się na nas nie gniewasz- powiedział Harry
- No dobra nie gniewam się - zakomunikowałam a chłopcy się ode mnie odczepili
Dopiero teraz zauważyłam, że jednego brakuje, a kogo? Louisa. Nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać. Zamiast tego wolałam spytać
- A gdzie Lou?
- U siebie - powiedział Liam
- To może ja pójdę mu powiedzieć, że już się nie gniewam
- Ale jak przyjdziecie to opowiesz nam o tym gdzie byłaś jak cię nie było - odezwał się Niall przegryzając jabłko
- Nie ma tu co opowiadać. Pojechałam do Polski na grób taty bo była rocznica jego śmierci i tyle- powiedziałam i ruszyłam do pokoju Lou zanim chłopcy zdążyli zareagować.
Stałam przed drzwiami. Odetchnęłam głęboko i zapukałam. Kiedy usłyszałam "proszę" weszłam do pomieszczenia i starannie zamknęłam za sobą drzwi.
Louis leżał na łóżku a na jego twarzy widziałam najpierw zdziwienie później przygnębienie, radość i znowu przygnębienie.
Nie widziałam co mam powiedzieć, bo od razu przypominał mi się nasz pocałunek, a wtedy robiło mi się sucho w ustach. Louis też milczał.
Usiadłam na fotelu bawiąc się rąbkiem czarnej bluzy.
Po chwili w kieszeni poczułam wibracje a następnie dźwięk sms. Pospiesznie wyciągnęłam z kieszeni telefon i Sprawdziłam kto był nadawcą wiadomości.
Od: Louis
Nie sądziłem, że wrócisz

Spojrzałam na chłopaka, ale on nie patrzał na mnie.
Szybko wystukałam odpowiedź
Do: Louis
Wiesz, to nie jest tak, że próbuję gdzieś uciec.
A nawet jeśli, to możesz być pewny, że wrócę.

Z tego wszystkiego rozwinęła się nasza dziwna konwersacja
Od: Louis
Po co niby miałabyś tu wracać?
Do: Louis
Wracam, bo chyba mam to szczęście, że są ludzie za którymi dalej tęsknię.
Od: Louis
Więc za kim tęsknisz?
Do: Louis
Mimo wszystko za tobą. Nie wiem gdzie jest ciebie więcej w mojej głowie czy w sercu
-napisałam ale zaraz wymazałam ostatnie zdanie i dopiero wysłałam
Od: Louis
Czyli chociaż trochę mnie lubisz?
Do: Louis
Lubię Cię, na swój pojebany sposób, ale lubię
Od: Louis
Ja Ciebie też :)
Do: Louis
Nie wiem dlaczego, ale mam cholerną ochotę cię przytulić. Tutaj. Teraz. Zaraz. Już
- napisałam i wcisnęłam "Wyślij", ale dopiero wtedy zrozumiałam treść wiadomości. Niestety było za późno na anulowanie .
Spojrzałam na Lou uśmiechnął się do mnie niepewnie i wstał. Ja zrobiłam to samo i zbliżyliśmy się do siebie. Po czym Louis objął mnie nieśmiało, ale kiedy ja też go objęłam, uścisnął mnie pewniej.
Staliśmy w bezruchu w ciszy tuląc się do siebie.
Nie chciałam aby to się skończyło szczególnie kiedy czułam jego wspaniały zapach perfum. Dotąd mogłam poczuć je tylko na bluzie.
Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Harry. Gdy zobaczył nas przytulonych lekko się zmieszał, a my się od siebie odsunęliśmy.
- Chciałem tylko was spytać czy chcecie pizzę i już nie będę przeszkadzał - uśmiechnął się szerooko
Posłałam mu wymowne spojrzenie i powiedziałam
- Ja poproszę
- Ja też - powiedział Lou
- Załatwione- klasnął w dłonie Harry i zniknął za drzwiami
- Em... Twój chłopak nie byłby zadowolony gdyby wiedział, że się przytuliliśmy - powiedział zakłopotany Louis
- Chłopak? To ja mam chłopaka? - zaśmiałam się
- No ten Polak, z którym rozmawiałem przez telefon
- To nie jest mój chłopak - powiedziałam stanowczo
- Serio? - uśmiechnął się
- Serio, serio . Lepiej chodźmy do chłopaków, bo jeszcze pomyślą, że coś robimy
- Racja - wyszczerzył się i pognał do drzwi - Kto ostatni na dole ten zgniła marchewka - powiedział i pobiegł na dół
- Ale ty jesteś dziecinny - zaśmiałam się i ruszyłam za nim

______________________________________

Oto nowy rozdział. Nie jestem z niego specjalknie zadowolona ;( 
Ale opinię pozostawiam Wam. 
 Chciałabym Wam serdecznie polecić blog mojej przyjaciółki i jej kumpeli 
http://i-love-your-curls.blogspot.com/ 
Weźcie ją trochę zmobilizujcie, bo mała się rozleniwia. Czrkaj nich no tylko cię spotkam xD 

Chciałabym Was jeszcze poinformować, że wznowiłam  pracę na moim drugim blogu
http://zycie-to-jeden-wielki-bol.blogspot.com/
Na tamtym blogu jest mniej czytelników, a wy czytacie tamten blog?

Możecie się jeszcez dopisywać do czytelników

Kocham, 
Majka

środa, 22 sierpnia 2012

#24- "Czy ja jestem cokolwiek warta?"


- Pojebało cię!-wrzasnęłam odpychając od siebie chłopaka
- Ale...- zaczął pocierając ręką głowę obolałą od uderzenia o półkę
- Nie ma żadnego "ale"! Czy ty nie rozumiesz, co to znaczy, że cię nienawidzę?! Miałeś już swoją szansę, drugiej ci nie dam. Możesz sobie wypierdalać do Weroniki! Ja nie padnę ci w ramiona po tym pocałunku!-krzyczałam spacerując w kółko po pokoju
- Nie rozumiesz co znaczył ten pocałunek? Kocham Cię Ola! - powiedział zbliżając się w moją stronę
- No fajnie, Fajnie. A Ty masz ładny sweterek - zakpiłam
Chłopak stanął przede mną.
- Ola ja mówię poważnie. Kocham Cię i mogę powtarzać to w nieskończoność póki mi nie uwierzysz - uprzedził stojąc już oko w oko ze mną
- Możesz to powtarzać ile chcesz, ale w to nie uwierzę
Oddaliłam się od niego i wyjrzałam przez okno. Słońce o tej porze wydawało się naprawdę piękne zmieniając kolor na mocny czerwień, taki jak moje włosy.
Poczułam rękę na swoim ramieniu, którą po chwili zrzuciłam.
- Wiem, że byłem strasznym dupkiem zostawiając cię dla innej. Wstyd mi, że zrozumiałem to dopiero po twoim wyjeździe. Tak strasznie było mi ciebie brak, że od tamtej pory nie miałem ani jednej dziewczyny- zarzekał się
Odwróciłam się w jego stronę
- Urzekła mnie twoja historia, tylko szkoda, że nie prawdziwa- wysyczałam przez zęby i go ominęłam
- Czemu nie dasz mi chociaż jednej jedynej szansy? Obiecuję, że wykorzystam ją odpowiednio
- Czyli przelecisz i zostawisz bez zbędnych ceregieli, co? I znów usłyszę tylko "to był błąd".
- Ola proszę...
- Wiesz co to znaczy nienawidzić jedną osobę? Albo cały świat? Nie wiesz tego, bo ty prowadzisz sobie beztroskie życie, a ja? Zostawiłeś po sobie pieprzony syf w mojej głowie. A teraz wreszcie się z ciebie wyleczyłam kiedy wreszcie znalazłam przyjaciół ty pojawiasz się w moim życiu i tak po prostu oznajmujesz, że mnie kochasz, jakby to znaczyło " Cześć, jestem Radek". Nie rozumiesz tego, że ja już cię nie kocham? Trzy lata w beznadziejnych przemyślaniach " Czy ja jestem cokolwiek warta? ". A Ty nic. Nawet nie zadzwoniłeś żeby spytać jak się czuję po śmierci taty. To się nie nazywa miłość ani chociażby przyjaźń. Nie ma nic z tych rzeczy, a wiesz dlaczego? Bo są tacy debile jak ty na tym świecie!- krzyczałam coraz głośniej
- Olka, pozwól, że pomogę ci zrozumieć definicje miłość. Tylko daj mi szansę...
- Już raz kochałam. Drugi raz nie popełnię tego samego błędu- powiedziałam i wyszłam z jego pokoju by wydostać się z tego domu
- Ola! - usłyszałam jego głos za sobą
Odruchowo obróciłam się na pięcie i weszłam z powrotem do jego pokoju.
- Wybacz zapomniałam czegoś- powiedziałam najchłodniejszym tonem na jakiego było mnie stać.
Wyciągnęłam z torby czarną bluzę przesiąkniętą zapachem męskich perfum i nałożyłam ją pospiesznie na siebie, puszczając mimo uszu prośby Radka. Wsunęłam do kieszeni telefon i słuchawki po czym stanęłam na przeciwko chłopaka.
- To był błąd, że tu przyjechałam. A teraz masz prezent za zjebanie mi życia - powiedziałam i przezwyciężając wewnętrzny opór uderzyłam z całej siły pięścią w twarz.
- Asta la vista, baby - rzuciłam na pożegnanie i wybiegłam z domu.
Krążyłam ulicami miasta poddając się beznadziejnym myślom. Co się ze mną, do cholery dzieje? Czy to tylko sen? Tak bardzo chciałam usłyszeć głos Radka mówiący "Kocham Cię" a teraz leję go po mordzie. Chociaż to było dawno, ale w sercu wciąż czuję odrobinkę bólu. Na pewno już go nie kocham. Może to zraniona duma. A może ja tylko wmawiam sobie, że nic nie czuję. Zabawne. Wygląda na to, że się tylko oszukuję, bo przecież miłości nie ma.
Nie ma co, mam w głowie totalny rozpierdol. Myśli mieszają mi się na przemian między Louisem a Radkiem. A na co mam teraz ochotę? Na niezłą zadymę.
Wpadłam na jakiegoś człowieka. Trudno było mi rozpoznać twarz osobnika, ponieważ noc topiła świat w ciemności
- Ola? - usłyszałam głos jakiegoś chłopaka - Nie poznajesz mnie - chłopak rozłożył szeroko ręce
- Jakoś nie bardzo
Chłopak zaśmiał się zabawnie i poklepał mnie po ramieniu.
- To ja Kuba
- Czekaj, czekaj. Ten Kuba z naszej paczki skaterów?-zdziwiłam się .
Chłopak pokiwał głową i dostrzegłam na jego twarzy uśmiech.
- Ale wyrosłeś- uśmiechnęłam się
- Ty też się zmieniłaś
- Bywa - skwitowałam
- Co ty tu robisz?- zagadnął
- Długa historia - odpowiedziałam po czym zapadła chwila niezręcznej ciszy
- Może chciałabyś iść na domówkę do mojego kumpla? - zapytał po chwili
- Oj, Kubuś. Czytasz mi w myślach - powiedziałam i ruszyłam za kolegą



Dom był przeraźliwie wielki. Według mnie jakiś nierozgarnięty debil mógłby się tu zgubić. Muzyka była dość dobra, ale za to była strasznie głośna. W środku znajdowało się mnóstwo osób.
- Jesteś pewna, że chcesz tu zostać?- spytał Kuba zanim weszliśmy do środka
- Wchodź, nie pierdol -ponagliłam go
- Jak sobie życzysz - powiedział i otworzył drzwi do domu
Już na samym progu otulił mnie zapach alkoholu, tytoniu i nawet marihuany.
Kuba pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do jakiegoś pomieszczenia. Przywitał się ze znajomymi.
- To jest Ola, moja stara kumpela - przedstawił mnie
- Wolałabym raczej gdybyście mówili mi Alex - powiedziałam
Grupka, do której należał Kuba była całkiem spoko. Od razu wciągnięto mnie w towarzystwo dziewcząt, które trajkotały o moim "zadziwiającym" kolorze włosów.
- Dajcie mi coś do picia - przerwałam ich paplaninę
Jedna z nich podała mi piwo o smaku malinowym
- Żartujesz sobie? - skwitowałam - Patrzcie i uczcie się - powiedziałam i ruszyłam w stronę dopiero co poznanych chłopaków wzięłam od jednego z nich kieliszek z wódką i wylałam w siebie całą zawartość kieliszka. Postarałam się nie skrzywić choć to było trudne. Nie zwracając uwagi na okropne pieczenie w gardle i żołądku, wyciągnęłam kieliszek w stronę chłopaka, który trzymał butelkę alkoholu.
- Polej - powiedziałam
- Uuu - usłyszałam wycie uznania.
- Stary skąd ty tą laskę wyrwałeś- usłyszałam jakiegoś chłopaka
Za chwilę doszedł jakich inny koleś, który został mi przedstawiony jako nie jaki Marcin, gospodarz i organizator całej zabawy
- Jestem Alex.-Przedstawiłam się
- Podobno jesteś atrakcją dzisiejszej imprezy - zagadnął
- Podobno - powiedziałam i wypiłam już niewiadomo który z kolei kieliszek
- Chętnie poznałbym cię bliżej - zapalił jakiegoś skręta i buchnął mi dymem prosto w twarz
Wzięłam od niego skręta i zaciągnęłam się porządnie. Już nie pamiętam kiedy ostatnio jarałam marihuanę. Uśmiechnęłam się obłędnie
- Towar pilnie strzeżony. Lepiej uważaj bo sobie rączki pobrudzisz- odpowiedziałam i dmuchnęłam mu prosto w twarz
Ten uśmiechnął się i zapalił kolejnego skręta.
Marcin odwrócił się w stronę swoich kumpli i zagadnął do jednego z nich.
- Masz coś mocniejszego?
- Jasne.
Chłopak rzucił na blat kilka działek jakiś prochów.
Nie wiem dokładnie co to było, ale miałam cholerną ochotę zapomnieć o swoich problemach, co ułatwiało mi sprawę.
Chłopacy rozsypali na blacię jedną działkę. Jako pierwsza pochyliłam się nad prochami. Zakryłam jedną dziurkę palcem po czym wciągnęłam trochę nosem, co dało mi porządnego kopa.
Impreza rozkręcała się coraz bardziej, a ja korzystałam tylko po to żeby zapomnieć. Skręty popijałam wódką, co jakiś czas wciągając te prochy, które dawały takiego kopa, że byłabym w stanie zrobić wszystko, ale nie dziś. Dziś zapominam o problemach. Nie pamiętam już kim jest Louis a kim Radek, i jest po prostu zajebiście.



