Po całej godzinie drogi doszłam do Thomasa. Zatrzymałam się przed
skromnym domkiem jednorodzinnym koloru jasnożółtego z czerwonym dachem.
Niewielkie brązowe oprawy okna i drzwi tego samego koloru. Posesja
ogrodzona była drewnianym płotkiem, a po lewej stronie mieścił się
śliczny, zielony ogródek z mnóstwem kolorowych kwiatów. Gdzieś między
tulipanami, a różami znajdowała się brązowa, drewniana huśtawka dla
trzech osób, a gdzie nie gdzie porozrzucane były zabawki. Dom pani
Anderson tak cholernie przypominał mi dom w Polsce. Warto także
zaznaczyć, że za budynkiem mieliśmy z Tomem marchewkowy ogródek - naszą
mini plantacje.
Uśmiechnęłam się szeroko i pomyślałam sobie, że to
tu czuje się lepiej niż w budynku obok. Byłam sąsiadką pani Anderson i
dlatego bywałam tu bardzo często. Tak naprawdę ta miła staruszka była
dla mnie jak babcia, a ja dla niej jak wnuczka. Szybko przywykłyśmy do
zmiany z " Pani Anderson" lub "Pani Stephanie" na "Babciu", "Pani
Babciu" lub po prostu "Stephanie". Ja nic nie mówię, ale ona chyba
chciała się odmłodzić. Zadziwiało mnie to, że pani Stephanie nie
przeszkadzał mój styl, sposób bycia i muzyka. Polubiłam bardzo tą
kobietę, ale czasem odczuwałam wyrzuty sumienia wobec prawdziwej babci,
która mieszkała w Polsce. Dobre określenie "mieszkała". Umarła rok temu,
kiedy byłam w tym przeklętym poprawczaku. Wtedy nie pozwolono mi nawet
jechać na jej pogrzeb, ale ona już odeszła i na pewno nie ma mi za złe
tego jak traktuję panią Anderson.
Otworzyłam furtkę i pokierowałam
się do drzwi. Nie musiałam nawet pukać, gdyż pani Babcia miała problemy
ze słuchem, więc nie było potrzeby wykonywania tej czynności. Z resztą
miałam się tu czuć jak w domu i tak było.
Przekroczyłam próg i
zamknęłam drzwi próbując zrobić to jak najciszej. Niestety
charakterystyczny dźwięk nie umknął uwadze małemu chłopcu. Po chwili
usłyszałam tupot drobnych nóżek. Uśmiechnęłam się delikatnie i zdjęłam
jednego buta. Już chciałam zrobić to samo z drugim, ale Thomas przytulił
się do moich nóg. Wzięłam go na ręce, a on wtulił się mocno i zaczął
obdarowywać mnie serią całusów.
- No już starczy brzdącu-zaśmiałam
się i dotknęłam noskiem jego noska i potargałam mu włoski. Chłopiec
zareagował ruchem ręki, który miał poprawić mu fryzurę, a dokładnie z
powrotem postawić je w nieładzie.
- Myślałam, że już nie
przyjedziesz- powiedział swoim przesłodkim głosikiem i zdjął moją
czapeczkę i założył na siebie po czym potargał moje włosy tak, jak ja
zrobiłam to wcześniej.
- Zaraz ci wszystko dokładnie opowiem tylko pozwól mi zdjąć buta- postawiłam go na ziemię i zrobiłam to co zrobić miałam
- Babcia dawno poszła?
- Musiała wyjść wcześniej
- Zjadłeś obiadek?
Chłopiec
pokręcił przecząco głową, a następnie otworzył buźkę, wystawił język i
włożył palec wskazujący do ust robiąc przy tym przezabawną minę
- Zaraz dowiemy się dlaczego
Chłopiec wziął mnie za rękę i zaprowadził do salonu. Dyskretnie wskazał palcem
na jakąś kobietę i pociągnął mnie za rękę z prośbą bym się nachyliła
- To pani Leocadia. Babcia poprosiła żeby przyszła się mną zaopiekować-szepnął mi na uszko
- Dzień dobry - powitałam ją
Kobieta
podniosła głowę z nad gazety i spojrzała na mnie zimnym wzrokiem.