Obudziłam się sama nie wiem, o której godzinie. Przy okazji uderzyłam się w głowę o blat stołu pod którym leżałam.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni. Przejrzałam historię połączeń. Podczas imprezy rozmawiałam z Maisie i całe szczęście, że nie z Louisem ani nikim innym. Tylko szkoda, że nie pamiętam nic specjalnego. Tylko kilka kolejek wódki, parę skrętów i jakieś prochy, po których miałam totalny odlot. Ból głowy był nie do zniesienia, co świadczyło o tym, że impreza była ostra. Wybrałam numer Maisie i się z nią połączyłam.
- Halo?- usłyszałam jej zaspany głos
- No Siema!
- Alex? Ty wiesz, która jest godzina ?- oburzyła się
- Yyy... nie?
- Piąta nad ranem! - krzyknęła aż musiałam odsunąć telefon od ucha żeby czasem głowa mi nie eksplodowała
- Wyluzuj. Głowa mi pęka!
- No właśnie! Coś ci chyba wczoraj za bardzo odwalało
- Dzwonię żeby dowiedzieć się co ci nagadałam
- Nie pamiętasz?
- Na to wygląda- wzruszyłam ramionami
- Gadałaś jakieś bzdety, że nie można było cię zrozumieć
- Aha - mruknęłam ponuro
- Kiedy wracasz?
- Niebawem
- Czyli kiedy?
- Nie wiem! -krzyknęłam i się rozłączyłam
Włożyłam telefon do kieszeni, ale poczułam tam jakąś rzecz. Miałam w kieszeni dwie działki jakiegoś białego prochu. Uśmiechnęłam się i włożyłam je z powrotem do kieszeni.
- Jeszcze mi się kiedyś przyda
Wyszłam spod stołu i omijając śpiących ludzi skierowałam się do wyjścia.


______________________________________

 W ogóle planowałam, że w tym rozdziale Alex wróci do Londynu, ale podczas pisania zmieniłam plany :)
Naczytałam się książki o ćpunach i tak jakoś wyszło :P
Rozdział pisany na szybko bo dziadek się do nas przeprowadza i mam straszny zapierdol.
Tych wszystkich, którzy nie wpisali się do Czytelników, proszę aby się dopisali :)

Kocham,
Majka <3

niedziela, 19 sierpnia 2012

#23- Nie jestem tu dla Ciebie!

Obudziły mnie promyki, które wdarły się do pokoju przez otwartą zasłonę. Łóżko,na którym leżałam nie należało do mnie a tym bardziej pokój. Gdzie byłam? Nawet mi samej trudno było uwierzyć w to, że jeszcze kiedyś w ogóle będę leżeć w tym łóżku. W łóżku mojego byłego chłopaka, mojej pierwszej miłości. Jeśli coś takiego w ogóle istnieje.
Czy wszystko już sobie obmyśliłam? Raczej tak, ale chciałabym usunąć ten pierdolony mętlik z głowy. I nie chodzi tu o Radka, bo o nim mam już wyrobione zdanie. Tak, kochałam go kiedyś tam, ale teraz wszystko wygląda inaczej. On mnie zranił i zmienił w bezduszną i nieczułą dziewczynę. Teraz nie jestem już ta Olka z uśmiechem, tylko bezczelna Alex. Może zrobił to nieświadomie i nieumyślnie, ale spójrzmy prawdzie w oczy to przez niego stałam się taka. Ja tylko uodporniłam się na ludzi. Fakt, nie wszyscy są tacy jak on, ale nie wiesz na kogo trafisz. Dlatego nie chcę ufać nikomu. Zawsze tak jest. Przywiązujemy się do kogoś, ufamy mu, a on wykorzystuje twoją naiwność i rani cię kiedy tylko ma okazję. Może i nie powinnam stwierdzać tego po dwóch czy trzech przypadkach, ale tak właśnie jest. Każdy na swój sposób rani innych. Choćby nawet zwykłym obrabianiem dupy za plecami czy nawet takim obojętnym zachowaniem. Może to ja ranię więcej ludzi? Na przykład przygłupów. Oni przez miesiąc ukrywali, że są jakimiś gwiazdorami, a ja? Wyzywam ich ranię każdym obojętnym gestem. Może to ja jestem ta zła?
Jeśli chodzi o moje myśli to wciąż myślę o Louisie. To głupie, wiem. A dziś nawet mi się śnił on z Avery. Podobno jeśli o kimś śnimy to przed snem dużo o nim myślimy. Nawet w podświadomości. Ale jak już mówiłam Lou to mój kumpel i nie zamierzam niszczyć mu związku tylko ze względu na to, że nie lubię jego dziewczyny czy że mnie pocałował. Jak wrócę, zapowiem mu, że to nie może się więcej powtórzyć. Z resztą to był zwykły impuls.
Usłyszałam czyjeś kroki. Obróciłam głowę w stronę skąd dobiegają dźwięki i ujrzałam Radka.
- Wstawaj już. Zrobiłem jajecznicę- zakomunikował i wyszedł
Wstałam leniwie i skierowałam się do mojej torby z ubraniami. Rozsunęłam zamek i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to czarna bluza z kapturem. Wzięłam ją w ręce i przystawiłam do twarzy by móc poczuć zapach, który przez tak długi czas jeszcze na niej był. Mimowolnie się uśmiechnęłam wyobrażając sobie radosnego Louisa z marchewką w ręce.
Wyjrzałam przez okno i ujrzałam słońce oświetlające każde miejsce. W Polsce jest cieplej niż w Anglii dlatego pewnie będzie mi za gorąco, bo przywykłam do tego chłodnego, deszczowego klimatu. Odłożyłam bluzę na łóżko i wycyciągnęłam z torby czystą bieliznę, białą bokserkę i fioletowe spodnie dresowe. Ruszyłam w stronę łazienki. Jakimś cudem pamiętałam jeszcze gdzie co jest. W końcu przebywałam tu mnóstwo czasu. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam wcześniej przygotowane rzeczy.
Poszłam do kuchni skąd rozchodził się zapach dopiero co usmażonej jajecznicy.
-Cześć - przywitałam się i usiadłam do stołu na którym było już podane danie
- Smacznego - powiedział
- Dzięki, ale ty się udław - odpowiedziałam
- Ale ty jesteś miła-Skwitował
- Bywa
- To gdzie dziś idziemy? - spytał po chwili
- Idziemy? My idziemy? - zdziwiłam się
- No tak. Gdzie wolisz? Na deskę, do kina, do pizzeri, do znajomych a później na imprezę ?
- Ja nigdzie z tobą nie idę - powiedziałam
- Dlaczego ?
- Głupie pytanie. Bo jesteś debilem, idiotą, dupkiem? Sam sobie odpowiedz
- No to ciekawe co tu będziesz robić
- Idę na grób taty
- I tak będziesz cały dzień?
Kiwnęłam głową
- A ja?
- co ty? - zdziwiłam się
- Ze mną nie spędzisz czasu?-spytał rozkładając ręce
- Radek, ja nie jestem tu dla ciebie. Przyjeżdżając tu nawet nie miałam zamiaru na ciebie wpadać. Nie chciałam. Nie rozumiesz tego? Ty już dla mnie nic nie znaczysz. Fakt, że długo mi zajęło zrozumienie tego, ale już to wiem. Ty nawet nie wiesz co ty ze mną zrobiłeś. Przez ciebie nie ufam nikomu, bo boję się zaufać ludziom w obawie, że mnie zranią
- Nie wiedziałem - powiedział
- Fajnie, że już wiesz.
Poszłam do łazienki za potrzebą i wróciłam po kilku minutach.
- Co ty robisz? - spytałam, widząc, że odkłada mój telefon
- Ktoś do ciebie dzwonił to odebrałem
- Kto? - zainteresowałam się
- Najpierw jakaś dziewczyna później chłopak
Wzięłam telefon do ręki i zobaczyłam historię połączeń. Najpierw dzwoniła Maisie a potem Louis. Czaicie bazę? Louis.
- I co im powiedziałeś?
- Że jesteś w łazience
- Boże- uderzyłam się z otwartej ręki w czoło - Wiesz jak to zabrzmiało ?
- No nie bardzo
Machnęłam ręką i wybrałam numer do Maisie. Odeszłam od Radka kawałek żeby czasem nie słyszał rozmowy. Chociaż z angielskiego nie miał dobrych ocen to lepiej mieć gwarancję
- Halo?-usłyszałam głos mojej kuzynki
- Co chciałaś? - spytałam na początek
- Gdzie ty jesteś? Co ty w ogóle złapałaś sobie chłopaka na jedną noc czy co? Nie ma cię w domu, pani Anderson powiedziała, że gdzieś wyjechałaś
- Weź się ogarnij. Jestem w Polsce i nie znalazłam sobie chłopaka na jedną noc tylko jestem u... hmm... u znajomego
- Jasne, jasne. Ale czekaj, czekaj co ty powiedziałaś?-zdziwiła się
- Że jestem u znajomego
- Nie to. To drugie
- Że jetem w Polsce
- Żartujesz sobie -pisnęła
- Mówię bardzo poważnie
- Czy ciebie już do reszty pogrzało?
- Nie, Maisie i jak mamy tak rozmawiać to lepiej w ogóle nie rozmawiajmy - powiedziałam i się rozłączyłam
Wybrałam numer Louisa i wpatrywałam się w telefon nie pewna tego czy chcę zadzwonić.
Wreszcie zdecydowałam się na połączenie i przystawiłam telefon do ucha. Niestety numer nie odpowiadał.
Może nie zdążył podbiec do telefonu -pomyślałam i jeszcze raz wybrałam jego numer. Niestety z takim samym skutkiem. Wróciłam do kuchni i usiadłam przy stole gdzie czekała już na mnie herbata.
- Ten co tu dzwonił to twój chłopak? - spytał Radek
- Nie. Mówiłam ci już, że przez ciebie nie ufam nikomu
- Długo będziesz się na mnie gniewać o to, że zepsułem ci deskorolkę? Przecież mówiłem ci, że zrobiłem to niechcący
- jaką deskorolkę? Nie chodzi o to! Pamiętasz może jeszcze te słowa? "Przepraszam cię Ola, ale lepiej będzie jak zostaniemy przyjaciółmi, bo ja kocham Wernikę " Pamiętasz to? I deskorolka przy tym to błahostka. Ty mi zepsułeś serce! Rozumiesz? Przez ciebie nie ufam innym, nie wierzę w miłość i przyjaźń, a ty jesteś takim debilem, że nawet nie wiesz dlaczego cię nienawidzę!
Wzięłam telefon z blatu stołu i wyszłam. Za chwilę zadzwonił telefon . Na ekranie pojawił się napis Caroline a pod spodem jej numer. Odrzuciłam połączenie i udałam się na dobrze mi znane miejsce, czyli cmentarz.


3 dni później

Czasami potrzebujemy trochę samotności, oddechu, aby nabrać do wszystkiego dystansu. I właśnie ta myśl była celem mojego przybycia. Nic się nie zmieniło. No może trochę. Siedzę przed grobem taty i myślę o tym co się wydarzyło a co nie.
Kilka dziennie połączeń od Masie, Harry'ego, Liama, Zayna, Nialla i czasem Edwarda. Kogo tu brakuje? Louisa. Nie wiem o co chodzi. Czy o ten nasz pocałunek sprzed kilku dni czy może Radek mu coś nagadał. A jeśli chodzi o Radka to on mimo wszystko nie wyrzucił mnie z domu. Powiedziałam mu, że go nienawidzę, ale to prawda. Człowiek zniszczył mi życie. I czasem zastanawiam się jak by to było gdybym go wcale nie poznała. Trochę miłych chwil wspólnie spędzonych razem mieliśmy. Ale, nie ważne. Nie lubię myśleć o przeszłości. Chyba, że tej związanej z tatusiem.
Teraz pytanie za sto punktów. Czy kiedy coś w sercu uciska, a w środku czujesz, że masz pusto, to tęsknota? Nie żeby coś, ale takie właśnie mam wrażenie. Czasem zamykam oczy i wyobrażam sobie pocałunek ten który przeżyłam kilka dni temu. I po prostu mimowolnie się uśmiecham.
- Wiesz co tato? Ja chyba za nim tęsknię. Chyba mnie pojebało- powiedziałam i spojrzałam w niebo. Słońce zachodziło już za horyzont sprawiając, że chmury przybierały różowe barwy. Westchnęłam i wstałam z ławeczki.
- Cześć Tato! Kocham Cię! - powiedziałam i ruszyłam ku wyjściu z cmentarza.
-Cholera! Nie powinnam za nim tęsknić.- powiedziałam do siebie .
Włączyłam głośno piosenkę Pezeta "Nieważne" i szłam powoli, nigdzie się nie śpiesząc.
Droga zajęła mi jakieś dziesięć minut.
Weszłam do domu Radka i ruszyłam w stronę pokoju, który tymczasowo mieszkałam.
Zastałam siedzącego na łóżku chłopaka.
- Możemy pogadać - zaczął
- A mamy o czym?- spytałam i usiadłam na brzegu łóżka
- Chciałem powiedzieć, że wtedy kiedy zostawiłem cię dla Weroniki to był błąd. To nie powinno było się wydarzyć
- Nie no Radziu. Wystarczy powiedzieć wprost, że chciałeś mnie tylko przelecieć. Przecież to nic złego. Powiesz tylko, że żałujesz a ja rzucę ci się w ramiona.- Zakpiłam
- To nie tak -wstał i potrzedł w moją stronę
- A jak? Powiedzmy sobie szczerze. Interesowały cię tylko sprawy łóżkowe. Póki nie wpadłeś na Weronikę. No ona była w tym lepsza
- Ola nie oceniaj mnie tak
- A tak nie było?
- Naprawdę nie chciałem żeby tak wyszło
- Ale wyszło. Wtedy kiedy byliśmy kumplami było dużo lepiej. Fakt, że cały czas cię kochałam, ale nie musiałam się bać, że zastąpisz mnie kimś innym.
- Naprawdę mnie nienawidzisz?
- Chyba tak
- A wiesz co ja do ciebie czuję?
Kiwnęłam przecząco głową
- To - powiedział i mnie pocałował.


____________________________________

Przepraszam za tak długą przerwę, ale czasu nie miałam.
Macie tu Alex i Radka xD
Co wy na to ?
+ Dodałam jeszcze zakladkę "Czytelnicy" Tam w komentarzach wpisujcie swoje pseudonimy i anonimki też swoje pseudonimy lub nicki. Chcę po prostu wiedzieć kto jest kto :)

Kocham,
Majka <3

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

#22- Ola? To ty?

Siedziałam wygodnie w samolocie podziwiając widoki za oknem. Mały świat tam na dole, a ja w wielkiej maszynie między chmurami.
W słuchawkach buzowała muzyka a w głowie myśli dotyczące jednego tematu. Właściwie o czym myślałam? O pocałunku jednego z idiotów. Już mnie całkiem pojebało.
Skąd u mnie wzięła się taka spontaniczna decyzja? Wyjazd do Polski. A z jakiego powodu? No właśnie. Aż trudno było mi się przyznać nawet przed samą sobą. Wystraszyłam się. Tak po prostu. Tego co mogłoby być między mną a Louisem. Wciąż się zastanawiam jak to się stało, że on mnie pocałował. Przecież mogłam zareagować, odsunąć się. A co zrobiłam? Nic. Ale nawet choćbym miała tu cokolwiek w tej sprawie obmyśleć to co dalej? Przecież między nami nic nie ma i nic nie będzie. Powody? On ma dziewczynę, a ja nie wierzę w miłość. Dobra już więcej o nim nie myślę.
Pewnie jesteście ciekawi co z psem? Otóż Pana Marchewkę oddałam Stephanie na tę jedną noc. Bo przecież następny dzień będzie Tomlinsona. Nikt oprócz Andersonów nie wie o tym że wyjechałam. To nawet i dobrze. Nie będą mnie zatrzymywać. Wszyscy przecież pójdą na tą imprezę, więc nie będzie ich interesował mój los.
Nie miałam dużego bagażu. Najpierw spakowałam się do dużej walizki, ale to bez sensu skoro i tak nie mam gdzie spać. Dlatego zabrałam tylko torbę podręczną do której włożyłam tylko dwie pary dresów,dwie bokserki i oczywiście bieliznę. Chociaż nawet nie wiem po co skoro i tak Nie będę miała się gdzie przebrać. Spójrzmy prawdzie w oczy. Pójdę na cmentarz i co? Będę spać pod grobem ojca? No bo jak? Ten niewielki dom na uboczu miasta już nie należy do Nowaków.
Kiedy matka przyjechała po mnie z Londynu mnie zabrała do siebie, a babcię wywiozła do domu starców. A co zrobiła z domem? Sprzedała pod pretekstem, że potrzebuje pieniędzy na moje wychowanie. Cóż, Caroline wypatrzy każdą okazję do zdobycia nowych pieniędzy i między innymi dlatego tak jej się powodzi. Jest młoda, wygląd jako taki ma i zna się na kobiecości. Każdy facet za nią poleci. Ale Jak można się temu dziwić skoro zaliczyła już operację plastyczną piersi, nosa i wstrzyknięcie botoksu w usta. Taka tam bizneswomen.
Nagle ktoś mnie szturchnął. Zdjęłam słuchawki i spojrzałam na chłopaka.
- Mówisz po polsku?- spytał po angielsku
Kiwnęłam głową na co chłopak się rozpromienił
- Jestem Dawid - wyciągnął do mnie rękę na znak powitania, a ja kolejny raz kiwnęłam głową
- A ty jak masz na imię?
- Alexandra
- Jesteś Polką?
- Nie. Pół Polką i pół Brytyjką
- Pokaż czego słuchasz
Nie zdążyłam zareagować, bo chłopak wyrwał mi słuchawki
- Czy ty musisz być taki narwany?- poskarżyłam się
- O! Pih! Dobra nuta - pochwalił
- No fajnie, fajnie. A Teraz oddawaj słuchawkę -powiedziałam i zabrałam mu moją własność
- No ej! Daj posłuchać!
- Masz swój telefon- wskazałam palcem na urządzenie, które miał w ręce.
- Ja tam mam inną muzykę. Chcesz posłuchać piosenki, która ostatnio wpadła mi w ucho ?- zapytał
- Właściwie to czemu nie - powiedziałam
Uśmiechnął się i zaczął szperać w telefonie. Za chwilę poleciała piosenka
- I've tried playing it cool
But, when I'm looking at you
I can't ever be brave
Cause you make my heart race
Shot me out of the sky
You're my kryptonite
You keep making me weak
Yeah, frozen and can't breathe
- zaczął śpiewać
- Nie lubię popu - powiedziałam, ale na nic. Tak się wczuł, że nie mógł przestać śpiewać .
Dopiero gdy wyrwałam mu z ręki telefon i zatrzymałam muzykę.
- No ej!
- Czego ty słuchasz?- spytałam z niedowierzaniem
- Jak to co? Nie znasz tej piosenki?- zdziwił się
- Nie. A powinnam?
- Wszystkie stacje radiowe w Wielkiej Brytanii to puszczają- powiedział podekscytowany
- Nie lubię popu i nie słucham radia
- Ale to przecież One Direction!
- Zaraz, zaraz... co?!
- One Direction! Uwielbiam ich piosenki !
- Dawaj to! - wyrwałam mu z ręki telefon i przystawiłam go sobie do ucha nasłuchując piosenki
Rzeczywiście! Jeśli się dobrze wsłucham mogę rozpoznać ich głosy. Najpierw śpiewa Liam, Harry i Zayn a potem refren wszyscy. Drugą zwrotkę rozpoczyna Niall później Louis i znowu refren i tak dalej
- No i?- zainteresował się kiedy oddałam mu telefon
- Nic - wzruszyłam ramionami - Ładnie śpiewają, ale gatunek muzyki nie w moim stylu. A ty? Jesteś ich fanem?
- Proszę zapiąć pasy bezpieczeństwa! Lądujemy! - zakomunikowała stewardessa
- Uwielbiam ich - powiedział Dawid zapinając pasy
- To ty jesteś gejem? -spytałam
- Nie, nie jestem gejem- odpowiedział oburzony
- No przepraszam. Tylko myślałam, że skoro uwielbia ich tyle nastolatek to chłopaki nie będą ich lubić
- No i nie mylisz się. Chłopaki nie przepadają za nimi, no ale bez przesady nie muszę być gejem żeby lubić ich muzykę. To inni chłopaki są nietolerancyjni - powiedział
- Chciałbym ich spotkać na żywo- dodał po chwili
- A ty mieszkasz w Londynie? - zainteresowałam się
- Tak
- To jeszcze nie widziałeś ich na żywo?
- Nie było okazji - wzruszył ramionami
- A nie byłeś na ich koncercie?
- Nie mam kasy. Pracuję na zmywaku a z tego kokosów raczej nie ma.
- A chciałbyś ich poznać?- spytałam
- Żartujesz? To moje marzenie
Wzięłam od niego telefon i wystukałam swój numer
- Jak będziesz w Londynie daj znać. Spełnię twoje marzenie - uśmiechnęłam się i odpięłam pasy
Wyszłam ze swojego miejsca i skierowałam się do wyjścia z samolotu a za mną Arek.
- A skąd ty możesz ich znać?-spytał
- Też mieszkam w Londynie - wzruszyłam ramionami - A z resztą co ci szkodzi uwierzyć w moje możliwości. Nic nie tracisz
- Niech ci będzie
- No to cześć Dawid - powiedziałam stojąc już na lotnisku
- Cześć Ola! Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś zobaczymy
- Muszę spełnić twoje marzenie
- To na razie- powiedział i rozeszliśmy się w przeciwne strony
Skierowałam się do wyjścia z lotniska i na pieszo ruszyłam w głąb miasta. Do mojej rodzinnej Bydgoszczy.


Siedziałam przy grobie mojego ojca na drewnianej ławeczce. Słońce chyliło się ku zachodowi rzucając na groby lekką poświatę.
- Już trzy lata jak cię nie ma. Wiesz, że brakuje mi ciebie? - powiedziałam do grobu
Dalej w milczeniu wpatrywałam się w zdjęcie mojego ojca na nagrobku. Zastanawiałam się nad tym dzisiejszym dniem. Przecież to moje urodziny! I co? Jaki prezent dostaje od Louisa? Dotyk jego ust. Nie chciałam tego, ale mimo wszystko to się stało. A co miałam robić jak wziął mnie z zaskoczenia? Ech... tylko dlaczego to mnie obchodzi? W ogóle to po co ja tu przyjechałam? Zastanowić się? Nad czym? Przecież wszystko jest jasne. Louis będzie moim kumplem. Ale właśnie przecież ja się z nimi jeszcze nie pogodziłam. Chociaż przyznam, że brakuje mi naszych melanży i wypadów na pizzę.
- Ola? To ty?- usłyszałam czyjś męski głos
Podniosłam głowę na tego osobnika.
- Boże, Olka przecież to ty! - chłopak podbiegł i mnie przytulił.
Brawo dla mnie, znowu wzięli mnie z zaskoczenia.
- Nie, to nie Ola. Ja jestem Alex. I weź mnie puść, do cholery, bo zanieczyszczasz mi przestrzeń
Chłopak odsunął się ode mnie i usiadł na ławeczce.
Uśmiechnęłam się figlarsko i zepchnęłam go z ławki tak, że upadł tyłkiem na ziemię.
- Teraz mam pewność, że to naprawdę ty - zaśmiał się - Nie pomożesz mi wstać ? - spytał zawiedziony
- Skończyłam z pomocą dla ubogich na duchu
- Myślisz, że jestem ubogi na duchu?
Kiwnęłam głową twierdząco
Podniósł się z ziemi i otrzepał tyłek i stanął przede mną.
Zielone dresy i czarny, szeroki T-shirt. Całość dopełniała szaro-czarna czapka. Cały Radek.
- Co tu robisz?
- Siedzę, oddycham, myślę, patrzę i dziwię się jak można być takim idiotą jak ty
- Dziękuje za komplement. ale powiesz mi co się stało, że wróciłaś. Tęskniłaś za mną co - poruszył śmiesznie brwiami
- Akurat ty to w tej chwili mój najmniejszy problem
- To dobrze czy źle?
- A bo ja wiem? W tej chwili mam pięciu debili na głowie, a przy nich ty to pikuś
- Nigdy cię nie rozumiałem, ale teraz to zupełnie
- Ale jak jeździliśmy razem na deskorolce to nie było ci trudno mnie zrozumieć
- A no wtedy tak
- i co teraz zrobisz? -spytał po chwili
- Zależy o czym mówisz
- Gdzie teraz pójdziesz skoro sprzedaliście dom
Wzruszyłam ramionami
- Nie masz gdzie iść?-spytał zaniepokojony
- Na to wygląda
- To może pójdziesz do mnie? -spytał
- Do ciebie?- prychnęłam
- A czemu nie
- Jak ostatnio u ciebie byłam ponad trzy lata temu to było troszeczkę zbyt ekstremalnie
- Może troszkę. Miło było - uśmiechnął się
- Taa.. póki nie zamieniłeś mnie na ... jak jej było na imię? Aa... Weronika -pstryknęłam palcami
- Ola... To było dawno. Byłem młody i głupi
- Spoko. Już się z ciebie wyleczyłam
- To dobrze czy źle?
- A bo ja wiem. Trochę mi zjebałeś psychikę, ale to nic. Wróciłam mocniejsza.
- To co? Przyjaciele?
- Kumple - poprawiłam go
- Czyli, że przenocujesz u mnie? -spytał z nadzieją
- A twoja mama?
- Nie ma jej. Pojechała na tydzień do ciotki
- Czyli, że jesteś sam?-zainteresowałam się
- No raczej - uśmiechnął się i zarzucił rękę na moje ramię
- Nie bój się. Nie zgwałcę cię - zaśmiał się
- Tylko byś spróbował. Przekrzywiłabym ci tą twoją śliczną buźkę
- Twierdzisz, że mam śliczną buźkę?
- Nie - wytknęłam mu język i ruszyłam ku wyjściu z cmentarza
Radek podbiegł do mnie i przerzucił mnie przez ramię.
- Tak w ogóle wszystkiego najlepszego Olka
- Po pierwsze nie jestem Olka tylko Alex, a po drugie to postaw mnie na ziemię debilu
- Po co?
- Torby nie wzięłam spod grobu, idioto
- Jak ty mnie pięknie nazywasz- powiedział i postawił mnie na ziemię
- Zasłużyłeś - wytknęłam mu język
Radek pobiegł po moją torbę, a ja powoli kierowałam się do wyjścia z cmentarza.
I tak oto szłam z moim byłym chłopakiem do jego pustego domu. O ironio!