Odłożyła czasopismo na ławkę i zdjęła okulary i zmierzyła mnie wzrokiem
- Skąd ty złotko się wyrwałaś?
- Jestem... siostrą Thomasa - wypaliłam
- Ach... tak? Pani Anderson mi nic o Tobie nie mówiła
- A mi nic o pani
- Jestem opiekunką tego chłopca
-
Więc dlaczego pani nie dopilnowała żeby Thomas zjadł obiad- uniosłam do
góry jedną brew i czekałam na odpowiedź. Tom wymamrotał coś w stylu
"bleee"
- Nie chciał jeść- odpowiedziała obojętnie i znów wzięła czasopismo do rąk.
Wstrzymałam
się od uwag i skierowałam się do kuchni. Na małym stoliczku gdzie
zwykle jadał chłopiec, leżał duży talerz z kopcem ziemniaków i dwoma
podziabanymi, a raczej zmasakrowanymi kotletami mielonymi. Podeszłam
bliżej. Chwyciłam widelec i spróbowałam ziemniaków i mielonych.
Natychmiast skierowałam się do zlewu i wyplułam posiłek. Usłyszałam za
sobą śmiech Thomasa. Odwróciłam się i posłałam mu karcące spojrzenie. Zabawnie było widzieć przerażoną minę Toma
- Dobrze, że tego nie zjadłeś- Uśmiechnęłam się na co chłopiec odetchnął z ulgą- To jest ohydne- dodałam- chodź
Wzięłam go za rączkę i wróciłam do salonu
- Pani jest opiekunką, tak?
- Zgadza się
- To niech pani zmieni pracę
- Co takiego? Jak śmiesz zwracać się z taką bezczelnością do starszej osoby?- oburzyła się, a ja wzruszyłam ramionami
- Pani nie umie nawet ugotować obiadu
Kobieta posłała mi wrogie spojrzenie i milczała
-
Ziemniaki są na w pół surowe, niedogotowane, a mielone jakieś rozlazłe-
jak sobie przypomnę ten smak aż mnie mdli - Jedynie co zjadł Thomas to
ogórki Babci. Nie dziwię mu się. Też bym nie zjadła takiego świństwa-
kontynuowałam - Może powinna się pani udać na jakiś kurs gotowania, czy
coś takiego-wzruszyłam ramionami i zwróciłam wzrok na kobietę, która
powoli do mnie podchodziła. Patrzyła na mnie nienawistnym spojrzeniem,
którym wcale się nie przejęłam.
Widziałam teraz opiekunkę z bliska.
Potężne, grube babsko z włosami obciętymi "na chłopaka". Miała tak zwane
dwie brody i nos z ogromnym hakiem, który przypominał raczej dziób
jastrzębia. Najgorsze było to, że miała wąsy. Fuuuj!
Thomas zakrywał usta rączką, żeby przypadkiem nie wybuchnąć śmiechem.
- Nie masz za grosz wychowania
- Mówię tylko prawdę- powiedziałam obojętnie - A teraz może pani już iść. Ja lepiej zajmę się Tomciem
- Słucham?! - zapytała z niedowierzaniem - Ja tu przyszłam do pracy!
- Naprawdę? To ja panią zwalniam- uśmiechnęłam się sztucznie
- Siedziałam godzinę z tym smarkiem chyba coś mi się należy
- Ach no tak... 5 funtów wystarczy ?
- Mi się płaci 20 funtów na godzinę
-
Wybaczy pani, ale za ten masakryczny obiad zapłacę pani tylko 10 funtów
i nie więcej- wyciągnęłam z kieszeni portfel i podałam kobiecie
banknot. Pani Leocadia pomrukiwała coś pod nosem, założyła płaszcz oraz
śmieszny kapelusz i przyodziała jakieś paskudne buty
- Nie do zobaczenia!-rzuciłam gdy kobieta już wychodziła i przybiłam piątkę z Tomem
- To co? Zamawiamy pizzę?
- Taaaak! - podskoczył i ucałował mój policzek.
-
To ja zadzwonię, a ty zmykaj się bawić- pstryknęłam go w nosek. Tomcio
wydał kolejny okrzyk radości i pobiegł do swojego pokoju. Zadzwoniłam po
jedną pizzę i ruszyłam do malucha. Usiadłam na bujanym fotelu i
przyglądałam się zabawie brzdąca.
Thomas Anderson naprawdę nie był
moim bratem, chociaż z każdym dniem lubiłam go coraz bardziej. Ten w
istocie mały chłopiec miał ogromne serduszko. Na pewno większe od
mojego. Jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Tak było mi go żal.
Starałam się wytłumaczyć mu to wszystko, ale nie musiałam się długo
męczyć." Kiedyś się spotkam z mamusią i tatusiem, ale jeszcze nie teraz.
Muszę przecież się Tobą opiekować, no bo przecież zginiesz beze mnie."-
to były jego słowa.
Tom jak na pięciolatka był osobą bardzo
inteligentną i rozumną. Szybko nauczyłam go czytać, pisać, dodawać i
odejmować. Fakt, że nie szło mu to najlepiej, ale zawsze coś. Był taką
małą pociechą, która daje wiele radości. Gdy byłam z nim serce się
strasznie cieszyło i rozpierała je duma. Najważniejsze jest to, że
potrafi kochać za siebie i za mnie. Wiedział kiedy jestem smutna i jest
mi źle.
Oprócz wszystkich osiągnięć intelektualnych był bardzo ładnym
chłopcem. Miał śliczne blond włosy, które stawiał w nieładzie
przeczesując palcami do tylu w taki sposób, że sterczały na wszystkie
strony, co dodawało mu ogromnego uroku. Oczy miał wyłupiaste w kolorze
niebieskim przypominającym niebo. Miał mały, lekko zadarty nosek i
drobne, ale zwinne rączki. Lubi mój styl i moje czapki. Podobnie jak ja,
kocha marchewki.
Pewnego razu włączyłam mu bajkę " Fineasz i Ferb".
Bardzo polubił tą bajkę, ale niestety leciała tylko w języku polskim,
gdyż włączyłam mu ją na moim laptopie.
Thomas zapragnął nauczyć się
mojego ojczystego języka. W ten sposób zaczęłam go uczyć. Składa już
proste zdania, ale nie bardzo potrafi wymawiać niektóre słowa. Mimo to
radzi sobie bardzo dobrze. I tak bardzo szybko się uczy. Podobno im
człowiek młodszy tym lepiej sobie radzi.
Tomcio wskoczył mi na kolana i zaczął bujać się wraz ze mną na fotelu
- Powiesz mi czemu przyszłaś później- spytał jednocześnie jeżdżąc po moich rękach samochodzikiem
- Moja mama chciała mnie zabrać...-zawiesiłam głos
- No, gdzie? Mów szybko!- poganiał mnie lekko mną potrząsając
-... do psychiatryka- szepnęłam robiąc przy tym zabawne miny
- Poważnie? - zapytał podekscytowany
- Naprawdę! Ale uciekłam
- To dobrze! Przecież nie nie jesteś psycholem- odetchnął z ulgą
Usłyszałam
dzwonek do drzwi. Zdjęłam Toma ze swoich kolan i poszłam otworzyć.
Okazało się, że przyjechała pizza. Zapłaciłam dostawcy tyle ile się
należało i chciałam zawołać małego kiedy ten już siedział przy stole
czekając na jedzenie. Położyłam pudełko na stole. Tomcio sięgał po nie
swoimi drobnymi paluszkami, a ja zwinnym ruchem ręki oddaliłam od niego
pudełko. Chłopiec zrobił kwaśną minę i spojrzał na mnie błagalnym
wzrokiem
- Nic z tego! Najpierw umyj rączki- kiedy to wypowiedziałam
Tom w trybie natychmiastowym poczłapał do łazienki. Uśmiechnęłam się
triumfalnie i poszłam za nim, aby odkręcić mu kurek z wodą. Ku mojemu
zdziwieniu Tomcio przystawił sobie małe wiaderko i stanął na nim, by
łatwiej było mu dosięgnąć do kranu. Po raz kolejny pochwaliłam go w
myślach. Ten maluch nieświadomie sprawia, że mordka mi się cieszy.