__________________________________________

Powiedziałam że będzie dzisiaj to będzie :0 
Fakt, że późno, ale wcześniej nie mogłam, bo dzisiaj wróciłam Do domu koło 19 , a później Przyjechał mój kuzyn > Także ledwo co się wyrobiłam . 
I co o tym myślicie?
Zapraszam na mojego drugiego bloga. W końcu sięwzięłam i napisałam czwarty wpis ;p 
Możecie też zadawać mi pytania na >>ask.fm<<

Kocham, 
Majka <3

czwartek, 9 sierpnia 2012

#21 - Dziwnie na mnie działasz...

Weszłam do cukierni, w której było czuć słodki zapach wypieków. Spojrzałam na stojącego za ladą chłopaka. Zaraz, zaraz przecież to Edward.
- O cześć Alex! - powitał mnie ogromnym uśmiechem
- No siema! Co ty tu robisz?
- Jak to co? Pracuję
- Od kiedy?-zainteresowałam się
- Od wczoraj. Co podać?
- Nie wczuwaj się tak. Babeczkę z polewą czekoladową z kolorową posypką
- Już się robi. Idziesz na imprezę do chłopaków? - zapytał wkładając babeczkę do papierowej torby
- Robią dzisiaj imprezę?- zainteresowałam się
- To ty nie wiedziałaś?
- Nie. Ja i chłopaki... Wiedziałeś?
- Co? - zapytał podając mi zawiniątko
- Że Przygłupy tworzą jakiś tam zespół? - powiedziałam i podałam Eddy'emu pieniądze
- No tak.
- Fajnie. Czyli tylko ja zostałam niedoinformowana - powiedziałam i wyszłam
- Myślałem, że wiesz -krzyknął za mną
Stanęłam na deskorolce i ruszyłam przez miasto do domu.
Już trzy dni nie widziałam się z Przygłupami. Nie mieli odwagi przyjść i przeprosić w prost, ale za to dostawałam mnóstwo sms z prośbą o spotkanie. Oczywiście je ignorowałam. Z czasem nawet przestałam je odczytywać, a połączeń nie odbierałam wcale. Fakt, był mój dzień zajmowania się Panem Marchewką, ale na szczęście Maisie się tym zajęła i przyprowadzała psa.
Właściwie to było moje pierwsze wyjście z domu od tamtego czasu. Nie miałam ochoty spotkać przypadkiem któregoś z nich na ulicy. Dość miałam ich w moich durnych rozkminach dlaczego mi nie powiedzieli. Podobno byli moimi przyjaciółmi, a przyjaciele mówią sobie takie rzeczy, ufają sobie. A ja czułam się wyrolowana. Tak jak gdybym była ich zabawką. Chcieli sprawdzić jak łatwo można mnie wykiwać? Brawo! Udało im się.
Byłam już niedaleko domu. W oddali widziałam czyjąś sylwetkę. Zmrużyłam oczy, ale nie rozpoznałam tej osoby. Słabo wiedzę z daleka.
Zaraz, zaraz przecież te bujne loki... to Harry. Byłam na tyle blisko, że mogłam dostrzec jego blady uśmiech.
- Czego chciałeś?! - zawołałam na powitanie
- Przyprowadziłem twojego psa
- Miło- wzięłam od niego smycz i skierowałam się do domu
- Alex, poczekaj! - zawołał
Odwróciłam się i patrzałam na niego wyczekująco
- Pogadajmy
- Nie mam ani czasu, ani ochoty - odparłam
- Proszę cię! Tylko pięć minut
- No dobra, ale gadaj zwięźle i na temat
- To nie było tak jak myślisz
- Bla, bla, bla. Już to słyszałam
- My ci nie powiedzieliśmy, bo nie chcieliśmy żebyś poleciała na naszą sławę i pieniądze
- Fajnie, że macie mnie za taką dla której najważniejsze są dobra materialne. Nie ma co.
- Nie gniewaj się
- To jest głupie! Co ja nie mam pieniędzy żeby brać od was? Mam ich w chuj i wcale ich nie potrzebuje. Fajnie że macie o mnie zdanie wrednej, egoistycznej i fałszywej dziewczyny, która leci tylko na pieniądze. Dziękuję bardzo! - powiedziałam i otworzyłam drzwi do domu
- Alex czekaj!
- Twój czas minął
- Impreza u nas, przyjdziesz?
- Słyszałam i raczej nie - odpowiedziałam i weszłam do domu
Odpięłam psu smycz i puściłam go wolno sama zaś udałam się do swojego pokoju.
Rzuciłam się na łóżko i puściłam głośno muzykę. Do ręki wzięłam jedną z ramek z tatą i patrzałam na uśmiechniętego mężczyznę.
- No to co Tatusiu? Dzisiaj byłaby dziewiętnasta ramka, nie? A zamiast tego trzecia rocznica śmierci. Szkoda, że już cię nie ma. Powiedziałbyś mi co zrobić. To śmieszne. Mówię do zdjęcia.
Wpatrywałam się w fotografie ze skamieniałą twarzą, ale ze smutkiem w oczach.
- O jesteś już - wpadła do pokoju Maisie
- Co chcesz? - warknęłam i odłożyłam ramkę na półkę nad łóżkiem
- Chłopaki organizują imprezę.
- No i?
- Idziemy?
- Idziemy? My idziemy? - zapytałam zdziwiona
- No ty i ja
- Ja nie idę do tych debili
- Znowu zaczynasz? Długo będziesz się Tak na nich boczyć
Wzruszyłam ramionami
- Oni...
- Dobra weź już ich tak nie broń. Jak tak bardzo chcesz to idź do nich droga wolna. Nikt cię tu nie trzyma -powiedziałam
- Naprawdę nie chcesz iść ?- zapytała z troską
- Nie i nie zmienię zdania
- Jak chcesz- wzruszyła ramionami
- Znasz Edwarda Bell'a ?- dodała po chwili
- No jasne przecież to mój kumpel
- Ale on jest łaadny - uśmiechnęła się promiennie
Popatrzałam na nią dziwnie wstrzymując śmiech
- A ty skąd niby go znasz?
- Jak z chłopakami wracaliśmy z MilkShake city to musieliśmy pójść do Eda po psa
Kiwnęłam głową ze zrozumieniem
- Jak myślisz on ma dziewczynę? Może mogłabym z nim spróbować? - dodała po chwili
Wybuchłam śmiechem.
- No co? - zbulwersowała się - ma dziewczynę?
- Jest znacznie gorzej
- Gorzej? Znaczy się na narzeczoną? Może ma dziecko?
- Gorzej
- Jeszcze gorzej? Jest żonaty? - zdziwiła się
- Nic z tych rzeczy
- No to już nie wiem
- Maisie trudno mi to mówić, ale nie jesteś w jego typie
- A może ty jesteś?
- Też nie
- To ja już nie rozumiem powiedz o co chodzi, a nie tak się bawisz
- Ale to co ci teraz powiem, może być dla ciebie wielkim szokiem - powiedziałam
- Przyjmę to z godnością
- Więc Eddy jest gejem
- Gejem? Nie no, nie wierzę. Kłamiesz mnie? Powiedz, że kłamiesz - prosiła
- To najprawdziwsza prawda
- Myślisz, że jak mnie lepiej pozna to zmieni orientacje?- spytała z nadzieją
- Nie
- Szkoda chłopaka. Więc będę musiała zająć się Harry'm lub Niall'em
- Jest jeszcze coś co dotyczy Eddy'ego. Chcesz się tego dowiedzieć?
- No mów szybko - poganiała mnie podekscytowana
- Ed ma brata bliźniaka
- Serio?!- krzyknęła zadowolona
- Serio, serio
- Ale, że jest taki sam? Identyczny?!- pisnęła
- Tak
- A czy on też jest gejem? - spytała
- Nie, on akurat woli dziewczyny
- O Boże, o Boże! Aaa!
- Ogarnij się
- Wiesz czy on będzie na imprezie?
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami
- Napisz do Ed'a i zapytaj o jego brata! Proszę, proszę,proszę!
- Pojebało?
- No Alex proszę!
- No już dobra
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wystukałam wiadomość
" Cześć Eddy! Moja kuzynka ma obsesję na punkcie twojego brata. Nie wiesz może czy Jerry idzie na tą imprezę? Najlepiej weź go ze sobą jeśli nie chcesz żeby Maisie robiła wszystko żebyś tylko zmienił orientację :) A."
- Pokaż co napisałaś - poprosiła
- Spadaj - odepchnęłam - Załatwiłam ci kochasia, a teraz możesz wyjść
- Dzięki ci dobra kobieto - powiedziała- A Tak właściwie to ciocia Caroline wołała cię na dół
- A to. Powiedz jej, że nie idę na ten pokaz nowej kolekcji butów Gucia czy jak mu tam w Londynie - machnęłam ręką - I możesz za mnie iść
- Co?! Nowa kolekcja butów Gucciego a nie Gucia - poprawiła mnie - Nie no, nie wierzę! Już biegnę!- zakomunikowała i wyszła z pokoju
Wzięłam ramkę ze zdjęciem i położyłam się w poprzek na łóżku z nogami na ścianie i głową zwisającą z łóżka. Usłyszałam dźwięk sms. Nadawcą był Eddy, więc odczytałam wiadomość
" Hej . No dobrze wezmę go ze sobą :) E."
Odłożyłam telefon na łóżko i wzięłam do ręki papierową torbę z cukierni. Ramkę położyłam na brzuchu i wyciągnęłam babeczkę z zawiniątka.
Wcisnęłam świeczkę, którą pożyczyłam od Wendy i zapałki z kuchni użyłam do jej zapalenia.
- Wszystkiego najlepszego Lexi- powiedziałam do siebie tak jak to mówił tata
Nie miałam tylko pojęcia jakie życzenie mam pomyśleć, a świeczka stapiała się coraz bardziej.
Chcę aby to co zgubiłam w końcu się znalazło - pomyślałam i zdmuchnęłam ogień.
- Wszystkiego najlepszego - usłyszałam jakiś męski głos za sobą
Tak się wystraszyłam, że spadłam z łóżka przygniatając babeczkę i w ostatniej chwili łapiąc ramkę ze zdjęciem.
Podniosłam głowę na osobę, która wdarła się do mojego pokoju.
- Pojebało Cię?!- krzyknęłam widząc Louisa
Chłopak podszedł do mnie i podał mi rękę żebym mogła wstać.
- Nie potrzebuję twojej pomocy!- krzyknęłam i wstałam z podłogi
- Czego ty tu chcesz ?!
- Porozmawiać
Podniosłam z podłogi babeczkę
- Uhh... Zobacz co zrobiłeś - Pokazałam mu słodycz - Zniszczyłeś mi tort urodzinowy! - krzyknęłam i rzuciłam jedzenie prosto w twarz chłopaka
- Tort urodzinowy? Mogłaś się bardziej postarać
Wzruszyłam ramionami i postawiłam ramkę ze zdjęciem na półkę
- W ogóle to ja myślałem, że ty już skończyłaś dziewiętnaście lat
- Wszyscy tak myśleli
- A twoja mama?
- Caroline nie pamięta. A Tak właściwie to wyjdź!
- Chcę z tobą porozmawiać i przeprosić
- Kto cię tu wpuścił?
- Maisie
- No to fajnie, a teraz wyjdź!
- Daj mi wytłumaczyć
- Streszczaj się
- My ci nie powiedzieliśmy, bo nie chcieliśmy żebyś nas odtrąciła za to jaką tworzymy muzykę
- No fajnie. Uważacie mnie za osobę dla której liczą się tylko pieniądze i do tego nietolerancyjną- krzyknęłam
- To nie tak. Po prostu...
- Nie, Louis. To, że słucham innej muzyki nie oznacza, że mam was nienawidzić za waszą muzykę - powiedziałam- Nawet choćby. Ja nie muszę lubić waszej muzyki. Wystarczy, że lubię Was
- Alex, ty masz uczucia - powiedział po chwili ciszy
- Bzdura
- Gdybyś ich nie miała wcale byś się na nas nie pogniewała. Zraniliśmy ciebie i twoje uczucia. A Teraz?
- Co teraz?
- Jak się czujesz?
- Najfajniej jest się zawieść na osobie, na której myślałeś, że możesz polegać. Mówię Ci super sprawa. Spróbuj koniecznie- zakpiłam
- To ty... ty na mnie polegałaś? Na mnie? - spytał zdziwiony
- A najgorsze jest to, że chyba tobie ufałam najbardziej - przyznałam
- Mi?
- Louis, nie potrafię tego wytłumaczyć. Dziwnie na mnie działasz
- Czyli to znaczy, że nam wybaczasz?
- Nie, ale jest sposób żeby to naprawić
- Jaki? - zainteresował się
- Weź wyjdź
- Alex....
- No co?
- Spróbuj nas zrozumieć. Chcieliśmy tylko żeby ktoś nas polubił tak szczerze. Rozumiesz?
Milczałam.
- Ej- Lou ukucnął przede mną i skierował moją głowę tak żebym na niego patrzyła
- Postąpiłem źle nie mówiąc ci o zespole, ale...
- Źle to można się ubrać. Ty postąpiłeś jak dupek - przerwałam mu
- Co mam zrobić żebyś mnie znów polubiła ?
- Nic- wzruszyłam ramionami - Może mi przejdzie
Patrzałam w te śliczno-niebieskie oczy Louisa i czułam się tak podejrzanie miło.
Wstałam szybko nie mogąc wytrzymać tego spojrzenia. Przechadzałam się w kółko po pokoju zastanawiając się co się stało, że tak długo pozwoliłam mu tu być
- Czemu nie chcesz żeby ludzie wiedzieli o twoich urodzinach - spytał siadając na łóżku
- Nie chcę ich obchodzić
- Dlaczego? Każdy chce
- Ale nie Ja
- Powiesz mi czemu?
- Widzisz te ramki ze zdjęciami? -spytałam wskazując na półkę
Chłopak wstał i podszedł bliżej
- To ty?
Przytaknęłam
- Ile jest ramek? - nakierowałam go na właściwy tor
- Szesnaście, a ten mężczyzna to...?
- Mój tata - dokończyłam
- Młody -przyznał
- W każde moje urodziny robiliśmy sobie wspólne zdjęcie. Ostatnia fotografia została zrobiona kiedy miałam szesnaście lat.
- Co się stało z twoim tatą, że nie macie dalszych zdjęć?-zapytał po dłuższej chwili milczenia
- Wieczorem, w moje szesnaste urodziny umarł. Miał raka. Już wiesz dlaczego nie chcę obchodzić swoich urodzin
- Przykro mi
- Nie wiem dlaczego ci to powiedziałam. Chyba najlepiej będzie jak wyjdziesz
Podszedł do mnie bez słowa i powiedział
- Chciałbym cię przytulić, ale nie wiem jakbyś to przyjęła
I wtedy mnie pocałował. Nie wiedziałam co zrobić, więc poddałam się temu delikatnemu pocałunkowi.
Kiedy już było po wszystkim szepnął:
- Chciałem tylko sprawdzić jak smakujesz
- Wyjdź - powiedziałam cicho, ale stanowczo trzymając palce na ustach wciąż czując jego ciepłe usta na moich
- Wyjdź! - powtórzyłam
- Przeczytaj tylko mojego ostatniego sms, którego ci wysłałem - powiedział i wyszedł
Usiadłam bezradnie na łóżku.
- On mnie pocałował. Pocałował mnie -szepnęłam nadal trzymając palce na ustach
Wzięłam telefon i otworzyłam ostatnią wiadomość od Louisa. Wysłał ją wczoraj o 23:04
" To dziwne, ale brakuje mi twojego uśmiechu i wiecznie ironicznego głosu. Chyba za tobą tęsknię. xx "
Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości i natychmiast ją przeczytałam
" Nie żałuję tego co się stało xx" Nadawcą był Louis, a ten sms bardziej pokręcił mi w głowie. Nie , nie mogę,muszę coś zrobić.
Weszłam do garderoby i wyciągnęłam walizkę. Wpakowałam trochę ubrań i zapięłam torbę.
Czas na małe wakacje- pomyślałam