- W
mydle- odezwałam się gdy Thomas zszedł z wiaderka. Opuścił ręce
zrezygnowany i na powrót stanął na przedmiocie umywając rączki, tym
razem w mydle.
Spojrzał w lusterko, do którego ledwo dosięgał. Uśmiechnął się widząc moje odbicie
- No co?- zapytał
- Nic. Chodź już, bo pizza nam wystygnie
Pomogłam
mu zejść z wiaderka. Popędził przodem, a gdy już znalazłam się W kuchni
jadł już kawałek pizzy. Usiadłam na przeciwko niego i również zajadałam
się posiłkiem.
- Przeczytaj mi coś-usiadł mi na kolanach i przytulił się mocno
- Te młody! Najpierw przebierz się w piżamki
- No doooobra
Popędził w stronę szafeczki, w której chował ubrania
- Tylko nie patrz
- Dobra- zaśmiałam się i zakryłam oczy ręką
- Nie podglądaj!
- Oj tam
- Najlepiej się odwróć
- Okey
- No już. Nie będę czekał w nieskończoność - poganiał mnie
- Już? -spytałam po chwili
- tak -powiedział i usadowił się pod pierzynką
- Pan chyba o czymś zapomniał - uniosłam jedną brew
- Ojej!
- Nie "Ojej" tylko zmykaj umyć ząbki
Pomogłam
mu wygramolić się z łóżka po czym delikatnie klepnęłam go w tyłek. Pognał
szybko do łazienki. Rozejrzałam się po pokoju. Był mały, ale przytulny.
Dwie równoległe do siebie ściany pomalowane były w kolorze żywej
pomarańczy, a raczej powiedziałabym marchewki. Natomiast dwie pozostałe
były zielone barwą zbliżone do natki marchwi. Gdzie nie gdzie wisiały
narysowane na kolorowych kartkach moje ulubione warzywa, ludziki i wiele
innych rysunków, które dzieci rysowały najczęściej.
Moją uwagę przykuł jeden obrazek. Podeszłam bliżej. Widoczny był mały ludzik
trzymający za rączkę drugiego, o wiele większego. Ten drugi miał na
sobie czapkę, a ten pierwszy stado stojących włosów. Oboje trzymali w
rękach marchewki. Od postaci wybiegały dwie strzałki "me" i "Alex".
Przejechałam dłonią po rysunku i uśmiechnęłam się delikatnie. Poczułam
jakby całe moje ciało przeszedł prąd. W tej samej chwili przyszły
wspomnienia. Przypomniało mi się , że kiedy byłam w wielu Thomasa także
rysowałam. jednym z najlepszych rysunków był ten, na którym byłam mała
ja trzymająca za rękę tatę. To było tak dawno temu, a teraz, gdy
zamknęłam oczy miałam przed sobą tą chwilę. Zadziwiające było to, że
pamiętałam sytuację sprzed 14 lat.
Po moim policzku popłynęła łza, której nie pozwoliłam opaść w dół.
Jestem Alexandra Courtney Nowak, która nigdy nie płacze. Nigdy. Już nie.
- Wczoraj to narysowałem- usłyszałam za sobą dumny głos
-
Zdolniacha- potargałam mu włoski i dałam buziaka w policzek. Nie mogłam
pozwolić, aby znaczył moje poruszenie, bo przecież ja nigdy nie okazuje
słabości ani uczuć. chyba.
- Mówiłem ci tyle razy: nie naruszaj mi mojego artystycznego nieładu- powiedział niczym profesor na uniwersytecie.
- Co chcesz żebym ci przeczytała?- wzięłam go na ręce i poradziłam na łóżku
- Tomcio paluch
- Znowu? Czytałam ci to chyba sto razy - jęknęłam
-
To przeczytasz stojeden. Proszęęęę- złożył rączki na znak prośby,
wysunął dolną wargę, a oczka zrobiły się jeszcze większe i zaświeciły
tak jakby za chwilę miały polecieć z nich łzy. Wszystko to sprawiło, że
wyglądał przeuroczo.