______________________________________

Brawo dla mnie za tak długie nie pisanie rozdziału xD
tak bardzo chcieliście pocałunek Louisa i Alex, że postanowiłam o tym napisać :) Co wy na to ? 
I jak myślicie gdzie wyjeżdża Alex.
Nie wiem kiedy nowy, bo zaczyna si ę robić cieplej więc więcej czasu będę spędzać na plaży :D
Możecie zadawać mi pytania na >>ask.fm<<   
Kocham was,
Majka <3

niedziela, 5 sierpnia 2012

#20- Czujesz tą chemię nadpsutej przyjaźni?

Wracałam z Thomasem od przygłupów.
Ulice Londynu zatapiały się w ciemności. Niezwykły był widok miliona światełek błyskających ze wszystkich stron. Co jakiś czas przejeżdżały samochody, a po chodnikach wciąż mijaliśmy nieznajomych. Rześkie powietrze pieściło nasze nozdrza i wywoływało na naszych ciałach "gęsią skórkę".
Po mału zbliżaliśmy się do domu Andersonów. Dzieliło nas tylko kilka metrów.
Co do Pana Marchewki to został u Przygłupów, bo tak jak Louis powiedział. Jeżeli oboje chcemy być właścicielami psa musimy dzielić się opieką.
Tak jakby ten pies był naszym dzieckiem i pochodził z rozbitej rodziny.
Nie, ja wcale tak nie pomyślałam.
- Kto pierwszy do drzwi- zakomunikowałam i puściłam się pędem do wyznaczonego celu
- Ej! Nie byłem przygotowany- krzyknął Tom i pobiegł za mną
- Pierwsza! - powiedziałam kiedy dotknęłam drzwi
- I kto tu jest dziecinny?- spytał Tom układając ręce na klatce piersiowej
- Nie marudź- powiedziałam
Tom mruczał coś pod nosem co mnie wcale nie interesowało.
Już na progu powitała nas uśmiechnięta babcia z tęcza na głowie.
- Babciu!- wykrzyknął zadowolony chłopiec, rzucając się w ramiona staruszki
- Nawet nie wiesz jak się fajnie bawiłem! Przyjaciele Alex są naprawdę fajni i bardzo ich lubię! - mówił jak najęty
- Są, bo ich umysły zatrzymały się w wieku pięciu lat. Są strasznie dziecinni - powiedziałam wsłuchując się w paplaninę Toma.
Stephanie poszła uszykować chłopca do spania, a ja rozsiadłam się przed telewizorem, skacząc po kanałach.
- Przynajmniej Niall dał mu kolację- mruknęłam do siebie.
- Alex!- usłyszałam krzyk Thomasa
Dźwignęłam się z sofy i pomaszerowałam w stronę pokoju chłopca.
- Przeczytaj mi bajkę- poprosił Tommy kiedy tylko weszłam do jego pokoju
Stephanie poklepała mnie po ramieniu i powiedziała cicho jakby do siebie:
- Zrobię herbatę
Kiwnęłam głową i usiadłam koło chłopca
- Tylko nie mów mi, że znowu mam ci czytać "Tomcia Palucha" - powiedziałam zrezygnowana
- Nie - uśmiechnął się - Może być "Kot w butach"- zakomunikował podając mi książkę
- Wiesz co?- zaczął Thomas- Ale się nie obrazisz?- upewnił się
Pokręciłam głową i patrzyłam na niego wyczekująco
- Louis lepiej czyta bajki
Przekręciłam oczami
- A dlaczego on nie przyszedł mi przeczytać bajki?- zainteresował się chłopiec
- Bo Louis poszedł do swojej dziewczyny
- To ty powinnaś być jego dziewczyną
- Ja?- zdziwiłam się - Chyba cię straszy mały
- No co?-oburzył się - Fajnie by było. Byście mnie często odwiedzali. Louis by mi czytał bajki. Super- podsumował
- Jak go poprosisz to cię będzie odwiedzał wieczorami i czytał bajki, ale mnie z nim nie mieszaj
- A on jak czyta to zabawnie zmienia głos. Ty tak nie robisz
- Przestań już o nim gadać, a teraz słuchaj!
Zaczęłam czytać bajkę, ale jak zwykle w połowie zasnął. Co w tym dziwnego? Przecież był strasznie wymęczony tą bitwą na jedzenie.
Odłożyłam książkę na półkę i ucałowałam czoło Toma
- Dobranoc - szepnęłam i wyszłam z pokoju zgasiwszy lampeczkę
Pokierowałam się do kuchni skąd dobiegał świst gwizdka czajnika.
Pani Andreson właśnie parzyła herbatę. Zajęłam miejsce przy stole i poczęstowałam się jedynym ciasteczkiem.
Stephanie położyła przede mną gorący napój a sama usiadła naprzeciwko mnie. Uśmiechnęłam się do staruszki i wzięłam kolejne ciastko.
- Więc ten Louis co wczoraj u nas był to twój chłopak? - zaczęła rozmowę staruszka
- Nie! No coś ty! Dlaczego tak wszyscy uważają? - westchnęłam bezradnie i nasypałam sobie dwie łyżeczki cukru do herbaty
- Bo ja wiem. Tak to wygląda - odpowiedziała
- On ma dziewczynę - powiedziałam- chociaż nie jestem pewna
- To ma czy nie - zainteresowała się
- Po tej ostatniej akcji zerwali, ale dzisiaj mieli się spotkać, więc pewnie już są razem
- O jaką akcję ci chodzi?
- Wczoraj była impreza urodzinowa Avery. Tej dziewczyny Louisa. Nie miałam w planach na nią iść, ale Louis po mnie przyszedł i przekonał żebym poszła, więc się zgodziłam, ale gdy szliśmy on zauważył psa za śmietnikiem. Wzięliśmy go i zaproponowałam żeby zabrać go do was. Dlatego, że dopiero co przyjechaliście i Tom lubi zwierzęta. Jak przyszliśmy do was Tom miał już iść spać, więc poszliśmy przeczytać mu bajkę, ale zasnęliśmy. Ja miałam zostać z Panem Marchewką, a Louis miał iść na tą imprezę.
- A Pan Marchewka to ...?
- Pies
Stephanie zagwizdała a ja westchnęłam
- Ostatecznie wyszło, że Louis nie poszedł na urodziny swojej dziewczyny a noc spędził ze mną - podsumowałam
- No to faktycznie nielicha historia
- Taa - westchnęłam i popiłam herbatę
- A jak się czuje twoja siostra? - spytałam
- Jest lepiej. Już nawet jest bardziej samodzielna, ale w razie czego opłaciłam jej opiekunkę - oznajmiła
- To dobrze
- Wyjeżdżasz gdzieś na wakacje?- zapytała mnie staruszka
- Na razie nic nie planuję chociaż dobrze by było się zrelaksować, a ty?
- Chyba raczej nie. Z resztą dopiero co wróciliśmy z Thomasem.
Dopiłam herbatę do końca i wstałam z krzesła
- Będę się zbierać. Już późno a ty pewnie jeszcze nie wypoczęłaś po podróży? Dzięki za poczęstunek - powiedziałam i wzięłam jeszcze jedno ciastko
- Dobranoc - pożegnałam się
- Dobranoc - odpowiedziała staruszka
Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Wieczór był nadzwyczajnie chłodny, ale jakże piękny. Niebo było rozświetlone mnóstwem gwiazd a księżyc był naprawdę duży. Mogłabym podziwiać ten urzekający widok przez cały czas, ale obawiam się, że prędzej bym tu zamarzła. Potarłam moje ramiona i z głową w górze szłam do domu. Szukałam wzrokiem Wielkiej Niedźwiedzicy, a myślami byłam przy tym zgubionym "czymś". Pomogłam Louisowi i Avery do siebie wrócić, ale to wcale nie dopełniło dziury w moim sercu. Właściwie to zastanawiałam się czy ja w ogóle kiedyś byłam szczęśliwa, czy ja wiem jakie to uczucie? Może nie było mi dane być szczęśliwą? A może sama blokuje sobie do tego dostęp? Może cały problem tkwi w moim zachowaniu? Ale kim ja bym była gdyby nie moja słynna obojętność? A co jeśli życie bez tych negatywnych cech nie miałoby sensu, a może ono w ogóle nie ma sensu? Życie jest trudne i ciężko jest iść przez nie samemu, ale trzeba być silnym i nie dać się skopać byle komu. Trzeba stąpać twardo po ziemi i stosować zasadę ograniczonego zaufania, ale przy mojej nowej paczce chyba ta zasada nie obowiązuje.
Nabieram coraz większego przekonania, że oni nigdy mnie nie zawiodą. W końcu sami nazwali się moimi przyjaciółmi, a przyjaciele nie wyrządzają krzywdy, prawda? Dziwne, nie? Przy nich staje się optymistką. Co oni mi zrobili?
- Może ja już jestem szczęśliwa tylko nie potrafię rozpoznać tego uczucia?- szepnęłam w stronę najjaśniejszej gwiazdy.
Weszłam do domu ostatni raz zerkając na niebo.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi. Już na samym progu wyczułam znajomy zapach lawendowego odświeżacza powietrza.
- Alex! - zawołała Caroline
Przeszłam do kuchni i patrzyłam na nią wyczekująco
- Maisie przyjeżdża - zakomunikowała
- Co?!- wykrzyknęłam - Żartujesz, prawda? Powiedz, że żartujesz
- Nie
- Na ile? - spytałam
- Całe wakacje
- Co?! Nie, nie, nie! Czy ktoś pytał mnie o zdanie?! Ja nie chcę żeby ona przyjechała - krzyczałam
- Alex, przecież Maisie to twoja kuzynka
- No i co? Wystarczy, że z rodziny Smith'ów. Jest tak samo głupia jak ty i twoja rodzina!
- Alexandro Courtney Nowak nie pozwalaj sobie - przygroziła mi palcem
- Taka prawda. Kiedy przyjeżdża?
- Jutro
- Co?! I Ja się dopiero teraz o tym dowiaduję?!
- Wcześniej nie było okazji
- Świetnie -zakpiłam - I jeszcze powiesz mi, że przez całe wakacje mam ją niańczyć?
Caroline kiwnęła głową
- Nie no jestem prze szczęśliwa, że mogę niańczyć jakąś głupiutką psycholkę - powiedziałam idąc w stronę łazienki

                                                                            *

- Lexii!- wyleciała z taksówki jak torpeda i popędziła w moją stronę
Wyciągnęłam rękę żeby się z nią przywitać, ale ona rzuciła mi się na szyję mocno mnie ściskając. Stałam jak słup soli zadziwiona obrotem sprawy. Jednak dobrze myślałam, że Maisie jest stuknięta.
- Tak dawno cię nie widziałam, ale nie martw się. Nadrobimy ten stracony czas - mówiła lekko się ze mną kołysząc
- Alex, zaprowadź Maisie do pokoju gościnnego - powiedziała Caroline
Nie czekając na kuzynkę weszłam do domu.
Maisie to córka brata Caroline czyli czysty Smith, ale jest jedyną osobą z tej rodziny, którą jako tako trawię. Fakt, że jest trochę postrzelona, ma obsesję na punkcie mody i jest typem słodkiej blondynki chociaż ma kasztanowe włosy, ale da się z nią wytrzymać wbrew pozorom. Ma osiemnaście lat, ale jest strasznie dziecinna.
- Oto twój nowy pokój - powiedziałam otwierając jej drzwi na szerz.
Maisie rzuciła się na łóżko radośnie się śmiejąc.
Przewróciłam oczami i usiadłam na brzegu tapczanu.
- Rozpakuj się i możesz odpocząć po podróży - powiedziałam
- Żartujesz? Jestem w największym mieście Wielkiej Brytanii a ty mi każesz odpoczywać? Nigdy! Rozpakuję się i pójdziemy do Milkshake city. Podobno tam najczęściej bywają chłopcy z One Direction- powiedziała
- A co to One Direction? - popatrzałam na nią z głupią miną
- Nie wiesz? Przecież to najcudowniejszy boysband!
- Grają rap?
- Nie, pop
- To nie znam - powiedziałam
- No co ty? Wszyscy ich znają
- Ale nie ja. Skończ już z tym, okey?
- No dobra
- Czekam na dole - powiedziałam i poszłam do swojego pokoju po książkę po czym zeszłam na dół i rozsiadłam się na fotelu
- "Wezwanie" Kelley Armstrong - mruknęłam do siebie - No to zaczynamy


Zdążyłam już przeczytać sto stron zanim Maisie się wyszykowała. No nie powiem. Książka bardzo ciekawa. Zamknęli piętnastolatkę w psychiatryku, bo widziała ducha woźnego. Jest moc.
- Możemy iść
Odłożyłam książkę na ławę i wstałam z miejsca.
Na ulicach Londynu panował popołudniowy gwar. Wszyscy wracali z pracy, dlatego było coraz bardziej tłoczno.
Maisie podniecała się wszystkim dookoła, a ja patrzyłam na to wszystko z pogardą. Ile ja bym dała Londyn za to moje małe miasteczko w Polsce?
Kiedy doszliśmy do wyznaczonego celu, Maisie zajęła nam stolik przy oknie natomiast ja poszłam po dwa shake. Dla mnie oczywiście, że truskawkowy a dla mojej kuzynki czekoladowy. Nie musiałam długo czekać, bo lokal świecił pustkami. Usiadłam na przeciwko niej i popijałam shake'a
- Nie wiem co cię fascynuje w tym Londynie- zaczęłam
- On jest taki piękny - westchnęła
Mój wzrok padł na nowo przybyłych klientów i aż mi się słabo zrobiło kiedy zobaczyłam pięciu przygłupów.
Nie, nie, nie! Oni nie mogą poznać Maisie. Wyśmieją mnie
Dyskretnie schowałam się za wazonem z kwiatkiem w nadziei, że nie zostanę zdemaskowana. Niestety chłopcy z wielkimi uśmiechami zbliżali się w naszym kierunku.
- Myślałaś, że ukryjesz się przed nami? Twoje włosy zdradzają wszystko - powiedział Louis stojąc już obok nas
Chłopaki zajęli miejsce przy stoliku i przyglądali się teraz Maisie, która patrzyła się na nich z otwartą buzią.
- Lou gdzie Pan Marchewka?- zapytałam
- Spokojnie Eddy chciał się nim zająć
- Fajnie, że zostałam poinformowana
- O Boże! To naprawdę wy!-krzyknęła moja kuzynka- Louis Tomlinson, Harry Styles, Niall Horan, Zayn Malik i Liam Payne - powiedziała wskazując palcem na każdego osobnika
- Skąd...- zaczęłam, ale Maisie mi przerwała
- O mój Boże! Siedzę przy jednym stoliku z One Direction! Alex, ty wredoto czemu mi nie powiedziałaś, że ich znasz i się z nimi kumplujesz?
Popatrzałam na wszystkich dookoła. Chłopcy mieli smutne miny, a ja nadal nie łapałam o co chodzi.
- Wy chyba nie jesteście tym całym One Direction?- spytałam z przestrachem, ale widząc, że milczą podniosłam głos: - Czyli, że przez cały miesiąc naszej znajomości nie zdążyliście mi powiedzieć, że jesteście jakimś zespołem?!
- To nie tak...- zaczął Harry
- Co "nie tak"? Oszukaliście mnie! Myślałam, że można wam ufać! A wy... Akurat wtedy kiedy zdążyłam was polubić!? I wy mieliście czelność nazwać się moimi przyjaciółmi?! Nawet ty Harry? Podobno mój najlepszy przyjaciel?
- Alex, daj sobie wytłumaczyć - powiedział Lou łapiąc mnie za rękę
- Nie! - wyszarpnęłam ją - Oszukaliście mnie, zatailiście prawdę, tak robią przyjaciele? Nawet ty Lou? Po tym wszystkim co między nami było? To ty Lou, ty zraniłeś mnie najbardziej - powiedziałam i pobiegłam do wyjścia
Słysząc jeszcze ich nawoływanie odwróciłam się niepewnie
- I nawet się do mnie nie zbliżajcie! Nie potrzebuje kolejnych fałszywych mord na swojej drodze. Odpierdolcie się raz na zawsze! - krzyknęłam i wybiegłam z lokalu sama nie wiem dokąd.
W głowie brzmiały mi moje własne słowa, które niedawno wymazałam z mojego umysłu: "Nie wierzę w przyjaźń, bo ludziom ufać nie można" A teraz ten cytat znowu powraca do mojej głowy.
Czuję się oszukana jak przeżuta, zużyta i wypluta guma do żucia! Właśnie wykiwali Alexandrę Courtney Nowak. Co za upokorzenie!

_______________________________________

Tak. To wielkie coś to kłótnia Alex i reszty. Czy tego się spodziewaliście ? :D
Wczoraj miałam taki zapieprz że nawet nie zdążyłam nic napisać dlatego dodaję dzisiaj. Wyjeżdżam dopiero koło czwrtej także spoko. :) Nie wiem kiedy dodam następny, ale myślę, że tak w tym tygodniu jakoś :) A w nastepnym rozdziale coś się wydarzy ^^ 


Mam nadzieję, że skomentujecie to Wielki coś iponowi się wasz rekord komentarzy, co ? Liczę na Was :) 


Kocham, 
Majka <3

piątek, 3 sierpnia 2012

#19 - Ślepota ludzkich serc...