- Oj dobra
Uśmiechnęłam się widząc klaszczącego w dłonie malca. Sięgnęłam z półki książkę i zajęłam miejsce koło niego.
Przeczytałam zaledwie trzy strony, a Tom już zasnął. Pocałowałam go w czoło i solidnie przykryłam kołdrą.
Ziewnęłam szeroko i ułożyłam się koło niego po chwili sama oddając się w objęcia Morfeusza.
__________________________________________________
Przyznać się nie spodziewaliście się takiego Thomasa , co ? xD
No no no mam 25 czytelników. Więc tak:
15 komentarzy = następny rozdział, jutro
Tak na dobry początek ;D
;D
Pozdrawiam
Majka ;**<3
Fajny blog,a rozdział super,czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńSuper,a Tomcio jest taki słodziutki:)
OdpowiedzUsuńCzekam na next...
Świetnie, serio nie spodziewałam się takiego Thomasa :) Strasznie inteligentny dzieciak swoją drogą. Alex jest dla niego bardzo ważna, on dla niej też. To słodkie. :)
OdpowiedzUsuńJakby coś, zmieniałam u siebie adres bloga, tak tylko uprzedzam jak coś ;) Dodaj szybko nowy rozdział, czekam...
Świetnie piszesz.;) Chyba nikt się nie spodziewał małego Thomasa.;D
OdpowiedzUsuńhahaha :D dobryy thomas xd super :)
OdpowiedzUsuńHa ha xD
OdpowiedzUsuńYy.. a kiedy to jego zdjęcie.. Wiesz o czy mówię... No o małym Thomasie?
Mi się podoba i dziwi mnie że Alex na codzień jest taka zimna a sam widok tego małego blondynka sprawia uśmiech na jej twarzy i wyjątkowo JEST DLA NIEGO MIŁA :)
one-direction-opowiadaia.blogspot.com
Szczerze to się takiego Thomasa nie spodziewałam myślał , że będzie to jakiś starszy pan ;D A tak ogólnie to rozdział jest świetny ;) Czekam na next i na chłopaków z 1D ;D Pozdrawiam ;**
OdpowiedzUsuńOjej, jak słodko :3 Piszesz w taki sposób, że jak przeczyta się jeden rozdział chce się więcej i więcej i więcej i tak dalej. Na prawdę wspaniałe opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńno ja też sie nie spodziewałam Thomasa ale przyznam ze bardzo mi sie to podobało ;)) oczywiscie świetny rozdział jak zwylke ;D czekam na nastepny ;*
OdpowiedzUsuńświetny i Cię zaskoczę bo przypuszczałam, że Thomas jest dzieckiem :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie rozpoczęte opowiadanie. Czytałam też Twój poprzedni blog i był super-polecam go wszystkim. Myślałam że ten Thomas to jakiś starszy pan...;)
OdpowiedzUsuńŚwitne :) A Thomas najlepszy :P
OdpowiedzUsuńBerry
Super rozdział!!! NO takiego Thomasa to się nie spodziewałam, ale fajny jest
OdpowiedzUsuńsuper rozdział
OdpowiedzUsuńrozdział świetny,czekam na nexta
OdpowiedzUsuńzajebistyy ;*
OdpowiedzUsuńi Thomas taki słodziak ;D
czekam na nn - niecierpliwie ! ; )
:* kocham.
anonimkowa.
Hohoho . No nie spodziewałam się :P Świetny :** Czekam na nn :P
OdpowiedzUsuńThomas mnie zszokował tym co mówił ! Czasami takie miał mądre słowa , a taki mały ! :O Ale gdy to czytałam to Thomas'a można w jeden sposób określić : słodki ! <3
OdpowiedzUsuńA co do tej opiekunki i jak jej Alex dowaliła to się śmiałam , że uhuhu ! :D I podoba mi się jaka jest miłość ( i nie tylko ) Alex do Thomas'a i odwrotnie ! :> To takie wszystko fajne c: Czytam dalej ! xxx
Kocham
OdpowiedzUsuń:D
Kocham tego Thomas'a. A główna bohaterka jest taka inna. Bardzo podoba mi sie Twój blog :D
OdpowiedzUsuń