Harry zabrał Thomasa do domu przygłupów żeby mały mógł ich lepiej poznać a ja pod pretekstem, że muszę iść do sklepu zoologicznego ruszyłam w dotąd słabo mi znane ulice Londynu. Tak naprawdę głównym celem mojej podróży był dom Pani Idealnej. Sama nie wiem czy to dobry pomysł żeby porozmawiać z nią na temat Louisa, ale jak już ktoś spieprzył to naprawić trzeba. Przynajmniej w moim mniemaniu.
Dzisiejszy dzień do tych optymistycznych nie należy, jeżeli takowy w ogóle w moim życiu w ogóle był. Coś dziwnego się ze mną dzieje, a ja głupia nie wiem co.
Brakuje mi czegoś tylko dokładnie nie potrafię tego określić. Ta myśl dręczy mnie już od najwcześniejszej godziny. Dziwne, ale prawdziwe. Może to znak, że powinnam coś zmienić w moim życiu? No nie wiem, na przykład wesprzeć jakieś instytucje charytatywne czy może dokarmić bezdomnych? Czy może coś innego? Nie wiem czy to nie czasem za dużo jak na moją pesymistyczną główkę.
Powoli zbliżałam się do miejsca zamieszkania Avery.
Tutejsze ulice były hmm... jakby to określić idealne? Piękne ogrody, bogate domy, ale co ja pieprze? Przecież mój dom też wygląda bogato, a Wendy dba o ogród jak własny, mimo to nie sądzę żeby był idealny.
Stanęłam przed ciemnymi drzwiami dużego domu.
Raz się żyje!
Zapukałam rytmicznie do drzwi, w których po chwili stanęła lokata brunetka.
- Alex?- powitała mnie zdziwiona
- No cześć- wpakowałam się do jej mieszkania bez żadnego zaproszenia, ale zbyt ryzykowne byłoby stanie w progu. Możliwe, że wyrzuciłaby mnie natychmiast gdybym wspomniała o Tomlinsonie, a gdy jestem w środku ma utrudnione zadanie.
- Po co przyszłaś i po co przyprowadziłaś tu tego psa?- spytała
- Ach Marchewka - spojrzałam na zwierzę na moich rękach - To tylko rekwizyt - powiedziałam i wepchnęłam psa w jej ręce
Rozejrzałam się po wnętrzu i ruszyłam w kierunku kuchni. Za mną kroczyła Avery nadal zdumiona moim przyjściem.
Rozsiadłam się na jednym z krzeseł i czekałam aż dziewczyna o coś zapyta, ale ona zajęła miejsce na przeciwko mnie i w milczeniu głaskała Pana Marchewkę.
Cisza stawała się coraz bardziej napięta a żadna z nas nie wiedziała jak zacząć rozmowę.
- Myślałam, że jako Pani Idealna zaproponujesz mi jakąś herbatę czy coś - zaczęłam
- A wypiłabyś coś?
- Nie
Bo wszystko co byś mi podała mogłoby być zatrute - dodałam w myślach
- Więc po co tu przyszłaś?
- Ty i Louis...
- Możesz go już sobie wziąć. Już nie jesteśmy razem - przerwała mi
- O co ci chodzi, Avery? Z jakiej racji ubzdurałaś sobie, że między mną a Lou mogło coś być?
Zaśmiała się tylko blado i bezczelnie patrzyła mi się prosto w oczy
- Musisz być naprawdę ślepa żeby tego nie widzieć
- Avery, nie wiem o co ci chodzi, ale powinnaś wiedzieć, że wczorajszej nocy nic się nie zdarzyło. Kiedy szliśmy do ciebie na imprezę Louis zauważył tego psa - wskazałam na zwierzę w rękach Avy - postanowiłam, że zabierzemy go do mojego młodszego sąsiada, bo wczoraj wrócił z Liverpoolu a ja mogłam go odwiedzić, a on bardzo lubi zwierzęta. Nie kazałam Louisowi tam iść, ale on też chciał być właścicielem tego pieska i ....
- Dość - przerwała mi
- Czy ciebie nie uczyli, że się nie przerywa innym podczas wypowiedzi? To niekulturalne - powiedziałam wyniośle - Właściwie to nie wydaje mi się żebyś była Panią Idealną. Szkoda, że tylko ja to widzę
- Przerwałam ci, ponieważ znam całą historię, a nie z braku kultury
- Bo próbujesz sobie wmówić, że ją posiadasz?- zakpiłam
- I kto to mówi?
- Kolejna osoba do kolekcji, która uważa mnie za totalnie zafajdany charakter z tego całego pieprzonego globu. Nie, przepraszam z całego Wszechświata. Brawo! - odparłam obojętnie
- W każdym bądź razie stwarzasz takie pozory
- Nie przyszłam tu żeby rozmawiać na mój temat
- Jasne tylko jeszcze bardziej pomieszać moje relację między Louisem
- A czy ja coś między wami psuję? Fakt. Szczerze cię nie lubię i nie sądzę żeby to się zmieniło, ale nie życzę Wam źle. Lou to mój kumpel i nie chcę go od ciebie izolować tylko dlatego, że za tobą nie przepadam. To jego życie i ma prawo robić co chcę, a to że wpadł właśnie na taką na pozór idealną paniusię jak ty, to już nie mój problem
- Czy tobie naprawdę coś we mnie przeszkadza? Bo nie rozumiem twojego toku myślenia?
- Ależ skąd ja tylko chwalę twoje ego i pieprzone zapatrzenie w siebie jak w obrazek.
- Nie jestem w siebie zapatrzona - zaprzeczyła
- A ja jestem optymistką - powiedziałam sarkastycznie
- Posłuchaj! Nie zarzucaj mi tego co nie jest prawdą!
- O właśnie! -pstryknęłam palcem - Nawet dobry cytat na motto życiowe - przyznałam - Ale przepraszam Cię bardzo kiedy zaczniesz wcielać to w życie? Bo na razie widzę, że innych pouczasz a siebie do tego nie nastawiasz
- O co ci chodzi
- Narzucasz mi, że niby między mną a Louisem coś było i może nadal jest, a to jest lekko ujmując mijanie się z prawdą. Po prostu kłamstwo
- Możesz mi wiele rzeczy zarzucić, ale w tej kwestii mam rację, a ty jesteś albo ślepa, albo głupia jeśli tego nie dostrzegasz
- Ty masz gorączkę, chorobę psychiczną czy coś brałaś? A może wszystko na raz?
- Chyba niepotrzebnie tu przyszłaś - powiedziała
- Przeciwnie. Chcę ci coś uświadomić. Gdyby wczorajszej nocy Louis był na tych cholernych urodzinach i dałby ci ten cholerny prezent nadal bylibyście razem?
- Lepiej będzie jak pójdziesz - przyznała oddając mi Pana Marchewkę
- Trafiłam w czuły punkt?
- To nie ma znaczenia. Prędzej czy później i tak byśmy się rozstali to tylko kwestia czasu.
- Dlaczego ty się tego aż tak bardzo przypierdoliłaś. Do niczego między nami nie doszło i ty dobrze o tym wiesz, ale mimo to nie chcesz do niego wrócić
- A kto powiedział, że nie chcę?- zapytała
- A chcesz?
- Tak chcę z nim być, bo go kocham!
- No to nie wiedzę problemu
- Właśnie! Ty nie widzisz, A ja tak. Bo on mnie nie kocha
- Gdyby cię nie kochał to by z tobą nie był
- Wiesz Alex? Czasem żal mi ciebie, twojego charakteru i poglądu na świat, bo udajesz, że jesteś kimś, a tak naprawdę gówno wiesz o tym wszystkim
- Więc znowu mnie poniżasz? Ja wiem jak jest i wiem też że to czego ja się trzymam i w co wierzę to tylko i wyłącznie moja sprawa, a ty nie jesteś od tego żeby wytykać mi błędy. To ty jesteś egoistką wmawiając sobie te głupoty. Chyba powinnam wiedzieć czy czuje coś do Louisa a jeśli on tak naprawdę by coś do mnie czuł nie byłby z tobą. Więc proszę cię daj sobie luz, bo mi wcale nie zależy na tym żebyście byli razem, ale widziałam jak on się przejął tym, że go nie było na twojej imprezie i wcale nie jest miło patrzeć na smutnego kumpla. Dlatego ogarnij swoją dupę i zrób coś z tym w końcu albo odpierdol się od naszej paczki raz na zawsze, bo jeśli przez ciebie ma być tak jak jest to lepiej żebyś nie wpierdalała się do naszego grona - powiedziałam i wyszłam z domu nie oglądając się za Avery



Weszłam do domu przygłupów ze skrywioną miną. Bowiem z głębi mieszkania dochodziły krzyki bojowe. Pospiesznie wkroczyłam do kuchni za co zostałam wynagrodzona... jajkiem w łeb. Dosłownie. Któryś z przygłupów rzucił we mnie jajkiem. Omiotłam spojrzeniem pomieszczenie przebierając oczy ze zdumienia. W każdym możliwym miejscu walało się jedzenie, a każdy z tu obecnych miał na głowie garnek. Z tego co można było wywnioskować to chłopcy podzielili się na dwie grupy. Pod stołem i w jego okolicach ulokowali się Liam, Niall i Zayn, a za wysepką Thomas, Harry i Eddy. Więc gdzie do cholery jest Lou? Spostrzegłam, że żaden z nich mnie nie zauważył, więc postanowiłam wtopić się w tłum. Przeniosłam się na podłogę i powoli zaczęłam się czołgać w stronę wysepki pod pachą podtrzymując Pana Marchewkę.
- Gdzie Louis? - zapytałam Harry'ego na powitanie, gdy doczołgałam się do jednej 'armii'
- O Alex! Nie zauważyłem cię!
- Cześć Eddy, cześć Tom - przywitałam ich
- Cześć!- odpowiedzieli równocześnie i dalej nie zwracali na mnie najmniejszej uwagi
 - Co tu się w ogóle dzieje? Na powitanie dostałam jajkiem w łeb
Harry parsknął śmiechem a wraz z nim Tom i Ed. Uderzyłam się z otwartej ręki w czoło
- Myślałam, że zostawiam Toma w rękach odpowiedzialnych, dorosłych mężczyzn, a okazuje się, że ich mózgi są jeszcze bardziej dziecinne. No może trochę przesadziłam. Odpowiedzialnymi mężczyznami to wy nie jesteście - powiedziałam, ale Harry zdawał się mnie nie słyszeć
Westchnęłam i przyglądałam się szybującym w powietrzu jajkom, ciastom, popcornem, chipsami i nawet pomidorom.
Szturchnęłam Stylesa jeszcze raz, który zniecierpliwiony odwrócił do mnie wzrok
- Bierz żarcie i bij we wroga
- Ja się pytam gdzie jest Louis?
- U siebie w pokoju
Powoli wysunęłam się z kryjówki na "dzień dobry " dostając niespodziankę w postaci pomidora na mojej twarzy. Szybko go starłam i przeczołgałam się z psem dalej kierując się do pokoju Lou. Oczywiście nie obyło się bez kilku uderzeń. A kiedy już zupełnie zniknęłam z pola widzenia przeciwników wstałam na równe nogi i otrzepałam się z resztek jedzenia i bez pukania weszłam do pokoju na rękach niosąc psa.
Ujrzałam Louisa wpatrzonego w sufit z rękami podłożonymi pod głowę.
- Chłopaki nie mam zamiaru z Wami gadać - powiedział nawet na mnie nie patrząc
- No wiesz? Ubieram się podobnie do chłopaka, ale żeby tak prosto z mostu mnie nim nazwać to już bezczelność- powiedziałam z lekkim uśmiechem przyglądając się speszonemu chłopakowi.
- Przepraszam. Myślałem, że to któryś z chłopaków
- Nie ma problemu - wzruszyłam ramionami
Rzuciłam na Louisa psa, a sama usiadłam w nogach łóżka.
- a Tak w ogóle to jak ty wyglądasz?
- Zasługa twoich przyjaciół
- I co ty masz na twarzy?
- A to tylko kawałek pomidora - zdjęłam go z policzka i wyciągnęłam w stronę chłopaka - Chcesz?
- Nie dzięki - skrzywił się
- Smacznego - rzuciłam w jego stronę, tak że kawałek pomidora upadł mu na twarz.
Zaczęłam się głośno śmiać a Lou razem ze mną.
- Czemu nie bawisz się z nimi?- zapytałam kiedy oboje się uspokoiliśmy
- Nie mam ochoty
- No proszę cię. Ty? Najbardziej dziecinny ze wszystkich przygłupów? Jakoś w to nie wierzę
- To uwierz
- Bo ty się przejmujesz tą głupią Avery
- Nie mów tak. Ona nie jest głupia - zaprzeczył Louis
- Ja wiem swoje, ty wiesz swoje i trzymajmy się tego
- A właściwie to po co tu przyszłaś? Dotrzymujesz mi towarzystwa i mnie pocieszasz? To nie w Twoim stylu
- A skąd ty wiesz co jest w moim stylu? - zapytałam
- Zdążyłem już cię trochę poznać
Kiwnęłam głową i rozejrzałam się po wnętrzu.
- Więc?
- Co "więc"?
- No po co to wszystko ?
- Powiem ci coś tylko się nie śmiej, dobra?
Lou kiwnął głową więc kontynuowałam
- Bo mam takie wrażenie jakby czegoś mi w życiu brakowało, więc postanowiłam to coś odnaleźć. Dlatego zastanawiałam się czy jeżeli uszczęśliwię innych to ta brakująca część się zapcha. Czaisz?
- Nie - powiedział i wybuchnął śmiechem
Machnęłam na niego ręką i nie odzywałam się słowem.
Nagle Louisowi zaczął dzwonić telefon.
- To Avy - powiedział i odebrał
Przyglądałam się w milczeniu jego coraz szerszemu uśmiechowi
- Avy chcę się ze mną spotkać za dwie godziny- zakomunikował
- No to fajnie, a teraz idziesz ze mną do tych debili i dołączasz do zabawy
- Muszę? - skrzywił się
- Tak - pociągnęłam go za rękę tak, że spadł z łóżka, a ja ze śmiechem pociągnęłam go za nogi do kuchni. Zostawiłam go na samym środku pomieszczenia
- Oto wasz nowy cel - uśmiechnęłam się szeroko i odeszłam na bok żeby przypadkiem nie oberwać od stada zdziczałych bachorów


_______________________________________

Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Pomysł też mało oryginalny. Bitwa na jedzenie wraz z jajkami wystąpiła już w moim starym blogu, ale nieważne. 

Pytacie mnie kiedy będzie to wielkie coooś? Prawdopodobnie w następnym rozdziale. Nie wiem czy to jest to czego się spodziewacie :) Ale możecie zgadywać :)
A co do następnego rozdziału to pojawi się może jutro ( ale niczego nie obiecuję lub może po niedzieli. Dlaczego ? Ponieważ w niedzielę wyjeżdżam nad morze a jutro pakowanie i takie tam. Fakt, babcia ma komputer, ale nie liczcie na częste rozdziały bo chcę wypocząć nad morzem ;p Chyba się nie gniewacie? :) 

Kocham, 
Majka <3

środa, 1 sierpnia 2012

#18- Zgubiłam coś. Nie wiem gdzie tego szukać...

Ktoś zaczął skakać po łóżku rozpraszając wizję dobrego snu. Otworzyłam leniwie oczy. Mój wzrok padł na małego blondynka ubranego w niebieskie piżamki w samolociki. Chłopiec w rękach trzymał małego pieska a na twarzy wymalowany miał szeroki uśmiech.
Rozejrzałam się po pokoju. Zauważyłam śpiącego Louisa. Która to mogła być godzina? Dźwignęłam się na nogi i podeszłam do okna. Delikatnie odsłoniłam zasłonę i poczułam na twarzy przyjemne ciepło. Zlustrowałam ulice Londynu, która rankiem zdawała się być opustoszała. Co jakiś czas przejeżdżały tamtędy samochody, a przechodnie kroczyli powoli jakby rozkoszując się początkiem nowego dnia, który może nam przynieść radość lub smutek i Bóg wie co jeszcze.
Słońce wynurzało się z nad budynków, rzucając delikatną poświatę na wszystko czego tylko mogło dosięgnąć. Już dawno nie Wpatrywałam się w ranne, pomarańczowe słońce, które jakby dawało nadzieję na lepszy dzień. Mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech wywołany praktycznie niczym specjalnym. Jednak zaraz przypomniałam sobie szarą rzeczywistość, która już nie była taka optymistyczna jak wschodzące słońce. Prawda była taka, że budziłam się i kładłam spać z ciężkim sercem, a chwilowy uśmiech tylko tuszował stałe uczucie tęsknoty i bezradności. Bo ja nie tylko chciałam mieć znów swojego kochającego tatusia. Czegoś mi w życiu brakowało, a ja głupia nie potrafiłam tego odnaleźć. Nie wiedziałam od czego zacząć i czy powinnam szukać to co zgubiłam lub może to czego jeszcze nie doświadczyłam. Życie jest takie pokręcone. Tak trudno odnaleźć cel życia i swoje przeznaczenie. Nie wiedziałam co tak naprawdę jest dla mnie ważne i czy mam po co żyć.
Poczułam jak ktoś ciągnie mnie za skrawek T-shirta.
Odwróciłam wzrok, który napotkał uśmiechniętego chłopca.
Pulchnym paluszkiem wskazał na Tomlinsona, zakrywając drugą rączką usta żeby przypadkiem nie parsknąć śmiechem.
Lou pół siedział, pół leżał a jego klatka piersiowa była zakryta rozwartą książką, która nosiła tytuł "Tom Thumb" co po polsku znaczyło "Tomcio Paluch".
Posłałam Thomasowi spojrzenie typu "droga wolna" a ruchem ręki zachęciłam chłopca do dalszego działania.
Malec rozpromienił się jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle było możliwe i potruchtał w stronę śpiącego.
Przyglądałam się z ciekawością jaki sposób obierze mały Anderson na pobudkę Louisa.
Tom jedną rączką zdjął książkę, w drugiej natomiast trzymał Pana Marchewkę, którego za chwilę poradził na klatce piersiowej Tomlinsona. Sam zaś zajął miejsce na skraju łóżka i przyglądał się małemu pieskowi gotowy przyjść z pomocą.
Ale Pan Marchewka radził sobie bardzo dobrze nawilżając twarz chłopaka mokrym językiem.
Po chwili można było dostrzec marszczącą się twarz Lou. Chłopak powoli otworzył oczy i lekko cofnął się do tyłu widząc przed sobą psa.
Delikatnie ściągnął go na łóżko i popatrzał na nas.
Dopiero teraz zorientował się która godzina. Natychmiast wyskoczył z łóżka.
Wyglądał teraz uroczo. Potargane włosy i zaróżowione policzki. Na szczęście nie zdawał sobie sprawy, że przyglądam mu się z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Ominęliśmy imprezę! -powiedział to co było już wiadome
W odpowiedzi wzruszyłam ramionami i wzięłam pieska na swoje ręce.
Teraz Louis stanął prosto przede mną ze skrzyżowanymi na piersi rękami i ze zbyt poważną miną.
- Zaplanowałaś to, tak?-wypowiedział to zdanie jakby był tego pewny w stu procentach
- Co ci przyszło do głowy?-oburzyłam się
- Przyznaj się
- Chyba cię poje...-nie dokończyłam bo zdałam sobie sprawę z tego, że Tom się nam przygląda - dokończymy na zewnątrz.
Louis jakby dopiero teraz zauważył obecność Thomasa w pokoju. Uśmiechnął się do niego blado po czym potargał mu blond włoski wywołując u chłopca radość.
- Tom dopiero 5 nad ranem. W ogóle jak to się stało, że się obudziłeś? -spytałam jednocześnie kładąc go do łóżka
Otuliłam go kołdrą a sama usiadłam na skraju łóżka.
- Ten piesek wszedł na łóżko i zaczął mnie lizać po twarzy. Właśnie nie powiedziałaś mi jak ma na imię
Zaśmiałam się krótko i powiedziałam
- Pan Marchewka. A teraz śpij! -pocałowałam go w czoło
- Lexi?
- Co tam?
- Mogę dzisiaj do Ciebie przyjść - zawiesił się na mojej szyi - Tak bardzo tęskniłem i chciałem trochę się z tobą pobawić
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i dodatkowo pokiwałam głową
Wstałam z miejsca i zabrałam Pana Marchewkę z łóżka, gdzie go wcześniej odłożyłam. Louis pomachał mu na pożegnanie i wyszedł za mną.
Cicho żeby nie zbudzić Stephanie wyszliśmy z domu. Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz moją uwagę przykuło intensywne spojrzenie Louisa
- Co tak się na mnie gapisz jakbym była jakimś misiem koala?
Chłopak oprzytomniał i zawstydzony odwrócił wzrok.
- No prawie
Prychłam w odpowiedzi i odeszłam trochę od domu przyglądając się słońcu.
- Więc mieliśmy dokończyć naszą rozmowę - powiedziałam nie odwracając się w stronę chłopaka
- Właśnie i...
- Nie myśl sobie, że to było specjalnie zaaranżowane żebyś nie mógł iść na imprezę.-przerwałam mu- Nikt ci nie kazał iść do Thomasa i nikt ci nie kazał zasypiać, więc nie mów mi że to planowałam, bo gdybyś po mnie nie przyszedł i nie uparł się, że mam iść, całej sytuacji by nie było- powiedziałam z nadzwyczajnym spokojem nadal stojąc tyłem do Lou
- Masz rację. To nie było planowane, ale nie powinienem iść z tobą do Thomasa
- Fajnie, że tak szybko zdałeś sobie z tego sprawę - powiedziałam z ironią
- Ale co Avy sobie o nas pomyśli
Odwróciłam się do niego gwałtownie
- A niby co ma sobie pomyśleć?
- No przecież ja poszedłem po ciebie, a ostatecznie nikt z nas nie wrócił na imprezę
- Sugerujesz, że oni mogli sobie pomyśleć, że my...?
- Tak. Myślę, że tak.
- To nie dorzeczne! Nie, nie mogli tak pomyśleć. Ja przecież nie chcę ani nie będę... no wiesz... ty mnie nie kręcisz ani nic, ale ty to wiesz oni też powinni- nie wiem czy Louis cokolwiek zrozumiał z tej mojej paplaniny
Dostrzegłam smutek na jego zawsze wesołej twarzy
- Ej Lou! Nie przejmuj się. Opowiesz wszystko Avy a ona jest przecież idealna, mądra, roztropna i wyrozumiała i wszystko zrozumie
- Nie o to chodzi -
- O prezent? Dasz jej kiedy się obudzi. Na przeprosiny zabierzesz ją na jakąś wspaniałą kolację. Dla mnie straszny kicz, a dla Pani Idealnej siódme niebo
Louis delikatnie się uśmiechnął ale machnął ręką
- Nie, prezent ? To o co ci chodzi?
- Nie zrozumiesz
- Jasne, bo nie jestem Panią Idealną i nie wiem co to jest wyrozumiałość, zrozumienie i pomoc?
- Nie oszukujmy się. Takich cech w swoim zestawie raczej nie posiadasz
- A pomyśleć, że kiedyś powiedziałeś, że byłabym świetną przyjaciółką!- powiedziałam już z większą wściekłością i wyszłam za płotek
- Alex poczekaj! - krzyknął za mną
- Spierdalaj
Położył mi rękę na ramieniu i odwrócił mnie do siebie
- Co ci jest? Wcześniej się tak nie zachowywałaś
- Nie mam zielonego pojęcia co się ze mną dzieje - odparłam bezradnie i odwróciłam się i ruszyłam w kierunku mojego domu
- Porozmawiajmy - usłyszałam za sobą
- Lepiej idź do swojej dziewczyny. To z nią teraz powinieneś rozmawiać - odpowiedziałam i zniknęłam za drzwiami pozostawiając Louisa samego sobie



Siedziałam z pieskiem na schodach przed domem.
W jednej ręce trzymałam swój pamiętnik a w drugiej kanapkę, którą bez mojej zgody podjadał Pan Marchewka.
Wpatrywałam się głupio w wschodzące słońce, które z każdą chwilą znajdywało się coraz wyżej. Zastanawiałam się nad tym samym co wtedy kiedy wstałam a jednak nic sensownego nie wymyśliłam.
Oprzytomniałam dopiero wtedy, kiedy pies pochłonął całą kanapkę i oblizywał właśnie moje palce.
Spojrzałam na przedmiot w mojej drugiej ręce.
Posadziłam psiaka na schodach obok mnie, sama zaś otworzyłam pamiętnik na ostatniej zanotowanej stronie.

Drogi Pamiętniku!
Ja... mam dosyć tego głupiego wyżalania się. Przecież ty i tak nie wiesz o co chodzi i w niczym mi nie pomożesz.
Niech cały świat się pierdoli!

Napisałam i Zamknęłam pamiętnik. Popatrzałam na niego i powoli zaczęłam drzeć papier. Dobrze, że okładka nie była sztywna.
Lekki wiatr zabierał drobne kawałki papieru. Przyglądałam się jak cudownie tańczą w powietrzu.
Nie wiem jak długo patrzyłam się w pustkę. W każdym bądź razie na tyle długo żeby Thomas mógł do mnie przyjść. Ocknęłam się dopiero kiedy Tom machnął mi rączką przed oczami. Uśmiechnęłam się do niego i potargałam włoski, które po chwili i tak poprawił na swój sposób. Usiadł koło mnie i przyglądał mi się uważnie.
- Skąd masz Pana Marchewkę?-zapytał
Podałam pieska w ręce chłopca, który natychmiastowo zaczął go głaskać.
- Wraz z Louisem znaleźliśmy go za śmietnikiem - odpowiedziałam po chwili
- A gdzie jest teraz Louis?
- Louis? Eee... u swojej dziewczyny
- To ty nie jesteś jego dziewczyną?-zdziwił się chłopiec
- Ja? No co ty. To tylko mój kumpel. Pamiętasz kiedy rozmawialiśmy przez telefon i mówiłam ci, że takich pięciu przygłupów się do mnie przyczepiło? To właśnie jeden z nich
- Ale ty ich wtedy nie lubiłaś
- Teraz ich lubię- uśmiechnęłam się do Thomasa
Wstałam z miejsca wybierając tyłek z kurzu i podałam rękę chłopcu.
Thomas wypuścił psa i chwycił ją.
- Dokąd idziemy?
- Na plac zabaw
- A co z Panem Marchewką?
- Weźmiemy go ze sobą. Marchewka! Do nogi-piesek nie reagował na moje polecenia. Przecież nie przebywał ze mną nawet dwóch dni. Westchnęłam i wzięłam go na ręce. Chyba będę musiała kupić smycz
Do celu był dobry kawałek mimo to pokonaliśmy go w dość krótkim czasie. Nieoczekiwanie spotkałam na naszej drodze Harry'ego
- Cześć! Masz dziecko? I nawet się nie pochwaliłaś?-zaraz na powitanie Harry zawalił mnie serią bezsensownych pytań
- Zgłupiałeś? To mój mały sąsiad. Ma na imię Thomas
- Cześć Thomas. Jestem Harry - podał chłopcu rękę Harry
- Cześć Harry! - uśmiechnął się
- To tylko jeden z tych przygłupów, o których ci mówiłam - powiedziałam Tomowi
- Pies? Doprawdy? Koty są lepsze - powiedział Harry nie zwracając uwagi na moją poprzednią wypowiedź
- Louis ci nie mówił? Znaleźliśmy go na śmietniku
- Coś wspominał, ale Avery, która jest wkurzana tak bardzo, że jeszcze chwila a zaczęłaby rzucać talerzami. Dlatego pod pretekstem, że muszę się przewietrzyć musiałem wyjść żeby przypadkiem nie oberwać. A wy dokąd zmierzacie?
- Na plac zabaw - odpowiedział za mnie Thomas - Chcesz iść z nami?
- Właściwie czemu nie
- To już tuż za rogiem.
Doszliśmy w dwie minuty do celu. Thomas podbiegł do zjeżdżalni i zaczął z niej zjeżdżać.
Ja i Harry przysiedliśmy na ławce.
- Jak po imprezie?
- Nawet, nawet.
- Co się stało, że się nie schlałeś?
- Piłem tylko zbyt bardzo martwiłem się o Louisa i chciałem być trzeźwy
Pokiwałam głową ze zrozumieniem
- Powiesz mi dlaczego ciebie i Louisa nie było? - dodał po chwili ciszy
- Naprawdę muszę ci to opowiadać?
Harry pokiwał głową zachęcająco.
Opowiedziałam mu zaczynając od tego jak Lou wpakował mi się do domu kończąc na tym kiedy się obudziliśmy. Oczywiście pominęłam ten moment, kiedy Lou zastał mnie w samym ręczniku
- Mam nadzieję, że Pani Idealna nie wkurzy się za bardzo na Louisa - powiedziałam na koniec
- No nie wiem. Jeszcze nigdy jej takiej wkurzonej nie widziałem
- Bo co? Bo nie dostała prezentu czy że nie było go w tym czasie i w tym miejscu?-spytałam na co Styles pokręcił przecząco głową
- Wkurzyła się, bo spędził tę noc z tobą - powiedział poważnie Harry. Jak dla mnie zbyt poważnie


___________________________________________

Szok! 58 komentarzy ?
Bardzo się cieszę. to wasz rekord :) 
Ale zauważyłam kilka komentarzy pod rząd od anonima w bardzo krótkich ostępach czasu (czyt. 1min-2min)
Bardzo bym prosiła żebyście tak nie oszukiwały.

Następny rozdział pewnie za dwa dni :)

Kocham,
Majka ;)